[Betowały Lily i Akira.]
***
– Mikołaj? Mikołaj jest tylko dla
małych dzieci! – powiedziała Emilia, patrząc na siedemnastoletnią córkę z
dezaprobatą. – Nie zachowuj się jak rozpieszczony bachor!
Laura
nie lubiła, kiedy matka podnosiła na nią głos. Czuła się wtedy taka bezradna i
słaba. Pytanie o mikołajkowe prezenty miało być porannym żartem, takim dla
rozluźnienia atmosfery. Ostatnio za dużo było między nimi spięć i
niepotrzebnych konfliktów z błahych powodów. Pragnęła to zmienić. Niestety, po
raz kolejny przekonała się, że dobre chęci tylko jednej ze stron nigdy nie
wystarczą, aby w domu zapanował spokój.
Spojrzała
zrezygnowana na kobietę, która po raz kolejny zatopiła wzrok w stercie
dokumentów. Nie rozumiała, dlaczego pracuje bez przerwy, chociaż wcale nie
musi. Przynosiła do domu góry dokumentów, które powinni uzupełniać jej
pracownicy. Miała od tego księgowych, pracowników w kadrach, prawników, których
zadaniem było przygotowywanie umów, sprawdzanie kontraktów, robienie zestawień.
Od zawsze jednak to matka wykonywała ich pracę i jeszcze im za to płaciła.
Kiedy Laura
miała pięć lat, lubiła bawić się w dom. Siadała przy plastikowym, zielonym
stoliku i przekładała kartki z rysunkami, zerkając co chwilę na matkę i
sprawdzając, czy przyjęła odpowiednią pozycję. Potem rysowała i znów
przekładała kartki. Taka zabawa trwała godzinami. Podobnie było w mikołajki.
Dziewczynka wyjęła blok rysunkowy z szafki,
po czym, siadając przy swoim stoliku, wyrwała je wszystkie po kolei. Wzięła
czarny flamaster i zaczęła rysować szlaczki. Po chwili zreflektowała się i
wyprężyła kręgosłup, unosząc podbródek do góry. Spojrzała na matkę kątem oka,
uśmiechając się delikatnie. Stwierdziła, że przyjęła wystarczająco dostojną postawę
i powróciła do poprzedniego zajęcia, pilnując jednak, aby nie pochylać się za
bardzo nad stolikiem.
Po dwóch godzinach zabawy – rysowania
szlaczków – całe jej ciało było zdrętwiałe. Dziecko nie mogło pojąć, jak
rodzicielka wytrzymuje tę torturę całymi dniami. Nagle Laura przypomniała sobie
wczorajszą rozmowę z przedszkola.
– Mamo? – zaczęła nieśmiało. Wiedziała, że kobieta nie znosi, kiedy
przeszkadza się jej w pracy, ale koniecznie chciała się czegoś dowiedzieć.
– Tak? – zapytała Emilia, nie odrywając wzroku od czternastego punktu
umowy.
– Dlaczego Mikołaj nie przynosi mi prezentów? Inne dzieci w przedszkolu
co roku chwalą się zabawkami i słodyczami. Ja nigdy nic od niego
nie dostałam. Pani mówi, że tylko grzeczne dzieci dostają zabawki, a te
niegrzeczne – rózgi. Ja się bardzo starałam, żeby być grzeczna, ale i tak nic
nie dostałam. Czy jestem niegrzeczna? A może Mikołaj o mnie zapomniał, bo
przecież rózgi też mi nie przyniósł. – Matka, zdziwiona takim wywodem, spojrzała
na swoje dziecko.
– Nie jesteś niegrzeczna, a Mikołaj nie istnieje – odpowiedziała
pozbawionym emocji głosem. – To tylko taka bajka, którą rodzice opowiadają
dzieciom. Prezenty kupują rodzice, a nie żaden Mikołaj. Tylko małe dzieci
wierzą w takie rzeczy. Ty już jesteś dużą, mądrą dziewczynką. Nie powinnaś
wierzyć w takie bzdury. – Ponownie odwróciła się do biurka i pogrążyła w pracy.
