poniedziałek, 12 listopada 2012

5x12. ‘Go there with me!’


Betowała Lily
_________________________________
Nowy York:

– Co o tym myślicie? – zapytała trzech młodych chłopaków wokalistka.
– Nie jestem pewien, czy to w porządku wobec Dariusa i G-major. Niby nie mamy wobec wytwórni żadnych zobowiązań, ale i tak ciężko będzie to wszystko zostawić za sobą.
            Pomiędzy muzykami zapanowała cisza. Wszyscy, jak na komendę, spuścili wzrok i pogrążyli się we własnych myślach. Kyle zapchał sobie dodatkowo usta sporym kawałkiem pizzy. Karma natomiast maczała bezmyślnie frytkę w keczupie. Siedzieli w hotelowym barze z talerzami pełnymi ziemniaczanych paluszków, nienaruszonymi hamburgerami i niedojedzoną margerittą. Zdrowe odżywianie nie było ich mocną stroną. W trasie chcieli się dobrze bawić i korzystać z życia, nie przejmując się takimi drobiazgami, jak zbyt kaloryczne jedzenie.
– Myślę, że trzeba wykorzystać szansę. Nie musimy odcinać się od przyjaciół. Zmieniamy tylko miejsce pracy – oświadczył Speed.
– Chyba masz rację. Zapytajmy Dariusa. Nie powinien nam mieć tego za złe.


***
Szpital:

– On jest taki słodki! Myślisz, że moje dziecko będzie równie urocze?
– Myślę, że tak. Wszystkie dzieci są urocze, Sadie. – Uśmiechając się do siostry, odłożyła niemowlę do łóżeczka i zaczęła pakować resztę rzeczy do torby.
– Jude, gdzie ty właściwie teraz zamieszkasz? No wiesz, z Tommym nie gadasz, co mnie nie dziwi, szkółka była kiepskim pomysłem dla kobiety w ciąży, a co dopiero dla kobiety z niemowlakiem.
– Wracam do domu – oznajmiła, a z jej twarzy zniknęły wszelkie emocje. Nie przerwała też wykonywanych czynności.
– Do ojca? – zapytała zdziwiona blondynka. Wiedziała dobrze, że mężczyzna od początku nie popierał związku młodszej córki, a wesele miało tylko załagodzić atmosferę. Gdyby dziewczyna teraz z nim zamieszkała, słuchałaby niekończących się kazań o tym, że on miał rację, a ona jest młoda i głupia.
– Jeszcze nie zwariowałam – odpowiedziała. – Nie potrzebuję awantur w obecności dziecka. Wracam do siebie, a właściwie do Tommy’ego.  
            Starsza z sióstr oderwała wzrok od chłopczyka i spojrzała na nią zdziwiona. Jeszcze przed chwilą była pewna, że wokalistka nie chce nawet widzieć mężczyzny, a co dopiero z nim mieszkać. Z drugiej strony starała się ją zrozumieć. Młoda matka była odpowiedzialna za syna i chciała mu zapewnić jak najlepsze warunki życia. Mieszkanie z dwójką rodziców w dużym, zadbanym mieszkaniu wydawało się idealnym rozwiązaniem. Tylko czy dla młodego, skłóconego małżeństwa również? Miała co do tego wątpliwości
– Wybaczysz mu od tak? To do ciebie nie podobne – zauważyła.
– Tego nie powiedziałam. Ale wydaje mi się, że wystarczy mi już życiowych dramatów. Jeżeli jest w stanie wytłumaczyć mi to wszystko sensownie, zapomnę o całej sprawie i będę żyć, jakby nic takiego się nie wydarzyło.

