piątek, 6 września 2013

11. Cienie przeszłości [MAD]

            Zerwałam się z krzesła i wyszłam do przedpokoju, aby zobaczyć, kto się tak rozbija. Moim oczom ukazał się obrazek, złożony z trzech, ledwo stojących na nogach dziewczyn. Podpierały się o ścianę i o siebie nawzajem, próbując wejść głębiej do pomieszczenia. Niestety, plączące się nogi bardzo utrudniały im zadanie, co zakończyło się głośnym upadkiem całej trójki na starą, dawno niepastowaną już podłogę. Patrzyłam na to wszystko z boku, opierając się, z założonymi rękami, o ścianę obok wejścia do kuchni. Co raz któraś z moich współlokatorek łapała ręką za niewielką szafkę, stojącą w przedpokoju. Jednak ktoś musiał zakończyć całe to przedstawienie, zanim któraś z nich zrobiła sobie krzywdę.
– Roxi, żałuj, że cię z nami nie było – bełkotała Abby, próbując oderwać ręce od ściany, nie tracąc przy tym równowagi. Tak, też podzielałam jej zdanie. Z pewnością łatwiej zniosłabym kolejne nieudane rozmowy kwalifikacyjne następnego dnia.

            Pokręciłam głową z politowaniem, stwierdzając, że najwyższy czas odholować je do łóżek. Na pierwszy ogień poszła Mia, bo jej mina wskazywała na to, że była w stanie zasnąć w każdej chwili, niezależnie od pozycji, w jakiej się akurat znajdywała. Zarzuciłam sobie jej ramię na szyję, obejmując ją jedną ręką w talii i zaprowadziłam do odpowiedniej sypialni. Nie było to łatwe, bo właściwie musiałam ciągnąć dziewczynę za sobą.
Kiedy opuściłam pomieszczenie, moim oczom ukazał się dość zabawny obrazek. Na środku korytarza stał Ethan, a na jego szyi uwieszona była Abby, która piszczała z zachwytu tylko sobie znane słowa i starała się ucałować mojego gościa. Ten zrobił skrzywioną minę i starał się uwolnić z jej objęć. Postanowiłam przybyć mu na ratunek. Chwyciłam dziewczynę w talii, odciągając ją od aktora. Poprosiłam, aby zajął się Chloe, która obecnie niemal nieprzytomna siedziała na podłodze, oparta plecami o ścianę. Wskazałam mu jej sypialnię i podjęłam walkę z blondynką, która obecnie pokładała się na moim barku, co jakiś czas mamrocząc niezrozumiałe słowa i szarpiąc się podczas niezdarnych prób dosięgnięcia mężczyzny. Zadanie nie było wcale łatwe. Bezwładna dziewczyna zdawała się ważyć tonę, a jej starania o odzyskanie wolności – wyrwanie się z moich objęć – sprawiały, że sama traciłam równowagę, ciągnięta w stronę ziemi przez zamroczone alkoholem ciało.
Wbrew moim obawom, Abby sprawiała problemy jedynie przy doprowadzaniu do łóżka. Kiedy jej ciało zetknęło się z miękką pościelą, natychmiast zasnęła. Wychodząc z jej sypialni i zamykając za sobą cicho drzwi, dobiegły do mnie ciche, ale przepełnione gniewem zdania. Moja trzecia współlokatorka przypomniała sobie o bezwzględnym zakazie wchodzenia do jej pokoju prawdopodobnie w momencie, gdy Ethan przykrywał ją kocem. Natychmiast weszłam do sypialni dziewczyny, ratując go z opresji. Spojrzał na mnie wdzięcznym wzrokiem, po czym wyprostował się i opuścił pomieszczenie. Ja natomiast starałam się wytłumaczyć pijanej, trochę nadpobudliwej koleżance, iż tylko upewnialiśmy się, że trafi do własnego łóżka. Trochę czasu minęło, zanim dała się przekonać, że to nic złego i już najwyższy czas oddać się w objęcia Morfeusza.
Kiedy mieszkanie wypełniła całkowita cisza, zaparzyłam nam kawę i zaprosiłam mojego gościa do mojego pokoju. Odkurzony i uporządkowany wyglądał dużo lepiej niż za pierwszym razem, kiedy do niego weszłam.  W oknach wisiały uprane, fioletowe zasłonki, łóżko było zaścielone, a trzy obrazki mojego autorstwa, jakie zawiesiłam na ścianach, sprawiały, że wnętrze wydawało się mniej surowe. Na biurku leżały dwie książki, które pożyczyła mi Abby. Żałowałam, że nie mogłam zabrać ze sobą mojej małej kolekcji z Polski, ale tu zamierzałam stworzyć nową. Obok książek leżał blok dużego formatu i różne przybory plastyczne – od pędzli i farb, po kredki i węgiel. Minie jeszcze sporo czasu, nim zaakceptuję to miejsce, jako mój własny dom, ale napełnienie go życiem było pierwszym krokiem ku osiągnięciu tego celu. A kolory i dodatki były tu konieczne, gdyż bez nich buro-śliwkowe ściany były bardzo przygnębiające.
