[Betowała Akira.]
Kolejna zmięta kartka papieru, zapisana
jedynie kilkoma zdaniami, wylądowała w kącie pokoju. Za oknem robiło się szaro,
a wełniany koc na plecach wydawał się z każdą minutą coraz zimniejszy. Teraz
nie chodziło już o to, żeby być kimś, a nawet nie żeby być sobą. Obecnie istotą
wszystkich podejmowanych bardziej lub mniej świadomie działań było to, aby
istnieć w ogóle. Bo w tej głuchej samotności jedynym dowodem na jej istnienie
było robienie czegoś – czegokolwiek.
Ostatnie dni były nawałem
przeplatających się ze sobą telefonów i rwanych kartek. Nic nie szło po jej
myśli, mimo że tak bardzo się starała, tak ciężko pracowała. Na co jej lata
doświadczenia w tym przeklętym zawodzie, skoro teraz nie była w stanie sklecić
sensownego akapitu? Słowa nie pasowały do siebie, przesłanie, jakiegokolwiek
nie wymyśliła, wydawało się banalne i wręcz naiwne, a osoba w jej wieku nie
mogła przecież pisać na tematy godne dziecka z gimnazjum.
Filigranowa postać od wielu godzin
pochylała się nad klawiaturą komputera w niewielkim pokoiku. Pomieszczenie
rozświetlała jedna blada żarówka biurowej lampki. Oświetlała delikatnie twarz
kobiety i rzucała cień na klawisze, przez co trzeba było bardziej wytężyć
wzrok, aby nie pomylić liter. Dwadzieścia siedem stron rozpoczętej opowieści nie
mogło znaleźć zakończenia w umyśle zmęczonej czterdziestolatki. Myśli krążyły
chaotycznie, nie układając się w żadną sensowną całość.
Kobieta była ładna, miała twarz o
delikatnych rysach oprawioną w ramkę kręconych, rudych włosów. Zza zasłony
długich, ciemnych rzęs spoglądały na świat intensywnie zielone oczy. Zwykle
były ciekawe wszystkiego, co działo się w około, pełne energii, z tą małą
iskierką fascynacji, która wszystkich intrygowała. Tym razem zgarbiona postać
pozbawiona była swojego naturalnego uroku. Oczy raz po raz chowały się za
opadającymi ze zmęczenia powiekami. Mierzwione co chwilę w nerwach włosy
sprawiały wrażenie nieudanej peruki. Padające wprost na twarz promienie światła
zmieniały barwę cery na bardziej szarą i uwydatniały sińce pod oczami.
–
Zamierzasz dziś dołączyć do mnie w sypialni, czy po raz kolejny wybierzesz
towarzystwo pracy? – męski głos dotarł do kobiety ze strony drzwi do jej
domowego biura.
Mąż nigdy nie rozumiał jej poświęcenia dla pisania,
szczególnie w momentach kryzysów twórczych. Ten był gorszy niż wszystkie
poprzednie razem wzięte. Powieść miała wysłać do wydawcy już dwa tygodnie temu,
a nadal była dopiero na początku. Ciągłe telefony w sprawach korekty, liczby
egzemplarzy, okładki, reklamy i tysięcy innych spraw nie pozwalały jej skupić
się na tworzeniu. Czy żaden z tych ludzi nie rozumiał, że sztuka wymaga trochę
ciszy i spokoju, żeby wydostać się z ludzkiego umysłu?
W odpowiedzi na zadane pytanie odburknęła, że
będzie za godzinę, chociaż była pewna, że tak się nie stanie. Drobne kłamstewka
były ostatnimi czasy na porządku dziennym. Nie zrobiła zakupów, nie ugotowała
obiadu, nie wyprowadziła psa na spacer. Takie drobnostki nie powinny nikomu
zaszkodzić.
