Zerwałam
się z krzesła i wyszłam do przedpokoju, aby zobaczyć, kto się tak rozbija. Moim
oczom ukazał się obrazek, złożony z trzech, ledwo stojących na nogach dziewczyn.
Podpierały się o ścianę i o siebie nawzajem, próbując wejść głębiej do
pomieszczenia. Niestety, plączące się nogi bardzo utrudniały im zadanie, co
zakończyło się głośnym upadkiem całej trójki na starą, dawno niepastowaną już podłogę.
Patrzyłam na to wszystko z boku, opierając się, z założonymi rękami, o ścianę
obok wejścia do kuchni. Co raz któraś z moich współlokatorek łapała ręką za
niewielką szafkę, stojącą w przedpokoju. Jednak ktoś musiał zakończyć całe to
przedstawienie, zanim któraś z nich zrobiła sobie krzywdę.
– Roxi, żałuj, że cię z nami nie
było – bełkotała Abby, próbując oderwać ręce od ściany, nie tracąc przy tym
równowagi. Tak, też podzielałam jej zdanie. Z pewnością łatwiej zniosłabym
kolejne nieudane rozmowy kwalifikacyjne następnego dnia.
Pokręciłam
głową z politowaniem, stwierdzając, że najwyższy czas odholować je do łóżek. Na
pierwszy ogień poszła Mia, bo jej mina wskazywała na to, że była w stanie
zasnąć w każdej chwili, niezależnie od pozycji, w jakiej się akurat znajdywała.
Zarzuciłam sobie jej ramię na szyję, obejmując ją jedną ręką w talii i
zaprowadziłam do odpowiedniej sypialni. Nie było to łatwe, bo właściwie
musiałam ciągnąć dziewczynę za sobą.
Kiedy
opuściłam pomieszczenie, moim oczom ukazał się dość zabawny obrazek. Na środku
korytarza stał Ethan, a na jego szyi uwieszona była Abby, która piszczała z
zachwytu tylko sobie znane słowa i starała się ucałować mojego gościa. Ten
zrobił skrzywioną minę i starał się uwolnić z jej objęć. Postanowiłam przybyć
mu na ratunek. Chwyciłam dziewczynę w talii, odciągając ją od aktora.
Poprosiłam, aby zajął się Chloe, która obecnie niemal nieprzytomna siedziała na
podłodze, oparta plecami o ścianę. Wskazałam mu jej sypialnię i podjęłam walkę
z blondynką, która obecnie pokładała się na moim barku, co jakiś czas mamrocząc
niezrozumiałe słowa i szarpiąc się podczas niezdarnych prób dosięgnięcia
mężczyzny. Zadanie nie było wcale łatwe. Bezwładna dziewczyna zdawała się ważyć
tonę, a jej starania o odzyskanie wolności – wyrwanie się z moich objęć –
sprawiały, że sama traciłam równowagę, ciągnięta w stronę ziemi przez
zamroczone alkoholem ciało.
Wbrew moim
obawom, Abby sprawiała problemy jedynie przy doprowadzaniu do łóżka. Kiedy jej
ciało zetknęło się z miękką pościelą, natychmiast zasnęła. Wychodząc z jej
sypialni i zamykając za sobą cicho drzwi, dobiegły do mnie ciche, ale
przepełnione gniewem zdania. Moja trzecia współlokatorka przypomniała sobie o
bezwzględnym zakazie wchodzenia do jej pokoju prawdopodobnie w momencie, gdy
Ethan przykrywał ją kocem. Natychmiast weszłam do sypialni dziewczyny, ratując
go z opresji. Spojrzał na mnie wdzięcznym wzrokiem, po czym wyprostował się i
opuścił pomieszczenie. Ja natomiast starałam się wytłumaczyć pijanej, trochę
nadpobudliwej koleżance, iż tylko upewnialiśmy się, że trafi do własnego łóżka.
Trochę czasu minęło, zanim dała się przekonać, że to nic złego i już najwyższy
czas oddać się w objęcia Morfeusza.
Kiedy
mieszkanie wypełniła całkowita cisza, zaparzyłam nam kawę i zaprosiłam mojego
gościa do mojego pokoju. Odkurzony i uporządkowany wyglądał dużo lepiej niż za
pierwszym razem, kiedy do niego weszłam.