Laura podreptała do
swojego pokoju, a po jej policzkach popłynęły łzy. Dziewczynka nie chciała
wcale być duża ani mądra. Chciała dostać od Mikołaja lalkę i czekoladę. Nie
rozumiała, dlaczego Święty o niej zapomniał.
Nastolatka
pokręciła głową z niedowierzaniem, kiedy przypomniała sobie tamtą chwilę. Teraz
nie liczyła już nawet na śniadanie od matki, a co dopiero mówić o prezentach
mikołajkowych. Przecież była duża i mądra, mogła sama o siebie zadbać.
Czerwone
czapki z pomponami były wszędzie. W szkole, w autobusie, na ulicy, w sklepach.
Mikołajkowe szaleństwo opanowało całe miasto, co działało dziewczynie na nerwy.
Nawet w restauracji grało radio, w którym na okrągło leciały świąteczne, wesołe
piosenki.
Laura
nie znosiła świąt, prezentów, śniegu i całego tego szaleństwa. Nie mogła się
już doczekać, aż to wszystko się skończy. I wcale nie chodziło o to, że
prezenty uważała za coś złego. Gdzieś w jej podświadomości zapisany był fakt,
że czas prezentów, jest dla niej okresem wstydu, kpin i wyśmiewania. Tak zawsze
traktowali ją rówieśnicy, kiedy mówiła, że nie dostała nic od Mikołaja. Teraz,
w liceum, nie miało to żadnego znaczenia, ale i tak ten okres źle się jej
kojarzył.
Upiła
łyk gorącej czekolady. Słodki płyn przyjemnie rozgrzewał ją od środka.
Mahoniowe meble restauracji wraz z czerwonymi obrusami i ciemno-zielonymi
ścianami tworzyły przytulny, ciepły klimat. Dziewczyna musiała przyznać, choć
przyszło jej to z trudem, że mogłaby polubić tę całą świąteczną atmosferę, gdyby
nie przeżywała jej w samotności. Teraz wydawało się być za późno. Lata spędzone
przy wciąż pracującej matce zrobiły swoje. Nie potrafiła cieszyć się nastrojem,
który w rodzinnym domu był skutecznie zabijany. Chociaż na zapach goździków i
cynamonu instynktownie się uśmiechała,
nie była w stanie powiedzieć do nikogo „wesołych świąt”.
Nie
siedziała w kawiarni bez przyczyny. Czekała na Kubę. Jej pierwszy związek miał
się całkiem nieźle. Byli parą od półtora roku. Nie nudzili się ze sobą. Nie
brakowało im tematów do rozmów ani pomysłów na spędzanie razem czasu. Chłopak
odkrywał w niej wciąż coś nowego, poznawał od strony, której nie miał okazji
poznać nikt inny. Wciąż go czymś zaskakiwała. On nie pozostawał jej dłużny.
Wszedł
do lokalu w czarnej, flauszowej kurtce, opleciony długim, czerwonym szalikiem.
Czarne włosy ukryte były pod mikołajkową czapką. Dziewczyna uśmiechnęła się na
ten widok. Było mu do twarzy w tym stroju. Przytulili się i pocałowali
delikatnie na powitanie, po czym Kuba zajął miejsce naprzeciw swojej partnerki.
– Wiesz, że nie znoszę świąt, a
tym bardziej Świętego Mikołaja – powiedziała rozbawiona, ściągając czapkę z
głowy nastolatka, aby bliżej się jej przyjrzeć.
– Wiem, ale mam dla ciebie
niespodziankę.
Okazało
się, że rodzice chłopaka wyjechali na dwa tygodnie i zostawili mu puste
mieszkanie. Pozwolili zaprosić do siebie Laurę na tak długo, jak tylko chce.