***

            Srebrny samochód zatrzymał się przed beżowym, niedawno odremontowanym budynkiem. Siedząca za kierownicą dziewczyna ucałowała w policzek swoją siostrę, jeszcze raz życząc jej powodzenia, po czym spytała, czy nie pomóc jej z torbą. Ta natomiast powtórzyła, że da sobie radę i otworzyła drzwi pojazdu. Zarzuciła na ramię dużą, bordową torbę, przechylając się trochę na jedną stronę pod jej ciężarem. Następnie odpięła i podniosła nosidełko z niemowlakiem. Trzask drzwi, ostatni uśmiech rzucony blondynce i warkot silnika odjeżdżającego samochodu oznaczały, że musi zmierzyć się ze swoimi demonami.
            Wbrew pozorom, ta decyzja była dla niej niesłychanie trudna i wymagała wiele poświęcenia. Zawsze była stanowcza, reagowała impulsywnie, ale teraz musiała dbać o dziecko, co było równoznaczne z przymusem podejmowania rozważnych, przemyślanych decyzji.
            Patrząc na ten dom przypomniała sobie, jak pierwszy raz spotkała Tommyego Q. Wcale nie miała ochoty z nim pracować. Potem sprzeczki, pocałunki, nadzieje i zawody. Tyle razy udało mu się ją zranić, rozczarować, a mimo to zawsze mu wybaczała. Zawsze do niego wracała. Nie miała pojęcia, co takiego miał w sobie ten mężczyzna, że nie wyobrażała sobie życia z nikim innym. Potrząsnęła z niedowierzaniem głową, poczym porzuciła te myśli i ruszyła w stronę wejścia.

***
G-major:

– Dziewczyny, widziałyście? Nie mogę w to uwierzyć! – Jasmine rzuciła na stolik gazetę z najnowszym notowaniem listy przebojów.
– Co to? – zapytała niepewnie gitarzystka, biorąc czasopismo do ręki i przeglądając kolejne strony.
– Jak to co? Najnowsze notowanie listy kanadyjskich hitów. Jack przyniósł mi dziś rano.
– Pierwsze miejsce?! – pisnęła zaskoczona. – Przecież dopiero wydałyśmy płytę!
– Też nie mogłam w to uwierzyć. Jack jest tak dumny, że zaprosił mnie dziś na romantyczną kolację. To miła odmiana, biorąc pod uwagę, że ostatnio miałam dla niego czas tylko w drodze do szkoły. Nie mam pojęcia jak mu to wszystko wynagrodzić. Nie sądziłam, że kariera będzie tak czasochłonna.
– A co myślałaś? Że będziesz pracować godzinę dziennie, a jak już zaczną cię poznawać na ulicy, nadejdą wieczne wakacje? – zakpiła z koleżanki Maya. – Dziewczyny, kawa, czy cola? Przyda nam się trochę kofeiny, jak mamy dobrze się przygotować na jutrzejszy koncert.
            Do wokalistki dotarło w końcu, że to co robią, to poważna sprawa. To nie tylko zabawa, ale ich zawód i szansa na wspaniałą przyszłość. Niestety, to też wyrzeczenia i ciężka praca, w której niczego nie dostaną od tak. Do tej pory marzyła, że nagrają płytę, ale to były tylko wyobrażenia. Chyba nigdy nie myślała, że to stanie się naprawdę. Teraz dopiero poznała prawdziwe oblicze showbiznesu.
– Kawę, dzięki. No to do roboty.

***

– Di, przesłuchałeś już to demo? – zapytała Anna, łapiąc szefa w korytarzu.
– Tak, piosenki są świetne. Muszę z tobą porozmawiać, ale teraz mam do załatwienia jeszcze kilka spraw. Przyjdź do mnie za godzinę. Będę czekał w biurze.
– Dobra – mruknęła bardziej do siebie niż do mężczyzny, który, ponownie zatapiając wzrok w pliku papierów, pognał w tylko sobie znanym kierunku.
            Darius żył ostatnio  oderwany od rzeczywistości. Anna, która wróciła tu po przebytej chorobie i całym czasie spędzonym w domu, z dala od tego miejsca, widziała wyraźnie różnicę w jego zachowaniu. Nie było to zapracowanie związane z ciągłymi koncertami, wydawaniem płyt i rozwojem wytwórni. Mężczyzna był wykończony walką o utrzymanie tego miejsca w jak najlepszej kondycji, mimo że nie wszystko szło po jego myśli. Piosenkarka nabrała dystansu i potrafiła obiektywnie ocenić sytuację. Jude i Tommy zostali rodzicami, co oznaczało, że ograniczą czas pracy do minimum. Dodatkowo pierwsza gwiazda od zaraz zapowiedziała zawieszenie kariery na czas nieokreślony. SME z Karmą byli w trasie i wyglądało na to, że na dobre zadomowili się w Stanach. Wysnucie takiego wniosku umożliwiły dziewczynie rozmowy telefoniczne, kiedy zachwalali wszystko, co tam zobaczyli i mówili, jak marzy im się zostać tam na dłużej. Inni muzycy też mieli swoje plany, chcieli się rozwijać, próbować pracy w nowych miejscach, z nowymi producentami, wielu szukało nowych muzycznych rozwiązań, inspiracji, która tutaj się wyczerpała. Nowy zespół dziewczyn, które dołączyły do wytwórni niedawno, nie sprawiał wrażenia czegoś stałego, co zapewni firmie przetrwanie. To raczej młodzieńczy wyraz buntu i poszukiwania siebie, który dziewczyny traktowały jak zabawę, a nie poważną pracę.
            Anna pokręciła z niedowierzaniem głową. Przechadzała się po korytarzach, zaglądała do kolejnych pomieszczeń. Miejsca tętniące kiedyś życiem, sprawiały teraz wrażenie opuszczonych. Ktoś zwijał kable, ktoś porządkował papiery, ale tak naprawdę nie działo się nic godnego uwagi. Piosenkarka nie była w stanie powiedzieć, gdzie podział się duch tego miejsca, które kiedyś wydawało jej się magiczne, a teraz było zwyczajne. Tęskniła za tamtymi czasami, ale miała przeczucie, że one już nie wrócą.

***
Mieszkanie Toma:

            Mężczyzna patrzył na swoją żonę z mieszanką szczęścia i niedowierzania wymalowaną na twarzy. Po tym, jak został niemal wyrzucony ze szpitala, wątpił czy jeszcze się między nimi ułoży. Ale była tu. Ona i dziecko. Sądził, że może to oznaczać, że jest dla nich jakaś szansa, choć nie był co do tego w stu procentach przekonany. Nie wiedział jak ma się zachować. Uśmiechnąć się, przytulić ją na przywitanie, a może zacząć przepraszać. W efekcie stał nieruchomo i patrzył na młodą matkę. Trwało to przez dłuższą chwilę, zanim dziewczyna postanowiła przerwać milczenie.
– Mógłbyś mi pomóc? Ta torba jest naprawdę ciężka.
– Tak, jasne, już ją biorę – odpowiedział mężczyzna. Zrobiło mu się głupio, że od razu nie zauważył, że jego żonie jest ciężko. – Nie sądziłem, że tak szybko wrócisz – powiedział, kierując się w stronę ich wspólnej sypialni, gdzie pod nieobecność kobiety ustawił dziecięce łóżeczko. – Nie dawałaś znaku życia, nie dzwoniłaś, nawet nie wiedziałem, że już was wypisują. Przyjechał bym po was. A w ogóle, czy to na pewno bezpieczne dla dziecka?
– Lekarze wiedzą co robią, a przyjechała po nas Sadie – odpowiedziała mu zdawkowo. Tommy odniósł wrażenie, że mimo powrotu do domu, Jude nie ma ochoty z nim rozmawiać i będzie trzymała go na dystans.
– Możemy porozmawiać, jak cywilizowani ludzie. Nie możesz być na mnie obrażona do końca życia!
– Nie jestem i nie podnoś głosu przy dziecku. Idź, muszę go nakarmić i położyć. Jak skończę i wezmę długą kąpiel, przyjdę do salonu.
            Mężczyzna nic już nie powiedział. Nie miał pojęcia, czy cieszyć się, że żona w ogóle się do niego odzywa, czy martwić się, że jest oschła i jakby wyprana z uczuć i energii, której nigdy dotąd jej nie brakowało.