W oknach wisiały uprane, fioletowe zasłonki, łóżko było zaścielone, a
trzy obrazki mojego autorstwa, jakie zawiesiłam na ścianach, sprawiały, że
wnętrze wydawało się mniej surowe. Na biurku leżały dwie książki, które
pożyczyła mi Abby. Żałowałam, że nie mogłam zabrać ze sobą mojej małej kolekcji
z Polski, ale tu zamierzałam stworzyć nową. Obok książek leżał blok dużego
formatu i różne przybory plastyczne – od pędzli i farb, po kredki i węgiel. Minie
jeszcze sporo czasu, nim zaakceptuję to miejsce, jako mój własny dom, ale
napełnienie go życiem było pierwszym krokiem ku osiągnięciu tego celu. A kolory
i dodatki były tu konieczne, gdyż bez nich buro-śliwkowe ściany były bardzo
przygnębiające.
Odstawiłam
kubki z gorącym napojem na blacie i usiadłam na krześle. Ethan przycupnął na
krawędzi łóżka i spoglądał na mnie uważnym wzrokiem. Wydawał się nad czymś
mocno zastanawiać. Milczałam, nie chcąc mu przeszkadzać, ale cisza stawała się
coraz bardziej niezręczna. Już otwierałam usta, żeby się odezwać i zakończyć tą
krępującą sytuację, kiedy z ust mężczyzny padło pytanie.
– Jak właściwie masz na imię? –
Spojrzałam na niego zaskoczona, ale po chwili uświadomiłam sobie, że faktycznie
nigdy nie podałam mu mojego prawdziwego imienia. Znał jedynie to, które sam
wymyślił.
– Nazywam się Laura –
powiedziałam, zmieniając polską wymowę na angielską. Zastanowił się chwilę, po
czym na jego usta wypłynął szeroki uśmiech.
– Bardzo ładne imię – odparł. – I
lepiej do ciebie pasuje niż Roxi. Rysujesz? – Zaskoczyło mnie jego kolejne
pytanie. Po chwili wskazał głową na leżące na biurku przybory, dając do
zrozumienia, że to one wydały moje zainteresowanie sztuką.
– Trochę. Chodziłam do szkoły
plastycznej, ale teraz to chyba nie będzie miało większego znaczenia.
Zadawał
jeszcze wiele pytań: o dom, rodzinę, przyjaciół, marzenia i plany. Z początku
nie chciałam tyle o sobie zdradzać, ale potem zaczął mówić też o sobie, więc i
ja zaczęłam opowiadać coraz śmielej i więcej, chociaż wiele z tego, co mówiłam,
było mocno ocenzurowane przez gęstą sieć tajemnic mojego dawnego życia. Dzięki
niemu moje myśli oderwały się na chwilę od problemów z pracą i od rozmowy z
dziwaczną kobietą z sąsiedztwa. Nie wiadomo kiedy kawa zniknęła z kubków, za oknem
zapanowała względna cisza. W końcu i nasze głosy umilkły, powieki opadły i dwa
leżące na łóżku ciała zmorzył sen.
Irytujący,
jednostajny dźwięk docierał do mnie jak przez mgłę. Sen jeszcze nie do końca
mnie opuścił, oczy wciąż były zamknięte. Tylko ten dźwięk, coraz głośniejszy z
każdą kolejną sekundą, wybijał mnie z sennej krainy. Obok siebie poczułam ruch
i lekkie szturchnięcie w ramię. Jakiś zaspany głos wymamrotał krótkie
„odbierz”. Niemal w tym samym momencie spod mojej głowy zniknęła miękka poduszka,
co ostatecznie wyrwało mnie z błogiego stanu nieświadomości. Dopiero wtedy
dotarło do mnie, że śpię obok Ethan, a denerwujący dźwięk to dzwonek mojego
telefonu, który jakimś cudem leżał teraz na podłodze nieopodal łóżka.
Wyciągnęłam rękę i podnosząc urządzenie nacisnęłam zieloną słuchawkę. Przez
chwilę panowała cisza, po czym usłyszałam po drugiej stronie kobiecy, tak
dobrze mi znany głos. W pierwszej chwili byłam przerażona, za moment również
zła i zagubiona. Wiedziałam, że będę z nią musiała porozmawiać wcześniej czy
później, ale w tamtej chwili nie byłam na to gotowa. Spojrzałam na mężczyznę
leżącego obok, na darmo szukając u niego ratunku. Zobaczyłam jedynie poduchę,
pod którą ukrył głowę, aby nic nie przeszkadzało mu w drzemce. Musiałam się
uspokoić. Wzięłam głęboki oddech i odczekałam jeszcze chwilę, po czym odezwałam
się, kiedy emocje zostały opanowane.
– Cześć, mamo! Co słychać? –
zapytałam, jak gdyby nigdy nic.
– Co słychać? Ty mi lepiej
powiedz, gdzie się podziewasz. Dlaczego nie wróciłaś wczoraj na noc? – Już
czułam, że to nie będzie przyjemna rozmowa. Słyszałam w tonie, jakim się do
mnie zwracała. Poza tym, wczoraj? Nie było mnie w domu od trzech dni! Naprawdę
wcześniej nie zauważyła?
