środa, 3 lipca 2013

Puste kieszenie 2/2

[Tekst na akcję "Piszę, bo lubię, czyli 12/12]
[Betowała Akira.]


        Dziewczynka sprzed czterech lat do domu nie wróciła już nigdy. Noemi dobrze pamiętała, jak jej sąsiadka razem z bratem kręciła się po okolicy przez kilka dni. W końcu policja zwróciła na nich uwagę i zaczęła węszyć. Szybko odkryli, że matka zmarła w skutek pobicia, a ojciec siedzi w więzieniu i szybko z niego nie wyjdzie. Rodzeństwo trafiło do sierocińca, potem ich rozdzielili. Rodziny zastępcze okazywały się za każdym razem gorsze, co w przypadku nastolatki zazwyczaj kończyło się ucieczką z domu. Dziewczyna wplątała się w sprawy jakiegoś ulicznego gangu i nie dożyła nawet szesnastki. Po okolicy krążyły różne plotki. Jedni twierdzili, że zaćpała się na śmierć, inni, że zginęła w strzelaninie, a jeszcze inni, że zaczęła się sprzedawać i udusił ją jeden z klientów. Jeżeli chodzi o chłopca, nikt nie jest do końca pewien, co się z nim stało. Przechodził z rodziny do rodziny i prawdopodobnie został w jednej z nich. Wiadomo jedynie, że sprawiał wiele problemów. A to był agresywny, a to bał się wszystkiego, co go otaczało. Nikt nie wróżył mu świetlanej przyszłości.