Wieczór
minął im na oglądaniu filmów, rozmowach i żartach. Nigdy nie mieli dość swojego
towarzystwa i byli pewni, że tak pozostanie już na zawsze. Dochodziła pierwsza w
nocy, kiedy kolejna komedia dobiegła końca. Laura leżała z głową na piersi
chłopaka i ręką oplatającą jego talię. On obejmował ją ramieniem, a drugą ręką
bawił się kosmykiem jej włosów. Oczy same im się zamykały.
– Jest coś jeszcze, co chciałbym ci
podarować – powiedział chłopak, nim oczy dziewczyny zamknęły się na dobre.
Wręczył jej
średniej wielkości pudło zapakowane w ozdobny papier. Dziewczyna nie mogła
uwierzyć, że to dla niej. Delikatnie odwijała papier, nie chcąc go zniszczyć.
Kiedy już udało się otworzyć pudełko, wstrzymała oddech z wrażenia. W pudełku leżała
śliczna, porcelanowa lalka z długimi blond włosami, bladą cerą i rumianymi
policzkami, a zaraz obok ogromna tabliczka mlecznej czekolady.
– Kuba, ona jest prześliczna –
powiedziała zachwycona, tuląc do siebie zabawkę. – Dziękuję!
– Nie ma za co. To, żebyś
pamiętała, że Mikołaj jest też dla dorosłych – odparł, całując ukochaną w czoło
i przytulając do ciebie. Był od niej wyższy, a jego ramiona dawały jej poczucie
bezpieczeństwa.
– Śpij już – powiedział,
wyłączając telewizor. – Dobranoc.
– Jesteś najlepszym mikołajkowym
prezentem – wyszeptała, mocniej wtulając się w jego ciało. Po chwili oboje już
spali.
Jak coś, co wyszło spod twojego"pióra" miałoby się nie spodobać. Uwielbiam takie twoje lekkie one-shoty. Świetnie się je czyta. Niby mają prostą treść, ale zawsze wspaniały przekaz. Fajnie czasem przeczytać coś takiego, co sprawia,że na końcu się uśmiecham i czytam jeszcze raz. Coś mnie poruszyło w tej jednopartówce, nie umiem tego sprecyzować, ale jest w niej ''to coś''. Świetny prezent na Mkołajki ;-)
OdpowiedzUsuńJesteś świetną pisarką . Jeśli ktoś Cię kiedykolwiek skrytykuje , nie wierz mu . Twoje opowiadanie są najlepsze jakie do tej pory czytałam . A nawet lepsze , niż wiele książek które czytałam . Nie przestawaj pisać , ok ? Jesteś świetna :)
OdpowiedzUsuńDzięki. :) Aż się zarumieniłam przez te komplementy. Pisać nie przestanę, bo to jedna z tych rzeczy, które kocham i dla których jestem w stanie wiele poświęcić. Ale jakby nikt nie krytykował, to popadłabym w samouwielbienie, a to prowadzi do szybkiego, ale bardzo bolesnego upadku. Krytyka motywuje i uczy. Jak ktoś mi mówi, że to i to jest źle, albo można to zrobić lepiej, to staram się nad tym pracować, poprawiać, czasem coś czytać na ten temat, żeby więcej nie popełniać tych samych błędów. To dla mnie bardzo ważne i bez tego nie rozwijałabym się i stanęłabym gdzieś na poziomie podstawówki, bo wtedy zaczęłam pisać. Każdy taki miły komentarz dużo dla mnie znaczy, bo utwierdza mnie w przekonaniu, że warto pisać, że mam dla kogo i komuś się to podoba. Jednak te negatywne też są ważne, bo pokazują, nad czym muszę jeszcze popracować, a zdaję sobie sprawę z tego, jak wiele mi jeszcze brakuje do ideału. :)
UsuńTo jest naprawdę SUPER bardzo mi się podoba .! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga http://katiaopowiadania.blogspot.co.uk/