– Oh wybacz, to tylko jedna noc i
na pewno się więcej nie powtórzy. Zaraz będę w domu. A nie, czekaj, jednak nie
będę. Ani dziś, ani jutro, ani w ogóle nigdy – powiedziałam głosem
przepełnionym żalem i ironią. Jak, na boga, można nie zauważyć zniknięcia
własnego dziecka? Podejrzewałam, że tak może się stać, choć miałam nadzieję, że
jednak coś dla niej znaczę. Dla nich wszystkich. Jednak się myliłam.
– Jak to, nigdy? Co ty za bzdury
wygadujesz! Za pół godziny masz być w domu i dostaniesz taki szlaban, że się
nie pozbierasz! – zaczęła na mnie krzyczeć.
– Przykro mi, ale jest to
niemożliwe, a już na pewno nie w pół godziny. Poza tym rozmowy międzypaństwowe
są drogie, a nie wiem, czy chcesz wydawać na mnie fortunę. – Starałam się
zachować spokój, choć serce biło mi szybciej, a z nerwów zaczynały trząść się
ręce. Kobieta, która miała czelność nazywać się moją matką, była ostatnią
osobą, którą chciałam widzieć, z którą miałam ochotę rozmawiać. Nawet myślenie
o niej sprawiało, że przez moje ciało przechodziły ciarki powodowane gniewem,
irytacją i czystą nienawiścią.
– Międzypaństwowe?! Czy ty sobie
ze mnie żarty robisz?! Gdzie ty jesteś, do cholery?!
– Nie krzycz na mnie! –
podniosłam głos, nie mając zamiaru znosić jej wyrzutów ani chwili dłużej. –
Nagle taka dobra mamusia się z ciebie zrobiła?! Miałaś prawie dziewiętnaście lat,
żeby się wykazać! Teraz jest już za późno! Nie chcę mieć nic wspólnego z tobą i
całą tą popierdoloną rodziną! Nie dzwoń nigdy więcej, a najlepiej zapomnij, że
w ogóle istnieję! – Tymi słowami zakończyłam rozmowę. Rzuciłam telefon w kąt
łóżka i ukryłam twarz w dłoniach, ciężko oddychając, starałam się uspokoić
nienaturalnie szybkie bicie serca.
Nagle
poczułam dłoń na ramieniu. Odwróciłam głowę, napotykając zaciekawiony i
zmartwiony wzrok mojego towarzysza. Na jego twarzy malowało się pytanie o to,
czy nic się nie stało. Pokiwałam przecząco głową, ale nie odezwałam się ani
słowem. Gdybym to zrobiła, głos prawdopodobnie by mi się załamał i zalałabym
się łzami. Nie chciałam sobie na to pozwolić. Musiałam być teraz silna.
Doskonale znałam swoją matkę, wiedziałam, na co ją stać, żeby tylko osiągnąć
zamierzony cel. Byłam przygotowana na różne ataki. Ten telefon był jedynie
rozgrzewką przed maratonem, jaki wkrótce miał nadejść.
Ethan
objął mnie pocieszająco ramieniem, pomimo że ruch głowy, jaki wykonałam, zapewniał,
że nic się nie stało. Wyraz mojej twarzy musiał mówić coś zupełnie innego.
– Kto to był? – zapytał, chcąc
dowiedzieć się, co wyprowadziło mnie z równowagi.
– Moja matka – odparłam po chwili
ciszy, jaka między nami zapanowała. On skinął jedynie głową na znak zrozumienia
i więcej o nic nie zapytał. Byłam pewna, że chciał. Sama na jego miejscu
miałabym już całą listę rzeczy, o których chciałabym wiedzieć. Czułam, jak
bardzo chciał wyciągnąć ze mnie choćby niewielki kawałeczek tajemnicy. Ale jego
usta pozostały zamknięte. Widocznie uznał, że to zbyt drażliwy temat. Byłam mu
za to wdzięczna.
Spojrzałam na wyświetlacz
telefonu, żeby odczytać godzinę. Szósta trzydzieści. Za wcześnie, by wstawać,
ale wiedziałam, że emocje nie pozwolą mi ponownie zasnąć. Mimo to ułożyłam się
na łóżku obok mężczyzny i przymknęłam oczy, usiłując się zrelaksować i odegnać
niechciane myśli. Wyrzucenie z głowy wspomnienia o rozmowie z rodzicielką wcale
nie było łatwe.
Leżałam
tak bez ruchu kilka godzin. Cisza koiła moje nerwy. Ciepło oplatającego mnie
ramienia dawało namiastkę poczucia bezpieczeństwa, którego tak bardzo teraz
potrzebowałam. Cieszyłam się, że nie jestem sama.
