poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Gdy listopad płacze.

 UWAGA!!! TWINCEST (miłość bliźniaków) 18+
[Betowała Akira]
 ******

            Jesienny deszcz idealnie maskował rozmazujące makijaż łzy na twarzy młodego chłopaka. Wokalista nie rozumiał wydarzeń, jakie miały miejsce w czasie ostatnich sześciu miesięcy, a tym bardziej nie pojmował tego, co działo się przez ostatnie dwa dni. Parkowe alejki rozmywały się przed jego oczami. Zwolnił bieg i opierając się plecami o stary, masywny dąb, osunął się na pokrytą jesiennymi liśćmi ziemię. Nie zwracając uwagi na wilgoć, przegniłą ściółkę a nawet ulewny deszcz, ukrył twarz w dłoniach, chcąc rozpłynąć się w listopadowej mgle. Uciekał. Przed sobą, przed bratem, przed domem i pracą, przed tak zwanymi przyjaciółmi, przed wszystkim. Zwyczajnie uciekał.
            Zaczęło się niewinnie. To banalne, bo wszystko, co kończy się tragicznie, zawsze zaczyna się niewinnie. A przecież nic w jego życiu nigdy nie wydawało się banalne i zwyczajne. W ich życiu. Nigdy nie mówił o sobie „ja”, aż do dziś. Tego dnia miał wrażenie, że jego „my” przestało istnieć, zostało mu brutalnie wydarte i zostawiło jedynie pustkę po tym, co było od zawsze i właśnie umarło. Czy to miłość ich zabiła?
            Tysiące pytań w głowie i brak jakichkolwiek odpowiedzi, w połączeniu z niewyobrażalnym bólem, wściekłością oraz żalem, przyprawiały go o mdłości. Przecież o to nie prosił. O jego miłość, o to, żeby ktokolwiek wiedział, o zapomnienie fanów. Czy komplikacje na wszystkich możliwych płaszczyznach życia są oznaką dorosłości? Bo skoro tak, to on woli pozostać naiwnym dzieciakiem. Ale chyba czas wyjaśnić, co tak naprawdę się wydarzyło, bo nie znając chociaż zarysu całej historii, nikt nie zrozumie, jak tragiczna była pozycja skulonego pod dębem chłopaka.
            Tom od zawsze był blisko, opiekował się nim, bronił go, pomagał, jak tylko potrafił. Był najlepszym bratem bliźniakiem, jakiego ktokolwiek mógł sobie wymarzyć. I dany był właśnie Billowi. Młodszy z braci zawsze doceniał ten niezwykły dar i wiedział, że to najważniejszy element jego egzystencji. I chociaż zdawało się, że ważniejszy być nie może, pół roku temu większa dawka alkoholu uświadomiła mu, że to nie prawda. Ten jeden wieczór przeniósł ich relacje na zupełnie inny poziom. Miłość fizyczna była czymś zakazanym, czymś niebezpiecznym, na co nie mieli odwagi się zdecydować przez te wszystkie lata, chociaż pragnienie jej rozwijało się w nich coraz bardziej. Aż do tego wieczoru. A potem byli tylko „oni”.
            W świecie, w jakim żyli, nic nie było pewne. Po latach koncertów przy wypełnionych po brzegi halach, milionach sprzedanych płyt, wielu sukcesach, ale też licznych wpadkach, przyszedł dziwny czas. Czas, kiedy o zespole młodych, bo dopiero dwudziestokilkuletnich chłopaków, przestało się mówić. Współpraca w wytwórni nie szła najlepiej. Oni nie mogli napisać żadnego dobrego utworu, a te, które proponowała wytwórnia, im się nie podobały. Więc nie było nowej płyty, nowej piosenki, koncertów. Była tylko świadomość, że ludzie o nich zapominają, a w ich życiu zaczyna brakować dynamiki.
Godziny spędzone w samotności, w czterech ścianach pustych domów, telefoniczne rozmowy tracące sens, a tym samym kończące się przy trzecim zdaniu. To, co łączyło ich czwórkę, się wypalało. Wszyscy to czuli, ale nikt nie odważył się powiedzieć tego głośno. Tylko takie życie znali i właśnie je tracili. Nie wiedzieli, co będzie dalej.
Taka sytuacja najbardziej bolesna była dla Billa. Bał się tego, co ich czeka. Nie mógł nic zrobić, ale wiedział, że gdy ostatecznie ich kariera się skończy, tylko on nie będzie potrafił znaleźć sobie nowego miejsca. Zespół trzymał ich razem. I gdyby nie to, nawet Toma nie byłoby przy wokaliście. Ale jeszcze był, więc chłopak pragnąc zatrzymać te strzępy cudownej przeszłości, szukał spokoju i ukojenia przy własnym bracie. W jego ramionach, w jego łóżku, w jego pościeli. Najbliżej jak się dało.
Wiedział, że to nie na zawsze. Gdy Tom nie wracał na noc, młodszy z bliźniaków wiedział, że w tej chwili nie należy do niego. Bo ostatecznie Tom chciał innego życia, kobiety, rodziny. Nawet kiedy byli najbliżej, kiedy trwali połączeni w rozkoszy i ekstazie, starszy z nich powtarzał w kółko, jak chore jest to, co robią. I nie widział łez drugiego.
W takim świecie, w jakim oni żyli, niedomknięte drzwi są początkiem tragedii, przyjaciel przez nie zaglądający staje się w jednej chwili wrogiem. Świat wali się w minutę. Georg nie chciał zrozumieć, jak mogą tak się kochać. Gustav też nie słuchał wyjaśnień. Odeszli następnego dnia, nawet nie odwracając się na chwilę. Wtedy było dziś.