Odstawiłam kubki z gorącym napojem na blacie i usiadłam na krześle. Ethan przycupnął na krawędzi łóżka i spoglądał na mnie uważnym wzrokiem. Wydawał się nad czymś mocno zastanawiać. Milczałam, nie chcąc mu przeszkadzać, ale cisza stawała się coraz bardziej niezręczna. Już otwierałam usta, żeby się odezwać i zakończyć tą krępującą sytuację, kiedy z ust mężczyzny padło pytanie.
– Jak właściwie masz na imię? – Spojrzałam na niego zaskoczona, ale po chwili uświadomiłam sobie, że faktycznie nigdy nie podałam mu mojego prawdziwego imienia. Znał jedynie to, które sam wymyślił.
– Nazywam się Laura – powiedziałam, zmieniając polską wymowę na angielską. Zastanowił się chwilę, po czym na jego usta wypłynął szeroki uśmiech.
– Bardzo ładne imię – odparł. – I lepiej do ciebie pasuje niż Roxi. Rysujesz? – Zaskoczyło mnie jego kolejne pytanie. Po chwili wskazał głową na leżące na biurku przybory, dając do zrozumienia, że to one wydały moje zainteresowanie sztuką.
– Trochę. Chodziłam do szkoły plastycznej, ale teraz to chyba nie będzie miało większego znaczenia.
            Zadawał jeszcze wiele pytań: o dom, rodzinę, przyjaciół, marzenia i plany. Z początku nie chciałam tyle o sobie zdradzać, ale potem zaczął mówić też o sobie, więc i ja zaczęłam opowiadać coraz śmielej i więcej, chociaż wiele z tego, co mówiłam, było mocno ocenzurowane przez gęstą sieć tajemnic mojego dawnego życia. Dzięki niemu moje myśli oderwały się na chwilę od problemów z pracą i od rozmowy z dziwaczną kobietą z sąsiedztwa. Nie wiadomo kiedy kawa zniknęła z kubków, za oknem zapanowała względna cisza. W końcu i nasze głosy umilkły, powieki opadły i dwa leżące na łóżku ciała zmorzył sen.
            Irytujący, jednostajny dźwięk docierał do mnie jak przez mgłę. Sen jeszcze nie do końca mnie opuścił, oczy wciąż były zamknięte. Tylko ten dźwięk, coraz głośniejszy z każdą kolejną sekundą, wybijał mnie z sennej krainy. Obok siebie poczułam ruch i lekkie szturchnięcie w ramię. Jakiś zaspany głos wymamrotał krótkie „odbierz”. Niemal w tym samym momencie spod mojej głowy zniknęła miękka poduszka, co ostatecznie wyrwało mnie z błogiego stanu nieświadomości. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że śpię obok Ethan, a denerwujący dźwięk to dzwonek mojego telefonu, który jakimś cudem leżał teraz na podłodze nieopodal łóżka. Wyciągnęłam rękę i podnosząc urządzenie nacisnęłam zieloną słuchawkę. Przez chwilę panowała cisza, po czym usłyszałam po drugiej stronie kobiecy, tak dobrze mi znany głos. W pierwszej chwili byłam przerażona, za moment również zła i zagubiona. Wiedziałam, że będę z nią musiała porozmawiać wcześniej czy później, ale w tamtej chwili nie byłam na to gotowa. Spojrzałam na mężczyznę leżącego obok, na darmo szukając u niego ratunku. Zobaczyłam jedynie poduchę, pod którą ukrył głowę, aby nic nie przeszkadzało mu w drzemce. Musiałam się uspokoić. Wzięłam głęboki oddech i odczekałam jeszcze chwilę, po czym odezwałam się, kiedy emocje zostały opanowane.
– Cześć, mamo! Co słychać? – zapytałam, jak gdyby nigdy nic.
– Co słychać? Ty mi lepiej powiedz, gdzie się podziewasz. Dlaczego nie wróciłaś wczoraj na noc? – Już czułam, że to nie będzie przyjemna rozmowa. Słyszałam w tonie, jakim się do mnie zwracała. Poza tym, wczoraj? Nie było mnie w domu od trzech dni! Naprawdę wcześniej nie zauważyła?