Obudziły ją promienie słońca wdzierające się do
pokoju przez żaluzje. Wzrok padł na stertę brudnych naczyń na krawędzi blatu,
które przez ostatnie dni znosił tu jej mąż, zmuszając do jedzenia. W przeciwnym
razie pewnie zapomniałaby o tej podstawowej czynności. Zastanawianie się nad
kolejnym rozdziałem powieści pochłaniało całą jej uwagę, ale czuła, że tego
dnia musi wyjść ze swojej dziupli.
Powoli wstała z fotela, rozprostowując zastałe
kości. Kilka stawów strzeliło nieprzyjaźnie, wyrażając w ten sposób swoją
dezaprobatę dla poczynań kobiety. Artystka złożyła razem talerze, podnosząc je
w jednej ręce. Drugą jakimś cudem udało jej się chwycić pięć kubków po mocnej
kawie, chociaż musiała pomóc sobie brodą i barkiem, aby zawartość jej dłoni nie
wylądowała na podłodze, tłukąc się na tysiące drobnych kawałeczków. W takiej trochę
sztywnej, trochę koślawej pozycji, która wyglądała doprawdy artystycznie,
starała się dotrzeć do kuchni znajdującej się na drugim końcu mieszkania. Po
cichu liczyła na to, że po drodze spotka swojego małżonka albo chociaż
nastoletnią córkę, której, tak nawiasem mówiąc, nie widziała od tygodnia, i
uzyska pomoc. Niestety nic takiego nie nastąpiło.
Dopiero kiedy naczynia wylądowały w zlewie, a kobieta
mogła skupić się na czymś innym niż ich podtrzymywaniem, zdała sobie sprawę, że
dom pogrążony jest w całkowitej ciszy. Nawet pies nie biegał wkoło z zabawką w
zębach, jak to miał w zwyczaju. Zaniepokojona obeszła wszystkie pomieszczenia,
przy okazji sprawdzając godzinę na zegarze wiszącym w salonie. Nie znalazła
nikogo, co bardzo ją zmartwiło. Piętnasta była godziną, o której zwykle w tej
rodzinie jadało się obiad, co oznaczało, że reszta jej rodziny postanowiła nie
uczestniczyć tego dnia w tej małej tradycji. Gdzie mogli się podziać?
W chwili, kiedy wycieńczona i zmartwiona kobieta
usiadła przy kuchennym stole, ukrywając twarz w dłoniach, zdała sobie sprawę,
że tak naprawdę nie ma pojęcia, co jej mąż i córka robili przez ostatnie
tygodnie. Była tak zaaferowana niedokończoną pracą i niedotrzymaną umową, że
zupełnie nie zwracała uwagi, co dzieje się pod jej nosem. Czuła, że coś musi
się zmienić.
Wieczorem siwiejącego mężczyznę i piętnastolatkę o
blond włosach przywitał nakryty stół pełen jedzenia i zapach świeżo parzonej
herbaty. Mile zaskoczeni skorzystali z oferowanej możliwości bycia pełną
rodziną pierwszy raz od dłuższego czasu. Chociaż należy przyznać, że oboje w
głębi duszy zastanawiali się, co jest przyczyną nagłej zmiany i czy nie skończy
się to czymś niemiłym.
Następne dni wydawały się być familijnym rajem.
Kobieta, niczym przykładna żona i matka, prała, sprzątała, gotowała, robiła
zakupy i spełniała wszystkie zachcianki najbliższych. Wspólnie oglądali filmy,
chodzili na spacery, a nawet odwiedzili wesołe miasteczko. Przez cały ten czas
telefon kobiety leżał w stercie papierów w jej biurze, a liczba nieodebranych
połączeń i wiadomości na ekranie rosła z minuty na minutę. W końcu kto by się
spodziewał, że dorosła, inteligentna i szanowana w środowisku artystka
zignoruje wszystkie obowiązki wynikające z zawartej jakiś czas temu umowy i
całkowicie poświęci się rodzinie.