***
Podmiejski park:

            Para nastolatków szła jedną z alejek, trzymając się za ręce. Pierwszy raz od dawna mieli chwilę tylko dla siebie. Cieszyli się z ostatnich wydarzeń, ale miały one swoje negatywne skutki. Na twarzy młodej dziewczyny wyraźnie widać było zmęczenie. Podkrążone oczy, brak makijażu i szerokiego, tak dla niej naturalnego uśmiechu, mówiły same za siebie.
            Oparła głowę o ramię chłopaka i objęła go w pasie, przytulając się do niego. Zastanawiała się, czy tego oczekiwała po karierze muzycznej. Czy ciężka praca, rezygnowanie ze szkoły, przyjaciół, rodziny i chłopaka to cena, jaką jest gotowa zapłacić za swoje marzenie. Czy przypadkiem to marzenie nie odbiera jej życia? Nie rozumiała, jak Jude, Karma, SME i wszystkie inne gwiazdy są wstanie to wszystko pogodzić. Odnoszą niesamowite sukcesy, a mimo to mają prywatne życie, są szczęśliwi i są sobą. Ona nie potrafiła. Musiała być kim innym na co dzień, na scenie, w studiu. Różni ludzie wymagali od niej odpowiedniego dla chwili i miejsca zachowania.
– Co się dzieje? – zapytał zmartwiony chłopak, spoglądając jej w oczy.
– Nie wiem. Chyba nie jestem na to wszystko gotowa.
– Na co? – zapytał zdziwiony i poprowadził ją do ławki, na której po chwili usiedli.
– Na karierę, dorosłość. To wszystko mnie przytłacza. Wiesz, muzyka, pisanie piosenek, śpiewanie, to wszystko sprawiało mi tyle radości. Widziałeś, jak cieszyłam się na każdy szkolny koncert, na próby w garażu. Teraz jest inaczej. Nie ma nic fajnego w tworzeniu na zawołanie, czy graniu koncertów co drugi dzień. Kiedyś to było coś niezwykłego, jedynego w swoim rodzaju, a teraz stało się rutyną.
– Skoro granie z zespołem nie sprawia ci przyjemności, po co to robisz? Wiesz, że wspieram cię, chcę żebyś odniosła sukces, ale nie za wszelką cenę. Jeżeli to cię męczy, frustruje, odpuść. Nie można się uszczęśliwiać na siłę.
– Gdyby to było takie proste. Nie mogę zostawić dziewczyn bez wokalistki. Ciężko pracowałyśmy na ten sukces. Jak by to wyglądało, jakbym tak nagle odeszła?
– Nie musisz odchodzić nagle. Porozmawiaj z nimi, przemyśl wszystko jeszcze kilka razy. Potem podejmij decyzję. Ale nie pozwól, żeby twoje największe marzenie, stało się największym koszmarem.
– Jesteś kochany. Nie wiem, jak to robisz, ale zawsze wiesz, co powiedzieć, żeby doradzić i poprawić humor.
– Nie zawsze, ale staram się jak mogę.
– Pogadam z dziewczynami i Dariusem. Chyba powinnyśmy trochę przystopować z tym showbiznesem.

***
G-major:

– Dobrze, że już jesteś – powiedział czarnoskóry mężczyzna do swojej podopiecznej. – Musimy porozmawiać o twojej karierze.
– Zabrzmiało groźnie. Powinnam się zacząć bać – zapytała, siadając na krześle naprzeciwko niego.
– Nie, nie, broń boże. Myślałem nad twoim rozwojem, co więcej, skonsultowałem to z kilkoma osobami. Przed chorobą pracowałaś w Londynie. Myślę, że miałaś tam lepsze perspektywy. Rozumiem, że dochodzić do zdrowia wolałaś w domu, ale teraz już nic ci nie jest, masz mnóstwo świeżych pomysłów, inspiracji. Twoje demo spodobało się tamtejszej wytwórni. Proponują ci powrót i wydanie tej płyty pod ich szyldem. Co ty na to?
            Anna nie wiedziała, co o tym myśleć. Obserwowała, co dzieje się w wytwórni, było świadoma sytuacji, w jakiej znalazła się firma. Nie była pewna, czy jej szef przemyślał dobrze tą propozycję.
– Wiesz, że to dla mnie duża szansa i niesłychane wyróżnienie. Ale jesteś pewien, że powinnam teraz wyjechać? Po tym wszystkim nie zaszkodzi mi posiedzieć trochę w domu, a wydaje mi się, że G-major potrzebuje teraz artystów. Nie zrozum mnie źle, ale Jude odchodzi, SME i Karma – nie jestem pewna co planuje ta zgraja, Wszyscy idą w swoją stronę. Zostaję tylko ja i Burnin’ Girls. Jak chcesz utrzymać wytwórnię, mając do dyspozycji jeden, niezbyt pewny zespół?
– Nie wiem czy chcę, a raczej, czy to ma sens – odparł, spuszczając wzrok. – Sama widzisz, że nic już tu się nie dzieje. Jeżeli zostaniesz, możesz skończyć tak samo, jak to miejsce. Chcę dla ciebie jak najlepiej, więc dobrze by było, gdybyś skorzystała z tej okazji. Jeżeli wszystko potoczy się tak, jak sądzę, w niedługim czasie zamknę wytwórnię. Zamierzam pojechać do Francji. Planowałem to od dawna, ale miałem nadzieję, że jeszcze uda się uratować wytwórnię. Teraz już się nie łudzę.
– Rozumiem. W takim razie, chętnie skorzystam z tej oferty.
– Cieszę się. Wszystko załatwię i jak już ustalę wszystkie terminy, dam ci znać.
– Dzięki. – Piosenkarka uśmiechnęła się smutno i ruszyła do wyjścia.

