piątek, 1 listopada 2013

Inspiracja

[Tekst na akcję "Piszę, bo lubię, czyli 12/12".]
[Betowała Akira.]



        Kolejna zmięta kartka papieru, zapisana jedynie kilkoma zdaniami, wylądowała w kącie pokoju. Za oknem robiło się szaro, a wełniany koc na plecach wydawał się z każdą minutą coraz zimniejszy. Teraz nie chodziło już o to, żeby być kimś, a nawet nie żeby być sobą. Obecnie istotą wszystkich podejmowanych bardziej lub mniej świadomie działań było to, aby istnieć w ogóle. Bo w tej głuchej samotności jedynym dowodem na jej istnienie było robienie czegoś – czegokolwiek.
        Ostatnie dni były nawałem przeplatających się ze sobą telefonów i rwanych kartek. Nic nie szło po jej myśli, mimo że tak bardzo się starała, tak ciężko pracowała. Na co jej lata doświadczenia w tym przeklętym zawodzie, skoro teraz nie była w stanie sklecić sensownego akapitu? Słowa nie pasowały do siebie, przesłanie, jakiegokolwiek nie wymyśliła, wydawało się banalne i wręcz naiwne, a osoba w jej wieku nie mogła przecież pisać na tematy godne dziecka z gimnazjum.