Nie dotykaj mnie nigdy więcej! – krzyczał na niego Tom, kiedy za dwójką starszych muzyków zatrzasnęły się drzwi..
– Zawsze to powtarzasz, a potem sam do mnie przychodzisz! Jak możesz mi to robić! – odpowiadał załamującym się głosem, dławiąc się własnymi łzami. – Chcesz może jeszcze mi uświadomić, jak bardzo nienormalny jestem, kochając się z tobą i myśląc, że zawsze przy mnie będziesz?! Oświecę cię, wiem to doskonale, szkoda tylko, że nie zauważasz, że w tym łóżku nie jestem sam!
– Już nie pamiętasz, kto mnie w to wciągnął?! Byłem pijany, a ty błagałeś, żebym cię przeleciał! – krzyczał, rozwścieczony słowami brata. – Nie słuchałeś, kiedy mówiłem, żebyś przestał, że to się źle skończy! Ani wtedy, ani żadnej innej nocy!
– Uwielbiasz, kiedy z tobą jestem! Sam siebie nie jesteś w stanie zmusić do myślenia, że jest inaczej!
– Uwielbiam seks z kimkolwiek! Taka już moja natura! A jeżeli ty niemal każdej nocy pchasz mi się do łóżka, a ja nie mogę się powstrzymać, to już nie moja wina! – wykrzyczał z szyderstwem i drwiną malującymi się na jego twarzy.
– A czyja?! Może moja?! Posłuchaj sam siebie! To, co mówisz, nie ma najmniejszego sensu!
– Dobrze, że to, co ty mówisz i robisz, ma zawsze sens! Dzięki temu właśnie nam spieprzyłeś karierę!
– A więc to moja wina?! Nasza kariera nie istnieje już od ponad roku! Oni potrzebowali tylko pretekstu, żeby odejść! – Piosenkarz osunął się w bezsilności na zimną terakotę.
– A ty im go dałeś! Widziałeś, z jakim obrzydzeniem na nas patrzyli?!
– Dokładnie tak, jak ty teraz patrzysz na mnie – powiedział już ciszej i spokojniej. – Nie zniosę tego, Tom. To za dużo. Nie zniosę twojej nienawiści. – Wstał z podłogi i wybiegł z domu, przy wejściu chwytając jedynie ciepłą bluzę wiszącą na wieszaku przy drzwiach.
– Bill, zaczekaj! Przepraszam… – usłyszał, zatrzaskując za sobą drzwi, ale nie zatrzymał się. Biegł przed siebie.
           
            Kłótnie z bliźniakiem zawsze były momentami wykrzyczenia sobie wszystkiego, co skrywali i co bali się powiedzieć w normalnych sytuacjach. Ale nigdy nie spodziewał się, że brat go znienawidzi. A to zobaczył w jego oczach. Nienawiść i obrzydzenie wobec wszystkiego, co ich łączyło. Tom nienawidził tego, co było sensem życia Billa. Więc po co skrywać się przed deszczem, skoro ma się ochotę w nim rozpuścić. Po tym, co się wydarzyło, nic nie będzie takie samo.
            Nie było już zespołu, kariery, wielkich pieniędzy i sławy. Bał się, że nie będzie też rodziny, brata, bez którego nie potrafił żyć. Bill płakał, listopad płakał… Tom płakał.
            Starszy z braci, dopiero słysząc zatrzaskujący się zamek, zrozumiał, co zrobił. Zawiódł swojego małego braciszka. Nie rozumiał, dlaczego powiedział mu wszystkie te okropne rzeczy, których naprawdę nie myślał. Bo uwielbiał kochać się z Billem i nie raz sam zabiegał o jego uwagę. I to on nie domknął drzwi. Więc dlaczego zrzucił całą winę na młodszego i słabszego z nich?
            Wybiegł z domu i jego głównym celem było odnalezienie wokalisty. Był gdzieś tam zupełnie sam pośród srebrnych kropel deszczu. Załzawione oczy utrudniały poszukiwania, ale jego bliźniacza intuicja prowadziła go bezbłędnie ulicami, alejkami, prosto pod stary dąb.
            Widząc skuloną pod drzewem postać, jeszcze bardziej chciało mu się płakać z poczucia winy. Usiadł tuż obok i obejmując wycieńczone ciało brata, przyciągną i przytulił do swojej klatki piersiowej. Gładząc mokre włosy brata, zaczął szeptać mu do ucha.
– Przepraszam, nie chciałem, Billy. – Tulił go do siebie, chcąc utwierdzić w przekonaniu, że jest i zawsze będzie przy nim i dla niego. Po dłuższej chwili ciszy między nimi powiedział jedno słowo. – Uciekasz.
– Tak – odpowiedział mu słaby głos.
– Przede mną.
– Nie. Przed „nami” i rzeczywistością.
– Kochasz „nas”. I ja też „nas” kocham.
– Wiem. Kochamy „nas”. Kochamy siebie nawzajem. Ale wszyscy inni „nas” nienawidzą. Nawet ty „nas” za tę miłość nienawidzisz.
– To nie prawda. Czasem tylko trochę się boję. Ale mamy naszą miłość i to jest najważniejsze.
– Ale ona nie zmieni rzeczywistości.
– My możemy.
– Nie. Jesteśmy za słabi.
– Mamy dom. Nasz dom to my jako rodzina. Dom to siła. Nasza największa siła. Wracajmy już do domu.
– Wracajmy… do domu.

2 komentarze:

  1. Pisz częście takie opowiadania,uwielbiam je i twincest.Naprawdę jesteś wszechstronna.
    Kitty

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy blog :D Podoba mi się tu u Ciebie :D Twincest też fajnie piszesz :D Co prawda nie taki hardcore jak ja ale miło się czyta :D

    OdpowiedzUsuń

SZEROKA LISTA