– Oh wybacz, to tylko jedna noc i na pewno się więcej nie powtórzy. Zaraz będę w domu. A nie, czekaj, jednak nie będę. Ani dziś, ani jutro, ani w ogóle nigdy – powiedziałam głosem przepełnionym żalem i ironią. Jak, na boga, można nie zauważyć zniknięcia własnego dziecka? Podejrzewałam, że tak może się stać, choć miałam nadzieję, że jednak coś dla niej znaczę. Dla nich wszystkich. Jednak się myliłam.
– Jak to, nigdy? Co ty za bzdury wygadujesz! Za pół godziny masz być w domu i dostaniesz taki szlaban, że się nie pozbierasz! – zaczęła na mnie krzyczeć.
– Przykro mi, ale jest to niemożliwe, a już na pewno nie w pół godziny. Poza tym rozmowy międzypaństwowe są drogie, a nie wiem, czy chcesz wydawać na mnie fortunę. – Starałam się zachować spokój, choć serce biło mi szybciej, a z nerwów zaczynały trząść się ręce. Kobieta, która miała czelność nazywać się moją matką, była ostatnią osobą, którą chciałam widzieć, z którą miałam ochotę rozmawiać. Nawet myślenie o niej sprawiało, że przez moje ciało przechodziły ciarki powodowane gniewem, irytacją i czystą nienawiścią.
– Międzypaństwowe?! Czy ty sobie ze mnie żarty robisz?! Gdzie ty jesteś, do cholery?!
– Nie krzycz na mnie! – podniosłam głos, nie mając zamiaru znosić jej wyrzutów ani chwili dłużej. – Nagle taka dobra mamusia się z ciebie zrobiła?! Miałaś prawie dziewiętnaście lat, żeby się wykazać! Teraz jest już za późno! Nie chcę mieć nic wspólnego z tobą i całą tą popierdoloną rodziną! Nie dzwoń nigdy więcej, a najlepiej zapomnij, że w ogóle istnieję! – Tymi słowami zakończyłam rozmowę. Rzuciłam telefon w kąt łóżka i ukryłam twarz w dłoniach, ciężko oddychając, starałam się uspokoić nienaturalnie szybkie bicie serca.
            Nagle poczułam dłoń na ramieniu. Odwróciłam głowę, napotykając zaciekawiony i zmartwiony wzrok mojego towarzysza. Na jego twarzy malowało się pytanie o to, czy nic się nie stało. Pokiwałam przecząco głową, ale nie odezwałam się ani słowem. Gdybym to zrobiła, głos prawdopodobnie by mi się załamał i zalałabym się łzami. Nie chciałam sobie na to pozwolić. Musiałam być teraz silna. Doskonale znałam swoją matkę, wiedziałam, na co ją stać, żeby tylko osiągnąć zamierzony cel. Byłam przygotowana na różne ataki. Ten telefon był jedynie rozgrzewką przed maratonem, jaki wkrótce miał nadejść.
            Ethan objął mnie pocieszająco ramieniem, pomimo że ruch głowy, jaki wykonałam, zapewniał, że nic się nie stało. Wyraz mojej twarzy musiał mówić coś zupełnie innego.
– Kto to był? – zapytał, chcąc dowiedzieć się, co wyprowadziło mnie z równowagi.
– Moja matka – odparłam po chwili ciszy, jaka między nami zapanowała. On skinął jedynie głową na znak zrozumienia i więcej o nic nie zapytał. Byłam pewna, że chciał. Sama na jego miejscu miałabym już całą listę rzeczy, o których chciałabym wiedzieć. Czułam, jak bardzo chciał wyciągnąć ze mnie choćby niewielki kawałeczek tajemnicy. Ale jego usta pozostały zamknięte. Widocznie uznał, że to zbyt drażliwy temat. Byłam mu za to wdzięczna.
Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, żeby odczytać godzinę. Szósta trzydzieści. Za wcześnie, by wstawać, ale wiedziałam, że emocje nie pozwolą mi ponownie zasnąć. Mimo to ułożyłam się na łóżku obok mężczyzny i przymknęłam oczy, usiłując się zrelaksować i odegnać niechciane myśli. Wyrzucenie z głowy wspomnienia o rozmowie z rodzicielką wcale nie było łatwe.
            Leżałam tak bez ruchu kilka godzin. Cisza koiła moje nerwy. Ciepło oplatającego mnie ramienia dawało namiastkę poczucia bezpieczeństwa, którego tak bardzo teraz potrzebowałam. Cieszyłam się, że nie jestem sama.