        Noemi otrząsnęła się z przykrych wspomnień i stała na uboczu, próbując zorientować się w sytuacji. Filipek został rano w domu, ale wątpiła, że siedział tam cały dzień. A nawet jeśli tak, nauczyła go, że gdyby coś się działo, ma uciekać do piwnicy i zostać tam, dopóki ona nie przyjdzie. Czekała więc, aż będzie mogła niezauważona przemknąć do budynku.
        Wkrótce najgorsze przypuszczenia dziewczyny zaczęły się sprawdzać. Z bramy sanitariusze wywieźli na noszach człowieka w czarnej folii. Nastolatka odruchowo zakryła usta, tłumiąc wydobywający się z nich jęk przerażenia. Czarny worek oznaczał morderstwo, a obraz pełen krwi i martwego rodzica był ostatnim, co chciała ujrzeć. Ale jeszcze bardziej martwiła się tym, że jej mały braciszek mógł być świadkiem całego zajścia. Dla małego dziecka to trauma, której chciała mu oszczędzić. Nawet dorośli kiepsko znosili takie przeżycia, a co dopiero kilkulatek.
        Była pewna, że wie, co się wydarzyło, dopóki nie zobaczyła matki wyprowadzanej z bloku przez policjantów. Kobieta była zapłakana, umazana krwią, a ręce zakute miała w kajdany. Szła spokojnie, poddając się stróżom prawa. Wpatrywała się w ziemię, ale na moment oderwała od niej oczy i skierowała wzrok w stronę córki, jakby wiedziała, że dziewczyna jest tam i obserwuje całe zajście. Twarz matki wydała się Noemi pusta, wyprana z resztek uczuć, jakie jeszcze niedawno przemykały po niej w obecności dzieci. Po chwili kobieta zniknęła za drzwiami radiowozu.
        Nastolatka spędziła w ukryciu jeszcze trzy godziny, zanim sprzed kamienicy zniknęło stado gapiów, a ostatni z policjantów skończył zabezpieczać dowody i opuścił budynek. Otarła blade, mokre od łez policzki. Wolnym, niepewnym krokiem zaczęła zbliżać się do domu, uważnie się rozglądając, czy aby na pewno nie umknął jej żaden policyjny wóz. Nie traciła czasu, żeby iść do mieszkania. Kroki od razu skierowała do piwnicy, do małej klitki, w której lata temu matka trzymała przetwory z owoców. Teraz pomieszczenie stało puste. Pchnęła niepewnie drzwi sklejone z desek i tektury, szepcąc imię braciszka. W kącie pomieszczenia usłyszała szelest, a po kilku sekundach do jej kolan dopadł roztrzęsiony chłopczyk. Ścisnął jej nogi tak mocno, że prawie straciła równowagę.
– Nomi, boję się. Oni bardzo krzyczeli – kwiliło dziecko, swoim zwyczajem przekręcając imię siostry.
– Nie bój się, Fifi. Chodź, idziemy stąd do babci.
        Na te słowa chłopiec od razu się rozpromienił. Mimo że babcia nie była wcale jego prawdziwą babcią, była mu bliższa niż ktokolwiek inny z rodziny. Dziewczyna zaprowadziła trzylatka do sklepu, w którym jeszcze tego ranka pomagała. Starsza kobieta ogromnie się ucieszyła na widok swojego małego ulubieńca. Ugościła go herbatnikami z czekoladą i wręczyła książeczkę z kolorowankami oraz pudełko kredek, nakazując przy tym, aby malował w książeczce, a nie po ścianie, jak zrobił to ostatnim razem. Kiedy chłopiec zaczął wypełniać czarne kontury kolorami, kobieta opuściła zaplecze, wchodząc do pustego sklepu, w którym czekała na nią nastolatka. Dziewczyna starała się przybierać kamienną twarz, ale na kilometr było widać, że jest roztrzęsiona. Babcia bez słowa objęła ją ramionami i mocno przytuliła do piersi. To był moment, w którym Noemi puściły nerwy i zwyczajnie zaczęła płakać.
        Minęło trochę czasu, zanim znów się uspokoiła. Kiedy się to już stało opowiedziała kobiecie o wszystkim, co się wydarzyło, a właściwie o tym, co było najbardziej prawdopodobne. Przypuszczała, że gdy ojciec zaczął bić matkę, ta odruchowo coś złapała – może nóż – i zadała cios. Filip widział tylko początek awantury, z czego bardzo się cieszyła. Poprosiła o opiekę nad bratem przez najbliższe godziny. Musiała wrócić do mieszkania i spakować najpotrzebniejsze rzeczy.
– A co potem? Macie gdzie się zatrzymać? – zapytała staruszka, która do tej pory milczała, słuchając uważnie opowiadanej historii.
– Szczerze? Nie wiem, gdzie pójdziemy. Nie mamy żadnej rodziny, która mogłaby nas przenocować. Nie mam pojęcia, co robić – mówiła dziewczyna, zasłaniając twarz dłońmi, a łokcie opierając na kolanach.
– Zostańcie u nas – zaproponowała kobieta. Twierdziła, że miejsca wystarczy, a sprawa z ich matką na pewno szybko się wyjaśni. Noemi nie chciała się na to godzić, ale nie miała innego wyjścia. Nie mogła zabrać trzyletniego chłopca na dworzec, a w schronisku zaraz wezwaliby opiekę społeczną. Nie mogła pozwolić, aby trafili do domu dziecka.
        Mieszkanie wyglądało strasznie. Powywracane meble, pozrzucane rzeczy, ściany umazane czerwoną cieczą. Istne miejsce zbrodni, chociaż w oczach dziewczyny do małych zbrodni dochodziło tu kilka razy w tygodniu. Ta największa była tylko kwestią czasu. Pospiesznie wyjęła z szafy walizkę i spakowała trochę ubrań i zapasy jedzenia. Brała tylko to, co najpotrzebniejsze.
        Przez następne trzy tygodnie rodzeństwo mieszkało u starszej kobiety. Niczego im tam nie brakowało, a nastolatka nie musiała się martwić o jedzenie i dach nad głową. Po tych trzech tygodniach w sklepie kobiety pojawiła się matka dzieci. Nie wyglądała najlepiej, ale twierdziła, że da radę zająć się tą dwójką. Oczywiście Babcia w to wątpiła i nie wypuściła dzieciaków ze swojego domu od razu. Jednak po następnym tygodniu ich matka pojawiła się znowu. Wyglądała dużo lepiej, a w ręku trzymała umowę o pracę. Nic wielkiego – sprzątanie w jakimś biurze – ale to zawsze coś. Noemi postanowiła, że wrócą do domu. Miała wyrzuty sumienia, że tyle siedzieli starszemu małżeństwu na głowie.
        Dom, do którego wrócili, był czysty i pachnący. Na kuchence stał obiad, a matka nakrywała do stołu. Nastolatka nie mogła uwierzyć własnym oczom. Tym bardziej Babcia, która odprowadziła dwójkę do domu. Przy obiedzie toczyli przyjemną rozmowę i nikt słowem nie wspomniał o nieżyjącym ojcu. Noemi czuła, że teraz wszystko się ułoży. Może i nadal mieli puste kieszenie, ale mieli też dom, do którego mogli bezpiecznie wracać.

1 komentarz:

  1. Hej super blog! Extra rozdział! Kiedy następna notka?! Już nie mogę się doczekać! Zapraszam na mojego bloga, który jest pod tym adresem: nieoczekiwana-zmiana.blogspot.com :*

    OdpowiedzUsuń

SZEROKA LISTA