        Filigranowa postać od wielu godzin pochylała się nad klawiaturą komputera w niewielkim pokoiku. Pomieszczenie rozświetlała jedna blada żarówka biurowej lampki. Oświetlała delikatnie twarz kobiety i rzucała cień na klawisze, przez co trzeba było bardziej wytężyć wzrok, aby nie pomylić liter. Dwadzieścia siedem stron rozpoczętej opowieści nie mogło znaleźć zakończenia w umyśle zmęczonej czterdziestolatki. Myśli krążyły chaotycznie, nie układając się w żadną sensowną całość.
        Kobieta była ładna, miała twarz o delikatnych rysach oprawioną w ramkę kręconych, rudych włosów. Zza zasłony długich, ciemnych rzęs spoglądały na świat intensywnie zielone oczy. Zwykle były ciekawe wszystkiego, co działo się w około, pełne energii, z tą małą iskierką fascynacji, która wszystkich intrygowała. Tym razem zgarbiona postać pozbawiona była swojego naturalnego uroku. Oczy raz po raz chowały się za opadającymi ze zmęczenia powiekami. Mierzwione co chwilę w nerwach włosy sprawiały wrażenie nieudanej peruki. Padające wprost na twarz promienie światła zmieniały barwę cery na bardziej szarą i uwydatniały sińce pod oczami.
– Zamierzasz dziś dołączyć do mnie w sypialni, czy po raz kolejny wybierzesz towarzystwo pracy? – męski głos dotarł do kobiety ze strony drzwi do jej domowego biura.
Mąż nigdy nie rozumiał jej poświęcenia dla pisania, szczególnie w momentach kryzysów twórczych. Ten był gorszy niż wszystkie poprzednie razem wzięte. Powieść miała wysłać do wydawcy już dwa tygodnie temu, a nadal była dopiero na początku. Ciągłe telefony w sprawach korekty, liczby egzemplarzy, okładki, reklamy i tysięcy innych spraw nie pozwalały jej skupić się na tworzeniu. Czy żaden z tych ludzi nie rozumiał, że sztuka wymaga trochę ciszy i spokoju, żeby wydostać się z ludzkiego umysłu?
W odpowiedzi na zadane pytanie odburknęła, że będzie za godzinę, chociaż była pewna, że tak się nie stanie. Drobne kłamstewka były ostatnimi czasy na porządku dziennym. Nie zrobiła zakupów, nie ugotowała obiadu, nie wyprowadziła psa na spacer. Takie drobnostki nie powinny nikomu zaszkodzić.
Obudziły ją promienie słońca wdzierające się do pokoju przez żaluzje. Wzrok padł na stertę brudnych naczyń na krawędzi blatu, które przez ostatnie dni znosił tu jej mąż, zmuszając do jedzenia. W przeciwnym razie pewnie zapomniałaby o tej podstawowej czynności. Zastanawianie się nad kolejnym rozdziałem powieści pochłaniało całą jej uwagę, ale czuła, że tego dnia musi wyjść ze swojej dziupli.
Powoli wstała z fotela, rozprostowując zastałe kości. Kilka stawów strzeliło nieprzyjaźnie, wyrażając w ten sposób swoją dezaprobatę dla poczynań kobiety. Artystka złożyła razem talerze, podnosząc je w jednej ręce. Drugą jakimś cudem udało jej się chwycić pięć kubków po mocnej kawie, chociaż musiała pomóc sobie brodą i barkiem, aby zawartość jej dłoni nie wylądowała na podłodze, tłukąc się na tysiące drobnych kawałeczków. W takiej trochę sztywnej, trochę koślawej pozycji, która wyglądała doprawdy artystycznie, starała się dotrzeć do kuchni znajdującej się na drugim końcu mieszkania. Po cichu liczyła na to, że po drodze spotka swojego małżonka albo chociaż nastoletnią córkę, której, tak nawiasem mówiąc, nie widziała od tygodnia, i uzyska pomoc. Niestety nic takiego nie nastąpiło.
Dopiero kiedy naczynia wylądowały w zlewie, a kobieta mogła skupić się na czymś innym niż ich podtrzymywaniem, zdała sobie sprawę, że dom pogrążony jest w całkowitej ciszy. Nawet pies nie biegał wkoło z zabawką w zębach, jak to miał w zwyczaju. Zaniepokojona obeszła wszystkie pomieszczenia, przy okazji sprawdzając godzinę na zegarze wiszącym w salonie. Nie znalazła nikogo, co bardzo ją zmartwiło. Piętnasta była godziną, o której zwykle w tej rodzinie jadało się obiad, co oznaczało, że reszta jej rodziny postanowiła nie uczestniczyć tego dnia w tej małej tradycji. Gdzie mogli się podziać?
W chwili, kiedy wycieńczona i zmartwiona kobieta usiadła przy kuchennym stole, ukrywając twarz w dłoniach, zdała sobie sprawę, że tak naprawdę nie ma pojęcia, co jej mąż i córka robili przez ostatnie tygodnie. Była tak zaaferowana niedokończoną pracą i niedotrzymaną umową, że zupełnie nie zwracała uwagi, co dzieje się pod jej nosem. Czuła, że coś musi się zmienić.
Wieczorem siwiejącego mężczyznę i piętnastolatkę o blond włosach przywitał nakryty stół pełen jedzenia i zapach świeżo parzonej herbaty. Mile zaskoczeni skorzystali z oferowanej możliwości bycia pełną rodziną pierwszy raz od dłuższego czasu. Chociaż należy przyznać, że oboje w głębi duszy zastanawiali się, co jest przyczyną nagłej zmiany i czy nie skończy się to czymś niemiłym.
Następne dni wydawały się być familijnym rajem. Kobieta, niczym przykładna żona i matka, prała, sprzątała, gotowała, robiła zakupy i spełniała wszystkie zachcianki najbliższych. Wspólnie oglądali filmy, chodzili na spacery, a nawet odwiedzili wesołe miasteczko. Przez cały ten czas telefon kobiety leżał w stercie papierów w jej biurze, a liczba nieodebranych połączeń i wiadomości na ekranie rosła z minuty na minutę. W końcu kto by się spodziewał, że dorosła, inteligentna i szanowana w środowisku artystka zignoruje wszystkie obowiązki wynikające z zawartej jakiś czas temu umowy i całkowicie poświęci się rodzinie.
Po dwóch tygodniach rodzinnego życia i całkowitej izolacji od tego zawodowego, kobieta nieśmiało zajrzała do zagraconego pomieszczenia, w którym pozostawiła pracę. Usiadła w wygodnym fotelu przed ekranem komputera, niepewnie sięgając po telefon. Cyfry, jakie ujrzała na małym, kolorowym ekranie, sprawiły, że przeszły ją ciarki. Po kolei zaczęła odczytywać wiadomości. Wszystkie pełne złości, nerwów i zobowiązań, jakie na siebie przyjęła. Z tego wszystkiego jej policzki pokryły się łzami. Nie potrafiła powstrzymać emocji, zwłaszcza myśląc o niedokończonej historii, na której tak bardzo pisarce zależało. Gdzie podziała się inspiracja? Czy jeszcze kiedyś dane jej będzie napisać coś do końca?
W przemyśleniach przeszkodziło ledwo słyszalne pukanie do drzwi. Po chwili ukazała się w nich postać młodej dziewczyny, którą zaniepokoił szloch matki.
– Mamo, dobrze się czujesz? – zapytała niepewnie.
– Tak, wszystko w porządku. Nie musisz niczym się martwić. – Jakby na potwierdzenie swojej wypowiedzi otarła twarz rękawem starego, powyciąganego swetra, jaki właśnie miała na sobie.
        To jednak nie sprawiło, że nastolatka opuściła pokój. Wręcz przeciwnie, weszła do środka, zamykając za sobą drzwi, i przysiadła na poręczy fotela, przyciskając łkającą rodzicielkę do serca. To trochę uspokoiło starszą kobietę. Kiedy szloch ustał, młodsza zaczęła pytać o pracę. Najpierw o telefony, terminy, wszystkie problemy związane z opóźnieniami. Potem o książkę i powody, dla których matka nie może jej dokończyć. Kazała sobie opowiadać o głównym bohaterze, świecie, w jakim on funkcjonuje, o jego myślach, przygodach. Chwaliła pomysły, zachwycała się opowieścią. Dziewczynka od małego była zafascynowana pracą matki, możliwością tworzenia innej, bardziej fascynującej rzeczywistości, dlatego ta rozmowa była dla niej przyjemnością.
– Nie rozumiem, dlaczego masz problem z dokończeniem tej powieści – stwierdziła dziewczyna. – Właśnie opowiedziałaś mi całą historię od początku do końca. Równie dobrze możesz to zapisać. Zapomnij o tych wszystkich ludziach. Napisz to dla własnej przyjemności, satysfakcji. W ogóle nie rozumiem, dlaczego się katujesz. Siedzisz tu godzinami i nie możesz napisać zdania, kiedy to powinno przyjść samo. Po prostu siądź i napisz, nie myśląc o limitach, terminach i całej tej otoczce, przecież uwielbiasz to robić. I nie staraj się nigdy więcej być wzorową kurą domową. Bądź sobą, przecież za to cię kochamy – dodała.
        Wtedy do kobiety dotarło, że przez cały ten czas zapominała, co jest najważniejsze. Kochała pisać i kochała swoją rodzinę. Przez zamykanie się w samotności izolowała się od najbliższych i zabijała własny talent. Przecież to z nich czerpała największą inspirację.
– Dziękuję – odpowiedziała na słowa córki, przytulając ją mocniej do siebie. – Czuję, że to odpowiednia chwila, na napisanie kolejnego rozdziału. A jak skończę, możemy pójść z psem na spacer, co ty na to?
        Nastolatka nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się jedynie promiennie. Pocałowała matkę w czoło i opuściła pomieszczenie, zostawiając rodzicielkę sam na sam ze sztuką.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SZEROKA LISTA