            Około godziny dziesiątej z pokoju obok zaczęły dochodzić niepokojące odgłosy. Dopiero wtedy, gdy ponownie sprawdziłam godzinę, zdałam sobie sprawę, jak długo leżałam w bezruchu. Wstałam odrobinę za szybko, przez co zakręciło mi się w głowie. Musiałam podeprzeć się o krzesło, żeby nie wylądować na podłodze. Udałam się do pokoju Chloe, żeby sprawdzić, czy nie zrobiła sobie krzywdy. Wydawało mi się, że to z jej pokoju dobiegały niepokojące dźwięki. Okazało się, że dziewczyna spadła z łóżka, ale to jej nie obudziło. Spała dalej, przytulając do siebie własnego buta. Stwierdziłam, że nie ma sensu jej budzić. Zajrzałam jeszcze do pokojów Mii i Abby. Ta ostania już się obudziła i jęczała, że strasznie boli ją głowa.
            Ethan również wstał i po chwili dołączył do mnie w kuchni. Przygotowałam dla dziewczyn po szklance wody i tabletce środka przeciwbólowego, jaki znalazłam w jednej z szafek. Następnie zabrałam się za przyrządzanie śniadania. Zrobiłam trzy porcje jajecznicy, bo uznałam, że Mia i Chloe jeszcze długo nie zwleką się z łóżek. Natomiast mi i mojemu „aniołowi stróżowi” już burczało w brzuchach. Domyślałam się, że Abby też chętnie napełni swój żołądek czymś ciepłym. Nie myliłam się. Po chwili stanęła w drzwiach, zwabiona przyjemnym zapachem, jaki rozniósł się po całym mieszkaniu.
            Ethan wyszedł zaraz po śniadaniu, wzywany przez swoje zawodowe obowiązki. Zdjęcia, czy próby – nie mam pojęcia. Nie dopytywałam się o szczegóły. Abby opowiadała mi natomiast o różnych śmiesznych sytuacjach z wczorajszej imprezy. Mówiła o chłopaku – Mark, albo jakoś podobnie – który założył się, że wyrwie pięć dziewczyn do północy. Oczywiście mu się nie udało. Musiał biegać w bieliźnie po ulicy. Była też dziewczyna – chyba Amanda – która wypiła tak dużo, że pomyliła dostawcę pizzy ze swoim chłopakiem i rzuciła się na biednego małolata. Chłopaczek miał podobno niecałe szesnaście lat i był, delikatnie mówiąc, przerażony.
            Do południa wstały też dwie śpiące królewny, które miały takiego kaca, że nie mogły znieść szumu wody lecącej z kranu. Postanowiłam opuścić je w ich nieszczęściu i spróbować znaleźć jakieś zajęcie, za które mogłabym coś zarobić.
            Niestety ten dzień również nie okazał się owocny. Właściciele wszelkich barów i restauracji od razu mówili, że nie ma tam dla mnie posady. Co prawda w księgarni i w sklepie z akcesoriami domowymi obiecali, że się odezwą, ale nie wiązałam z tymi miejscami wielkich nadziei. Kolejny dzień poszukiwań, których efektów nie było widać, zakończyłam z trójką dziewczyn przed telewizorem.
– Wiecie, spotkałam wczoraj jakąś sąsiadkę. Taka starsza kobieta. Strasznie była niemiła. Wszyscy się tu tak zachowują – zapytałam, przypominając sobie wczorajszą sytuację.
– Pewnie to była pani Manfield. Nie wszyscy tacy są. To wredna plotkara. Lepiej nie wdawać się z nią w dyskusje – oświadczyła Mia.
– A co ci mówiła? – zapytała Chloe, którą serial wyraźnie nudził i w tym temacie dostrzegła sposób na ratunek.
– Insynuowała, że jestem z marginesu i kazała mi wracać do domu. Zupełnie nie wiem, o co jej chodziło. Chciałam tylko być miła i się z nią przywitać – przyznałam.
– Lepiej na nią uważaj. Skoro już zwróciłaś na siebie jej uwagę, to bardzo zły znak. Ta kobieta to diabeł wcielony. – Abby wcale mnie nie pocieszyła. Tym bardziej Chloe, która jej przytaknęła i dodała, że w plotki tej „starej wiedźmy” – jak ją nazwała – wierzą nawet najmilsi mieszkańcy. Miałam tylko nadzieję, że staruszka odpuści i zostawi mnie w spokoju. Wzięłam sobie jednak do serca rady dziewczyn i postanowiłam unikać jej jak ognia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SZEROKA LISTA