***
Dom Tommyego i Jude:

            Wokalistka weszła do salonu i usiadła w fotelu naprzeciw męża. Odchyliła głowę do tyłu i przymknęła oczy. W tym geście skrywało się jej zmęczenie, bezradność i nie pewność przyszłości. Potrzebowała jeszcze chwili, aby zebrać myśli i przygotować się do tej rozmowy. Tommy wydawał się doskonale ją w tej chwili rozumieć. Przyglądał się jej w milczeniu, samemu przygotowując się psychicznie do nadciągającej konfrontacji. Był gotów wyznać swoje wszystkie grzechy i przewinienia. Miał nadzieję, że po tym znów się do siebie zbliżą i stworzą szczęśliwą, kochającą się rodzinę.
– Jesteś w stanie mi to wszystko wyjaśnić? – zapytała w końcu, przerywając ciszę, która powoli sprawiała, że atmosfera w pomieszczeniu gęstniała.
– Myślę, że tak, o ile tylko zechcesz mnie wysłuchać – odparł mężczyzna bez wahania. Postanowił sobie, że cokolwiek by się nie stało, będzie trzymał emocje na wodzy.
– Jestem tu, bo wierzę, że jest coś, co cię usprawiedliwia. Zatem słucham. Wytłumacz mi, jakim cudem masz dwie żony – odparła równie opanowanym głosem, skupiając na nim całą swoją uwagę.
– Właściwie nie mam. Ty jesteś jedyną moją żoną. Natasha była moją żoną tylko przez miesiąc i jedynie dlatego, że minie okłamywała. To było dziesięć lat temu. Zakochaliśmy się w sobie, kiedy pracowałem na Manhattanie. Poznaliśmy się przypadkiem i, jak teraz o tym myślę, nie mam pojęcia, dlaczego dałem się tak omotać.
– Miłość bywa ślepa – mruknęła Jude pod nosem, ale Tommy postanowił to zignorować i opowiadać dalej.
– Już po dwóch miesiącach znajomości zaręczyliśmy się, a miesiąc później był ślub. Chciała, kameralny, nie zaprosiła nawet swojej rodziny. Nie miałem okazji ich wcześniej poznać. Po ślubie jednak nalegałem i w końcu zgodziła się zaprosić ich na obiad. Czasami zachowywała się irracjonalnie, ale była w tym urocza, więc nic nie podejrzewałem. W czasie rozmowy z jej rodzicami nazwałem ją swoją żoną. Strasznie się zdziwili. To wtedy dowiedziałem się, że jest ubezwłasnowolniona i nie może sama, bez zgody opiekunów, zawrzeć małżeństwa. Wszystko, co między nami było okazało się fikcją. Byłem załamany, ślub okazał się nieważny, a moja ukochana – chora psychicznie. Odciąłem się od niej, wróciłem do Kanady i starałem się o niej zapomnieć. Potem dowiedziałem się od jej rodziców, że wylądowała w szpitalu, na oddziale zamkniętym, po tym jak próbowała uwieść swojego lekarza.
– W takim razie nie jesteście małżeństwem. O co więc chodzi z tym mailem – zapytała, wyraźnie zaskoczona taką historią.
– Nieważność małżeństwa stwierdził wtedy urząd. Nie ciągaliśmy się po sądach. Chciałem jak najszybciej polubownie to zakończyć. Ona jednak nigdy się z tym nie pogodziła. Ostatnio była w dużo lepszym stanie, wyszła ze szpitala, dostała pełnię praw i starała się udowodnić, że tamta decyzja była bezpodstawna. Oczywiście nie było ku temu żadnych przesłanek, więc sąd odrzucił jej pozew. Jak byłaś w szpitalu wszystkim się zająłem.
– To znaczy, że ta sprawa jest ostatecznie zakończona, a ona nie będzie nas niepokoić?
– Dokładnie.
– W takim razie nie wracajmy już do tego tematu. A co z naszą podróżą? – zapytała, przypominając sobie ich wcześniejsze wspólne plany.
– Wszystko załatwione. O ile jeszcze chcesz ze mną jechać.
Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. Wstała i usiadła na kolanach męża.
– Oczywiście, że chcę. Kocham cię, wariacie. Tylko nie chcę się nigdy dowiedzieć o twoich innych żonach. – Pogroziła mu palcem.
– Spokojnie, więcej ich nie było – zapewnił, poczym złączył ich usta w namiętnym pocałunku.

***
G-major:

* Darius, wiesz, że nasza umowa kończy się wraz z trasą koncertową. Tutaj, w Nowym Jorku, spodobaliśmy się dużej wytwórni. To dla nas wielka szansa, której nie chcemy zmarnować. Nie będziesz miał nic przeciwko, jeżeli zostaniemy tu na stałe?
– Jak sam powiedziałeś, nasza umowa się kończy, a dalsze decyzje należą do was. Będę dumny, jeżeli podbijecie Amerykę.
* Naprawdę? Dzięki, szefie. Nie myślałem, że się zgodzisz! – odparł podekscytowany, ale już po chwili zmienił ton na pełen niepewności. – Ale… jest coś jeszcze. Oni chcą, żeby Karma została naszą wokalistką.
– Nie mam nic przeciwko. Myślę, że będziecie razem świetnie brzmieć.
* Dzięki! Ale będziemy was tam odwiedzać! Nie pozbędziesz się nas całkowicie!
– Zabrzmiało jak groźba. A już myślałem, że wytwórnia bez was zacznie wyglądać jak firma, a nie plac zabaw – powiedział żartobliwie. – Bawcie się dobrze i do usłyszenia. – Nie czekając na odpowiedź, zakończył rozmowę. – Anna w Londynie, Jude w Australii, SME z Karmą w USA. Czas zwijać interes – powiedział już do siebie i z westchnieniem opadł ciężko na swój fotel. Wtedy plan powrotu do rodzinnej Francji stał się kwestią tygodni i dokończenia formalności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SZEROKA LISTA