[Betowała Akira.]
Zwyczajni nastolatkowie wiodą
zazwyczaj zwyczajne życie, zabarwione niekiedy wagarami, grą w piłkę albo grami
komputerowymi. Adrian nie był wcale inny. Przeciętny w szkole, lubiany przez
kolegów, bez jakichś wyjątkowych zdolności czy upodobań. Chłopak jakich wielu.
Mieszkał w małej miejscowości, w rodzinnym domu. Stary budynek, nie remontowany
od lat, z zewnątrz sprawiał wrażenie ruiny. Odpadający tynk, wyszczerbione
schody i obdrapane drzwi jedynie dopełniały obrazu. W środku było trochę
lepiej, bo ściany zostały niedawno pomalowane, a matka i babka dbały o
porządek. Stare, masywne meble i liczne obrazki oraz zdjęcia na ścianach
sprawiały, że wnętrza wydawały się przytulne i przyjazne dla przebywających w
domu osobników. Zawsze pełno tu było ludzi. W tym niewielkim budynku mieszkały
na stałe trzy pokolenia: babcia z dziadkiem, rodzice, siostra ojca wraz z
mężem, on oraz jego trzy siostry. Często odwiedzający rodzinę sąsiedzi i
znajomi wtapiali się w ten obraz, stając się w pewnym sensie częścią rodziny.
Życie było tu proste i nudne.
Może
właśnie ta nuda i prostota zgubiły Adriana. Od dawna nie mógł się odnaleźć
wśród przewijających się nieustannie przez pomieszczenia ludzi. Myśleli inaczej
niż on, zachowywali się inaczej, lubili inne rzeczy. Nastolatek szukał swojego
miejsca w domu, w szkole, w piłkarskiej drużynie, w grupie rówieśników, ale
nigdzie nie czuł się na tyle pewnie i swobodnie, aby zatrzymać się tam na
dłużej.
Już w wieku
siedmiu lat starszy kuzyn, chociaż nikt tak naprawdę nie wiedział, jakie
pokrewieństwo ich łączyło i czy w ogóle – chłopak mógł być równie dobrze synem
znajomej ciotki Adriana – pokazał mu magię wirtualnego świata. Wyścigi,
strzelanki i gry strategiczne zapewniały ekscytujące przeżycia bez wychodzenia
z domu. Wtedy, gdy był jeszcze małym chłopcem, to była tylko zabawa. Dwie
godziny spędzone na zabijaniu ogrów a potem kolacja, kąpiel i bajka przed snem.
Dopiero gdy zaczął dorastać, dwie godziny przestały wystarczać. Kolorowy ekran
przyciągał coraz bardziej. Wygranie wyścigu okazywało się ważniejsze od zadań z
matematyki, uśmiercenie stu żołnierzy pilniejsze niż sprawdzian z biologii,
zbudowanie fortecy bardziej atrakcyjne niż wycieczka rowerowa z kolegami. Ale
na tym nie stanęło. Z dnia na dzień coraz więcej czasu spędzał w innym
wymiarze.
Pewnego dnia
wstał wyjątkowo wcześnie. Do lekcji pozostały trzy godziny, więc dlaczego nie
zalogować się na portal z najnowszą grą, w którą tak świetnie mu szło przez
ostatni tydzień? Uciążliwe burczenie w brzuchu zawsze może poczekać kilka
minut. Wpisanie loginu i hasła zajęło kilka sekund. Przed oczami pojawił się
zupełnie inny, wirtualny świat. Wołanie na śniadanie przebijało się przez
odgłosy dochodzące ze słuchawek, ale nie dotarło do zajętego grą umysłu.
Kolorowy awatar przypominający trochę człowieka, trochę kota, zmierzał ku
spiżarni. Pukanie i dźwięk otwieranych drzwi zmusiły do odwrócenia głowy, ale
żadna inna reakcja nie nastąpiła. Mętne oczy obiegły postać matki, kreując
wizerunek niekształtnego stwora, po czym powróciły na poprzednie stanowisko.
Zrezygnowana kobieta opuściła pomieszczenie. Animowany stworek zdobył w
spiżarni woreczek z punktami energii. Podskoczył radośnie, niczym dziecko,
które dostało lizaka. Ssanie w żołądku ustało.
Krzyk matki,
że spóźni się do szkoły, wydawał się jeszcze słabszy od tego wzywającego na
posiłek. Zaniepokojona rodzicielka po raz kolejny weszła do pokoju. Tym razem
podeszła do biurka, przy którym siedział chłopak i szarpnęła go za ramię, chcąc
zwrócić na siebie uwagę. Nastolatek tylko potrząsną ramieniem, starając się w
ten sposób odgonić intruza. Niezrażona niczym postać, o pomarszczonej i
wykrzywionej twarzy, szarpnęła za kabel, zrywając z głowy syna słuchawki.
Krzyczała coś o szkole, lekcjach, sprawdzianie. Adrian nie był pewien. Wiedział,
że teraz musi porozmawiać z wilkołakiem z sąsiedniej wioski, nim rozpęta się
bitwa. Odruchowo wyrzucił dłonie zaciśnięte w pięści do góry, trafiając prosto
w matczyny nos. Nie zwrócił uwagi na rozlegający się za nim syk.
Zdezorientowana z początku kobieta po chwili odzyskała świadomość i pojęła, co
się właśnie stało. Syn jak gdyby nic, nałożył powrotem słuchawki, nie odrywając
oczu od ekranu. Przerażona rodzicielka wyszła z pokoju, zamykając za sobą
drzwi. Potem wiele godzin przepłakała, ale nikomu nie powiedziała o incydencie.
Adrian nie
poszedł do szkoły. Następny dzień też przesiedział. I jeszcze następny.
Rozmawiał ze znajomymi z sąsiednich osad, walczył z bandą ogrów, które napadły
na jego wioskę pewnej nocy, żywił się punktami energii i zdobywał odznaki
nowych umiejętności. Bił się, planował ataki, bronił zapasów, podpisywał
sojusze ze sprzymierzeńcami.
Pewnej nocy
odwiedziła go mała, różowowłosa postać. Stanęli naprzeciwko siebie i wpatrywali
się w swoje oczy. Spojrzała na jego zielone włosy z rozbawieniem, a później
wspięła się na palce i z czułością podrapała go za uchem. Otrząsnął się, jakby
właśnie po plecach przebiegł mu dreszcz.
– Kim jesteś? – zapytał oschłym i
agresywnym głosem. Był nieufny, widząc w przybyszu wroga. Zwłaszcza, że teraz
był osłabiony i musiał się zregenerować.
Kobieta
pokręciła z niedowierzaniem głową, patrząc na wychudzonego chłopaka z
przekrwionymi, podkrążonymi oczami. Od tygodnia nie wyszedł z pokoju. Jadł i
pił niewiele i tylko, jeżeli podstawiło mu się pod nos. Czasem nawet mimo tego nie
ruszył przygotowanych potraw. „Jestem twoją matką” przebiegło przez jej myśli.
Zaraz potem zapytała, bardziej siebie niż syna, co ze sobą zrobił. Ubrany w
stary dres i powyciągany podkoszulek, którego nie zmieniał od tygodnia,
wyglądał jak siedem nieszczęść. Z pokoju wydobywały się nieprzyjemne zapachy,
których pochodzenia kobieta wolała nie znać. Czasem udało jej się tu
przewietrzyć, bo o wpuszczeniu światła nie było mowy. Kochała go, ale stawał
się coraz bardziej agresywny. Kilka razy szarpnął ją lub uderzył. Męża nie było
w domu. Nie wiedziała, jak poradzić sobie z problemem.
Któregoś
dnia przygotowywała obiad, gdy usłyszała dziwny łoskot. Od razu skierowała się
do pokoju swojego dziecka. Chłopak leżał na ziemi, nieprzytomny, z rozciętą
głową. Na krawędzi biurka były świeże ślady krwi. Słuchawki zsunęły się na
szyję Adriana i przekrzywiły nienaturalnie. Kabel wyrwany został z gniazda,
przez co z głośników dochodziły dźwięki jęków i uderzeń – dźwięki wciąż
toczącej się bitwy.
Przerażona
wezwała pogotowie. Dotarło do niej, że to nie może trwać w nieskończoność.
Karetka przybyła piętnaście minut później. Zabrali chłopaka do szpitala. W
drodze wypytywali kobietę o wszystko, co miało związek ze stanem chłopaka, ale
ta była w szoku i nie była w stanie wydusić z siebie słowa.
W
głowie mu wirowało. Postać niskiej, różowowłosej elfki przewijała się przed
oczami. Za uchem czuł dotyk jej ciepłej dłoni. Adrian już się nie bał. Już nie
był wrogo nastawiony. Ten dotyk go uspokajał, koił ból, który rozchodził się po
każdej części jego ciała.
Dopiero
rozmowa z psychologiem pozwoliła przerażonej matce na powiedzenie na głos tego
wszystkiego, co działo się w jej domu. Dopiero wtedy zrozumiała, w jakim
niebezpieczeństwie był jej syn. Wygłodzony na własną prośbę, osłabiony, z
anemią i uzależnieniem, które mogło go w każdej chwili zabić. Jak to się stało,
że nikt z domowników wcześniej nie reagował? Matka zadawała sobie to pytanie,
lekarze również je zadawali, ale odpowiedź nie nadchodziła.
Jeszcze
w tym samym tygodniu, kiedy Adrian w szpitalnym łóżku
nabierał sił i majaczył o planowaniu kolejnej bitwy, rodzice podpisali
dokumenty. Nie zobaczą go przez następne pół roku, ale uratują mu życie. To
było najważniejsze.
Chłopak
nie wiedział, co się dzieje. Nie rozumiał, gdzie jest i dokąd go zabierają.
Czuł jedynie dotyk różowowłosej za uchem i wiedział, że wszystko się ułoży.
Witaj! Zauważywszy "Bo Rhap" po prawej stronie, nie mogłam się powstrzymać od zaproszenia Ciebie na mojego bloga www.mallory.blogujaca.pl wejdź, a przekonasz się dlaczego :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńFajnie, ale mogłaś to zrobić w odpowiedniej zakładce. ;)
UsuńNo świetne. Ja wolałabym gdyby bohater posunął się przez swoje uzależnienie do morderstwa. Byłoby tak trochę ciekawiej. Ale nie jest źle, trzymam kciuki i liczę na więcej. Tymczasem jutro, ok godziny 8 nad ranem (dość wczesna pora jak na mnie, aż sama się sobie dziwię) planuję publikację posta promującego jedno z twoich opowiadań. Dokładniej to wyrażam swoją opinię, przytaczam fragment itd. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Po prostu świetnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
wor-opowiadan.blogspot.com
edit: Niestety blog nie istnieje. Od teraz jest to katalog literacki. Jeżeli jesteś chętna to zapraszam, drzwi otwarte! I z góry przepraszam za zamieszanie :)
Usuńwor-opowiadan.blogspot.com
Świetne opowiadanie. Bardzo mi się podoba :) zapraszam również na swojego bloga ;) {landbristles.blogspot.com}
OdpowiedzUsuń