[Betowała Akira]
****
Kochany!
Zawsze byłeś
ze mną. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek było inaczej. Czy płakałem przez
ciebie? Tysiące razy. Czy cierpiałem? Dobrze wiesz, że tak. Ale to wszystko
jest przecież nieważne. Nieważne w porównaniu z tą całą radością, jaką mi
dawałeś każdego dnia.
Pamiętasz, jak
mówiliśmy „na zawsze razem”? To było takie oczywiste. Dla mnie jest nadal.
Cokolwiek by się nie stało, zawsze będę przy tobie. Nie ciałem, ale sercem.
Wiesz dobrze, że ono należy do ciebie.
Granica między
miłością braterską a miłością kochanków okazała się cienka jak nić pajęczyny –
niemal niezauważalna. Pamiętasz? Nie było żadnej rewolucji. To wszystko było
dla nas tak naturalne i zwyczajne, chociaż wcale nie powinno tak być. Zaczęło
się od pocałunków w policzek – tak niewinnie. Potem niewiele znaczące muśnięcia
warg – zupełnie nieszkodliwe. W końcu namiętne pocałunki – już nie tak
niewinne, ale dla nas nic niezwykłego. Nie wiem nawet, w którym momencie twój
dotyk zaczął sprawiać mi tak niebiańską przyjemność. Pokochałem cię w każdy z
możliwych sposobów. Byłeś dla mnie bratem, przyjacielem, a w końcu wielką
miłością, której zawsze szukałem i najwspanialszym na świecie kochankiem.
Zawsze oddzielaliśmy od siebie te trzy sfery naszych relacji na tyle, żeby nie
wpływały na siebie, a jednocześnie łączyliśmy tak, że tworzyły zgraną jedność.
Sława była
często uciążliwa. To, co my uważaliśmy za normalne, dla innych było
przestępstwem i czymś odrażającym. Musieliśmy ukrywać to wszystko, co z każdym
dniem się w nas budziło coraz bardziej. Ale odnajdywaliśmy tę więź w prostych
braterskich gestach. Było nam tak cudownie. Mieliśmy wszystko, o czym
marzyliśmy. Spełnialiśmy nasze marzenia i dawaliśmy sobie tak wiele miłości.
Pamiętasz nasz
pierwszy raz? Niezwykle mnie rozśmieszyło, gdy zapytałeś, czy boję się swojego
pierwszego seksu. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że myślałeś, że byłem
prawiczkiem. Nie zapomnę tej zdziwionej miny, kiedy oznajmiłem, że już to
robiłem. Dałeś mi tamtej nocy tyle przyjemności, ile nie dała mi w życiu żadna
dziewczyna. Ja tobie też, prawda? Wiem, że ci się podobało. Potem kochaliśmy
się jeszcze nie raz. Zawsze było wspaniale, z uczuciem i namiętnością. To, co
się między nami działo, było rzeczywiste, a wydawało się tak nierealne
zarazem.
Żaden z nas
nie przestał oglądać się za dziewczynami. Nie wymagaliśmy od siebie
wyłączności. Często spotykaliśmy się z nimi, a nawet spędzaliśmy upojne noce.
Nasza relacja była braterskim rytuałem, a my poza nią byliśmy przecież hetero.
Żaden z nas nie kwestionował tego układu.
Był taki
dzień, a właściwie wieczór, który spędziliśmy na rozmowach. Pamiętasz?
Powiedziałem ci wtedy, że moje życie zakończy się dopiero wtedy, kiedy poczuję,
że nie mam już nic więcej do zrobienia i do osiągnięcia na tym świecie. Zapytałeś, jak chcę umrzeć. W nocy. Patrząc w
gwiazdy. Czując delikatny wiatr na skórze. W idealną noc. Taką, jakie
uwielbiam. Powiedziałeś, że chciałbyś umrzeć wtedy ze mną, bo beze mnie nic nie
ma sensu. Ja chcę jednak, żebyś żył dalej. Nie umieraj przeze mnie. To nie ma
sensu. Moja śmierć to mój wybór, ale nie jestem w stanie pogodzić się z tym, że
mógłbym być przyczyną twojej.
Czekałem na taką
noc jak dziś od miesiąca. Dałem temu światu i dostałem od niego już wszystko,
co mogłem. Ja na złość od miesiąca nie było takiej pięknej nocy. Zabawne,
prawda? Zupełnie, jakby świat chciał na siłę mnie tu zatrzymać. Ale z drugiej
strony dobrze się stało. Miałem dużo czasu do przemyśleń. Mogłem dokładnie
wszystko zaplanować, co okazało się nie takie łatwe. Wybrałem już wieżowiec.
Ten najwyższy w mieście. Stąd jest najlepszy widok i oczywiście będę miał
pewność, że wszystko się uda. Mimo że pogodziłem się ze swoją decyzją, jest mi
ciężko. Obiecałem ci to, ale nie jestem w stanie dotrzymać danego słowa. Nie
mogę tak po prostu podejść i powiedzieć, że to mój ostatni dzień i więcej już
mnie nie zobaczysz. To mi tylko utrudni sprawę, bo wiem, że chciałbyś mnie
powstrzymać. Nie mogę też odejść bez pożegnania, dlatego piszę ten list.
Wyszedłeś i wrócisz późno. Niech to będzie taki mój pocałunek na dobranoc dla
ciebie.
Nigdy niczego
nie żałowałem. Byłem szczęśliwy aż do końca. Może to cię nie pocieszy, ale to
dzięki tobie moje życie i śmierć były takie wspaniałe. Wiedz, że kocham cię i
nigdy nie przestanę.
Twój Bill
PS Nie wiem, co mnie czeka po
drugiej stronie, ale spadając, będę
miał przed oczami twoją twarz. Wiem, że któregoś dnia do mnie dołączysz, więc
nie mówię żegnaj. Nie płacz za mną, bo ja będę nad tobą czuwał i będzie mi
przykro. Uśmiechaj się, bo to była dobra śmierć. Najlepsza. Niech twoja też
taka będzie. Będę czekał po drugiej stronie. Do zobaczenia. I dobranoc, braciszku.
Tom
otarł jedną, samotną łzę ze swojego policzka i uśmiechnął się do siebie. To już
pięć lat. Czytał ten list nie raz. Jednak teraz, kiedy stał na tym samym dachu
co jego brat tamtej nocy, a noc była taka, jaką obaj uwielbiali, przeżywał
wszystko jeszcze bardziej. Czuł się teraz tak samo spełniony jak Bill wtedy. Z
zapalniczki, którą chłopak trzymał w ręku, wydobył się jasny płomień, który
chwilę później przeniósł się na kartkę papieru. Tom otworzył dłoń. Płonący
karton opadł na betonową posadzkę. Ich miłość pozostanie tylko między nimi.
Zbliżył się do krawędzi dachu i odwrócił się do niej tyłem.
– Nie musisz dłużej czekać, Billy. Już ani minuty. – Przechylił
się do tyłu. Widział gwiazdy, a w nich twarz ukochanego braciszka. Na skórze
czuł chłodny, kojący wiatr. Czuł się szczęśliwy. – To była dobra śmierć.
Najlepsza – wyszeptał słowa brata,
spadając…
Boże płakałem jak to czytałem brawo !!!! Boże teraz ryczę jak dziecko ,ale co z tego jest warto to jest piękne :]
OdpowiedzUsuńto było pięknie, brak słów
OdpowiedzUsuń