Po dwóch tygodniach rodzinnego życia i całkowitej
izolacji od tego zawodowego, kobieta nieśmiało zajrzała do zagraconego
pomieszczenia, w którym pozostawiła pracę. Usiadła w wygodnym fotelu przed
ekranem komputera, niepewnie sięgając po telefon. Cyfry, jakie ujrzała na
małym, kolorowym ekranie, sprawiły, że przeszły ją ciarki. Po kolei zaczęła
odczytywać wiadomości. Wszystkie pełne złości, nerwów i zobowiązań, jakie na siebie
przyjęła. Z tego wszystkiego jej policzki pokryły się łzami. Nie potrafiła
powstrzymać emocji, zwłaszcza myśląc o niedokończonej historii, na której tak
bardzo pisarce zależało. Gdzie podziała się inspiracja? Czy jeszcze kiedyś dane
jej będzie napisać coś do końca?
W przemyśleniach przeszkodziło ledwo słyszalne
pukanie do drzwi. Po chwili ukazała się w nich postać młodej dziewczyny, którą
zaniepokoił szloch matki.
–
Mamo, dobrze się czujesz? – zapytała niepewnie.
–
Tak, wszystko w porządku. Nie musisz niczym się martwić. – Jakby na
potwierdzenie swojej wypowiedzi otarła twarz rękawem starego, powyciąganego
swetra, jaki właśnie miała na sobie.
To jednak nie sprawiło, że nastolatka
opuściła pokój. Wręcz przeciwnie, weszła do środka, zamykając za sobą drzwi, i
przysiadła na poręczy fotela, przyciskając łkającą rodzicielkę do serca. To
trochę uspokoiło starszą kobietę. Kiedy szloch ustał, młodsza zaczęła pytać o
pracę. Najpierw o telefony, terminy, wszystkie problemy związane z
opóźnieniami. Potem o książkę i powody, dla których matka nie może jej
dokończyć. Kazała sobie opowiadać o głównym bohaterze, świecie, w jakim on
funkcjonuje, o jego myślach, przygodach. Chwaliła pomysły, zachwycała się
opowieścią. Dziewczynka od małego była zafascynowana pracą matki, możliwością
tworzenia innej, bardziej fascynującej rzeczywistości, dlatego ta rozmowa była
dla niej przyjemnością.
–
Nie rozumiem, dlaczego masz problem z dokończeniem tej powieści – stwierdziła
dziewczyna. – Właśnie opowiedziałaś mi całą historię od początku do końca.
Równie dobrze możesz to zapisać. Zapomnij o tych wszystkich ludziach. Napisz to
dla własnej przyjemności, satysfakcji. W ogóle nie rozumiem, dlaczego się
katujesz. Siedzisz tu godzinami i nie możesz napisać zdania, kiedy to powinno
przyjść samo. Po prostu siądź i napisz, nie myśląc o limitach, terminach i
całej tej otoczce, przecież uwielbiasz to robić. I nie staraj się nigdy więcej
być wzorową kurą domową. Bądź sobą, przecież za to cię kochamy – dodała.
Wtedy do kobiety dotarło, że przez cały
ten czas zapominała, co jest najważniejsze. Kochała pisać i kochała swoją
rodzinę. Przez zamykanie się w samotności izolowała się od najbliższych i
zabijała własny talent. Przecież to z nich czerpała największą inspirację.
–
Dziękuję – odpowiedziała na słowa córki, przytulając ją mocniej do siebie. –
Czuję, że to odpowiednia chwila, na napisanie kolejnego rozdziału. A jak
skończę, możemy pójść z psem na spacer, co ty na to?
Nastolatka nic nie odpowiedziała.
Uśmiechnęła się jedynie promiennie. Pocałowała matkę w czoło i opuściła
pomieszczenie, zostawiając rodzicielkę sam na sam ze sztuką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz