piątek, 7 grudnia 2012

"Mikołaj jest też dla dorosłych"

Tekst nie był planowany, ale jest wynikiem mikołajkowego natchnienia. Taki mały prezent ode mnie. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.

[Betowały Lily i Akira.]

***



– Mikołaj? Mikołaj jest tylko dla małych dzieci! – powiedziała Emilia, patrząc na siedemnastoletnią córkę z dezaprobatą. – Nie zachowuj się jak rozpieszczony bachor!
            Laura nie lubiła, kiedy matka podnosiła na nią głos. Czuła się wtedy taka bezradna i słaba. Pytanie o mikołajkowe prezenty miało być porannym żartem, takim dla rozluźnienia atmosfery. Ostatnio za dużo było między nimi spięć i niepotrzebnych konfliktów z błahych powodów. Pragnęła to zmienić. Niestety, po raz kolejny przekonała się, że dobre chęci tylko jednej ze stron nigdy nie wystarczą, aby w domu zapanował spokój.
            Spojrzała zrezygnowana na kobietę, która po raz kolejny zatopiła wzrok w stercie dokumentów. Nie rozumiała, dlaczego pracuje bez przerwy, chociaż wcale nie musi. Przynosiła do domu góry dokumentów, które powinni uzupełniać jej pracownicy. Miała od tego księgowych, pracowników w kadrach, prawników, których zadaniem było przygotowywanie umów, sprawdzanie kontraktów, robienie zestawień. Od zawsze jednak to matka wykonywała ich pracę i jeszcze im za to płaciła.
Kiedy Laura miała pięć lat, lubiła bawić się w dom. Siadała przy plastikowym, zielonym stoliku i przekładała kartki z rysunkami, zerkając co chwilę na matkę i sprawdzając, czy przyjęła odpowiednią pozycję. Potem rysowała i znów przekładała kartki. Taka zabawa trwała godzinami. Podobnie było w mikołajki.
Dziewczynka wyjęła blok rysunkowy z szafki, po czym, siadając przy swoim stoliku, wyrwała je wszystkie po kolei. Wzięła czarny flamaster i zaczęła rysować szlaczki. Po chwili zreflektowała się i wyprężyła kręgosłup, unosząc podbródek do góry. Spojrzała na matkę kątem oka, uśmiechając się delikatnie. Stwierdziła, że przyjęła wystarczająco dostojną postawę i powróciła do poprzedniego zajęcia, pilnując jednak, aby nie pochylać się za bardzo nad stolikiem.
Po dwóch godzinach zabawy – rysowania szlaczków – całe jej ciało było zdrętwiałe. Dziecko nie mogło pojąć, jak rodzicielka wytrzymuje tę torturę całymi dniami. Nagle Laura przypomniała sobie wczorajszą rozmowę z przedszkola.
– Mamo? – zaczęła nieśmiało. Wiedziała, że kobieta nie znosi, kiedy przeszkadza się jej w pracy, ale koniecznie chciała się czegoś dowiedzieć.
– Tak? – zapytała Emilia, nie odrywając wzroku od czternastego punktu umowy.
– Dlaczego Mikołaj nie przynosi mi prezentów? Inne dzieci w przedszkolu co roku chwalą się zabawkami i słodyczami. Ja nigdy nic od niego nie dostałam. Pani mówi, że tylko grzeczne dzieci dostają zabawki, a te niegrzeczne – rózgi. Ja się bardzo starałam, żeby być grzeczna, ale i tak nic nie dostałam. Czy jestem niegrzeczna? A może Mikołaj o mnie zapomniał, bo przecież rózgi też mi nie przyniósł. – Matka, zdziwiona takim wywodem, spojrzała na swoje dziecko.
– Nie jesteś niegrzeczna, a Mikołaj nie istnieje – odpowiedziała pozbawionym emocji głosem. – To tylko taka bajka, którą rodzice opowiadają dzieciom. Prezenty kupują rodzice, a nie żaden Mikołaj. Tylko małe dzieci wierzą w takie rzeczy. Ty już jesteś dużą, mądrą dziewczynką. Nie powinnaś wierzyć w takie bzdury. – Ponownie odwróciła się do biurka i pogrążyła w pracy.
            Laura podreptała do swojego pokoju, a po jej policzkach popłynęły łzy. Dziewczynka nie chciała wcale być duża ani mądra. Chciała dostać od Mikołaja lalkę i czekoladę. Nie rozumiała, dlaczego Święty o niej zapomniał.
            Nastolatka pokręciła głową z niedowierzaniem, kiedy przypomniała sobie tamtą chwilę. Teraz nie liczyła już nawet na śniadanie od matki, a co dopiero mówić o prezentach mikołajkowych. Przecież była duża i mądra, mogła sama o siebie zadbać.
            Czerwone czapki z pomponami były wszędzie. W szkole, w autobusie, na ulicy, w sklepach. Mikołajkowe szaleństwo opanowało całe miasto, co działało dziewczynie na nerwy. Nawet w restauracji grało radio, w którym na okrągło leciały świąteczne, wesołe piosenki.
            Laura nie znosiła świąt, prezentów, śniegu i całego tego szaleństwa. Nie mogła się już doczekać, aż to wszystko się skończy. I wcale nie chodziło o to, że prezenty uważała za coś złego. Gdzieś w jej podświadomości zapisany był fakt, że czas prezentów, jest dla niej okresem wstydu, kpin i wyśmiewania. Tak zawsze traktowali ją rówieśnicy, kiedy mówiła, że nie dostała nic od Mikołaja. Teraz, w liceum, nie miało to żadnego znaczenia, ale i tak ten okres źle się jej kojarzył.
            Upiła łyk gorącej czekolady. Słodki płyn przyjemnie rozgrzewał ją od środka. Mahoniowe meble restauracji wraz z czerwonymi obrusami i ciemno-zielonymi ścianami tworzyły przytulny, ciepły klimat. Dziewczyna musiała przyznać, choć przyszło jej to z trudem, że mogłaby polubić tę całą świąteczną atmosferę, gdyby nie przeżywała jej w samotności. Teraz wydawało się być za późno. Lata spędzone przy wciąż pracującej matce zrobiły swoje. Nie potrafiła cieszyć się nastrojem, który w rodzinnym domu był skutecznie zabijany. Chociaż na zapach goździków i cynamonu instynktownie  się uśmiechała, nie była w stanie powiedzieć do nikogo „wesołych świąt”.
            Nie siedziała w kawiarni bez przyczyny. Czekała na Kubę. Jej pierwszy związek miał się całkiem nieźle. Byli parą od półtora roku. Nie nudzili się ze sobą. Nie brakowało im tematów do rozmów ani pomysłów na spędzanie razem czasu. Chłopak odkrywał w niej wciąż coś nowego, poznawał od strony, której nie miał okazji poznać nikt inny. Wciąż go czymś zaskakiwała. On nie pozostawał jej dłużny.
            Wszedł do lokalu w czarnej, flauszowej kurtce, opleciony długim, czerwonym szalikiem. Czarne włosy ukryte były pod mikołajkową czapką. Dziewczyna uśmiechnęła się na ten widok. Było mu do twarzy w tym stroju. Przytulili się i pocałowali delikatnie na powitanie, po czym Kuba zajął miejsce naprzeciw swojej partnerki.
– Wiesz, że nie znoszę świąt, a tym bardziej Świętego Mikołaja – powiedziała rozbawiona, ściągając czapkę z głowy nastolatka, aby bliżej się jej przyjrzeć.
– Wiem, ale mam dla ciebie niespodziankę.
            Okazało się, że rodzice chłopaka wyjechali na dwa tygodnie i zostawili mu puste mieszkanie. Pozwolili zaprosić do siebie Laurę na tak długo, jak tylko chce.
            Wieczór minął im na oglądaniu filmów, rozmowach i żartach. Nigdy nie mieli dość swojego towarzystwa i byli pewni, że tak pozostanie już na zawsze. Dochodziła pierwsza w nocy, kiedy kolejna komedia dobiegła końca. Laura leżała z głową na piersi chłopaka i ręką oplatającą jego talię. On obejmował ją ramieniem, a drugą ręką bawił się kosmykiem jej włosów. Oczy same im się zamykały.
– Jest coś jeszcze, co chciałbym ci podarować – powiedział chłopak, nim oczy dziewczyny zamknęły się na dobre.
Wręczył jej średniej wielkości pudło zapakowane w ozdobny papier. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że to dla niej. Delikatnie odwijała papier, nie chcąc go zniszczyć. Kiedy już udało się otworzyć pudełko, wstrzymała oddech z wrażenia. W pudełku leżała śliczna, porcelanowa lalka z długimi blond włosami, bladą cerą i rumianymi policzkami, a zaraz obok ogromna tabliczka mlecznej czekolady.
– Kuba, ona jest prześliczna – powiedziała zachwycona, tuląc do siebie zabawkę. – Dziękuję!
– Nie ma za co. To, żebyś pamiętała, że Mikołaj jest też dla dorosłych – odparł, całując ukochaną w czoło i przytulając do ciebie. Był od niej wyższy, a jego ramiona dawały jej poczucie bezpieczeństwa.
– Śpij już – powiedział, wyłączając telewizor. – Dobranoc.
– Jesteś najlepszym mikołajkowym prezentem – wyszeptała, mocniej wtulając się w jego ciało. Po chwili oboje już spali.

4 komentarze:

  1. Jak coś, co wyszło spod twojego"pióra" miałoby się nie spodobać. Uwielbiam takie twoje lekkie one-shoty. Świetnie się je czyta. Niby mają prostą treść, ale zawsze wspaniały przekaz. Fajnie czasem przeczytać coś takiego, co sprawia,że na końcu się uśmiecham i czytam jeszcze raz. Coś mnie poruszyło w tej jednopartówce, nie umiem tego sprecyzować, ale jest w niej ''to coś''. Świetny prezent na Mkołajki ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jesteś świetną pisarką . Jeśli ktoś Cię kiedykolwiek skrytykuje , nie wierz mu . Twoje opowiadanie są najlepsze jakie do tej pory czytałam . A nawet lepsze , niż wiele książek które czytałam . Nie przestawaj pisać , ok ? Jesteś świetna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. :) Aż się zarumieniłam przez te komplementy. Pisać nie przestanę, bo to jedna z tych rzeczy, które kocham i dla których jestem w stanie wiele poświęcić. Ale jakby nikt nie krytykował, to popadłabym w samouwielbienie, a to prowadzi do szybkiego, ale bardzo bolesnego upadku. Krytyka motywuje i uczy. Jak ktoś mi mówi, że to i to jest źle, albo można to zrobić lepiej, to staram się nad tym pracować, poprawiać, czasem coś czytać na ten temat, żeby więcej nie popełniać tych samych błędów. To dla mnie bardzo ważne i bez tego nie rozwijałabym się i stanęłabym gdzieś na poziomie podstawówki, bo wtedy zaczęłam pisać. Każdy taki miły komentarz dużo dla mnie znaczy, bo utwierdza mnie w przekonaniu, że warto pisać, że mam dla kogo i komuś się to podoba. Jednak te negatywne też są ważne, bo pokazują, nad czym muszę jeszcze popracować, a zdaję sobie sprawę z tego, jak wiele mi jeszcze brakuje do ideału. :)

      Usuń
  3. To jest naprawdę SUPER bardzo mi się podoba .! :D
    Zapraszam na mojego bloga http://katiaopowiadania.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń

SZEROKA LISTA