Około
godziny dziesiątej z pokoju obok zaczęły dochodzić niepokojące odgłosy. Dopiero
wtedy, gdy ponownie sprawdziłam godzinę, zdałam sobie sprawę, jak długo leżałam
w bezruchu. Wstałam odrobinę za szybko, przez co zakręciło mi się w głowie.
Musiałam podeprzeć się o krzesło, żeby nie wylądować na podłodze. Udałam się do
pokoju Chloe, żeby sprawdzić, czy nie zrobiła sobie krzywdy. Wydawało mi się,
że to z jej pokoju dobiegały niepokojące dźwięki. Okazało się, że dziewczyna
spadła z łóżka, ale to jej nie obudziło. Spała dalej, przytulając do siebie
własnego buta. Stwierdziłam, że nie ma sensu jej budzić. Zajrzałam jeszcze do
pokojów Mii i Abby. Ta ostania już się obudziła i jęczała, że strasznie boli ją
głowa.
Ethan
również wstał i po chwili dołączył do mnie w kuchni. Przygotowałam dla
dziewczyn po szklance wody i tabletce środka przeciwbólowego, jaki znalazłam w
jednej z szafek. Następnie zabrałam się za przyrządzanie śniadania. Zrobiłam
trzy porcje jajecznicy, bo uznałam, że Mia i Chloe jeszcze długo nie zwleką się
z łóżek. Natomiast mi i mojemu „aniołowi stróżowi” już burczało w brzuchach.
Domyślałam się, że Abby też chętnie napełni swój żołądek czymś ciepłym. Nie
myliłam się. Po chwili stanęła w drzwiach, zwabiona przyjemnym zapachem, jaki
rozniósł się po całym mieszkaniu.
Ethan
wyszedł zaraz po śniadaniu, wzywany przez swoje zawodowe obowiązki. Zdjęcia, czy
próby – nie mam pojęcia. Nie dopytywałam się o szczegóły. Abby opowiadała mi
natomiast o różnych śmiesznych sytuacjach z wczorajszej imprezy. Mówiła o
chłopaku – Mark, albo jakoś podobnie – który założył się, że wyrwie pięć
dziewczyn do północy. Oczywiście mu się nie udało. Musiał biegać w bieliźnie po
ulicy. Była też dziewczyna – chyba Amanda – która wypiła tak dużo, że pomyliła
dostawcę pizzy ze swoim chłopakiem i rzuciła się na biednego małolata.
Chłopaczek miał podobno niecałe szesnaście lat i był, delikatnie mówiąc,
przerażony.
Do
południa wstały też dwie śpiące królewny, które miały takiego kaca, że nie
mogły znieść szumu wody lecącej z kranu. Postanowiłam opuścić je w ich
nieszczęściu i spróbować znaleźć jakieś zajęcie, za które mogłabym coś zarobić.
Niestety
ten dzień również nie okazał się owocny. Właściciele wszelkich barów i
restauracji od razu mówili, że nie ma tam dla mnie posady. Co prawda w
księgarni i w sklepie z akcesoriami domowymi obiecali, że się odezwą, ale nie
wiązałam z tymi miejscami wielkich nadziei. Kolejny dzień poszukiwań, których
efektów nie było widać, zakończyłam z trójką dziewczyn przed telewizorem.
– Wiecie, spotkałam wczoraj jakąś
sąsiadkę. Taka starsza kobieta. Strasznie była niemiła. Wszyscy się tu tak
zachowują – zapytałam, przypominając sobie wczorajszą sytuację.
– Pewnie to była pani Manfield.
Nie wszyscy tacy są. To wredna plotkara. Lepiej nie wdawać się z nią w dyskusje
– oświadczyła Mia.
– A co ci mówiła? – zapytała
Chloe, którą serial wyraźnie nudził i w tym temacie dostrzegła sposób na
ratunek.
– Insynuowała, że jestem z
marginesu i kazała mi wracać do domu. Zupełnie nie wiem, o co jej chodziło.
Chciałam tylko być miła i się z nią przywitać – przyznałam.
– Lepiej na nią uważaj. Skoro już
zwróciłaś na siebie jej uwagę, to bardzo zły znak. Ta kobieta to diabeł
wcielony. – Abby wcale mnie nie pocieszyła. Tym bardziej Chloe, która jej
przytaknęła i dodała, że w plotki tej „starej wiedźmy” – jak ją nazwała –
wierzą nawet najmilsi mieszkańcy. Miałam tylko nadzieję, że staruszka odpuści i
zostawi mnie w spokoju. Wzięłam sobie jednak do serca rady dziewczyn i
postanowiłam unikać jej jak ognia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz