***
Wieczór
zaczął się lekkim wiatrem i błyskiem pierwszych gwiazd. Niewinny, jesienny
krajobraz za oknem nie zwiastował żadnej z tych rzeczy, jakie miały nadejść w
najbliższych godzinach. Różowa poświata wokół zachodzącego słońca koiła
zmęczony umysł, pozostawiając odrobinę złudzenia, że noc nie nadejdzie, a przynajmniej,
że wyrok cierpienia i bólu zostanie odroczony, chociaż o kilka minut.
Pierwsze
ciemne chmury i huk piorunów obdarły mnie ze złudzeń i rozszarpały ledwie
zabliźnione przez dzień rany serca – zszarganego miłością i nienawiścią
jednocześnie. Dlaczego nie przychodzi, gdy śpię? Dlaczego nie pozwoli mi
pozostać w nieświadomości mojego własnego nieszczęścia? Dlaczego nie ostrzegł
mnie wcześniej, jak okrutne będą konsekwencje? Nigdy nie odważę się o to
zapytać. Nawet jeżeli całkiem opadnę z sił. Nawet jeśli całkiem opadnę z sił.
Leżąc na posadzce w kałuży własnej dumy, niezależności i uczuć, bezradnie
uniosę głowę i spojrzę mu po raz ostatni w oczy. Gdybym zapytała, i tak nie
otrzymałabym odpowiedzi a jedynie namiastkę szyderczego uśmiechu, jaką jest w
stanie z siebie wykrzesać w przypływie człowieczeństwa.
Pierwsze
krople deszczu odbijają się głuchym echem od szklanej powłoki, za jaką ukrywam
swój strach i słabość. Wiem, dokąd mnie zabierze, choć oddałabym wszystko, aby
pozbyć się tej wiedzy. Świadomość własnego losu dla zwykłych ludzi jest
błogosławieństwem, ale dla mnie to przekleństwo. A może już nie jestem
człowiekiem?
Nigdy nie puka
do drzwi, ale pozwala mi nasłuchiwać kroków na drewnianych schodach i świeżo wypastowanym
parkiecie. Wyczekiwać momentu, w którym po raz kolejny go zobaczę. A ja za
każdym razem modlę się do boga, w którego nie wierzę, żeby usłyszeć jak zawraca
i jego kroki się oddalają. To jednak nie nadchodzi. Widzę, jak klamka ustępuje
pod naciskiem jego demonicznej ręki i drzwi otwierają się. To trwa długo. Za
długo, abym mogła nie myśleć o tym, że już za chwilę znów będę musiała zmierzyć
się z własnym demonem. Sekundy wydają się być godzinami. Mam czas na
zastanawianie się, dlaczego nie przekręciłam klucza w zamku lub nie uciekłam
jak najdalej, dopóki miałam jeszcze czas. Teraz już za późno na ratowanie
siebie.
Już tu jest,
niezdarnie chwyta za rękę i prowadzi mnie mroczną drogą do miejsca, z którego
nie powinno być powrotu, a jednak co świt pozwala mi wydostać się z jego
otchłani. Czy nie wie, że przez to i dni stają się dla mnie koszmarem?
Jego
dłoń dotyka gładkiej skóry na moim policzku, szeptane słowa krzyczą o miłości,
jaką mnie obdarzył. Wydaje się czuły i delikatny. Pozwala mi zaczerpnąć
odrobinę fałszywej nadziei ze studni namiętności. I nawet zaczynam mu ufać, że
tym razem będzie inaczej. Pozwalam się pochłonąć chwili, jaką mi ofiaruje.
Pocałunki Judasza, składane na całym moim ciele, sprawiają tak wiele
przyjemności. Mogłoby być idealnie.
Z
ekstazy wyrywa mnie cios. On wie najlepiej, kiedy zadawać rany. Kiedyś pytał o
pozwolenie, teraz moja odpowiedź jest dla niego oczywista. Nie ma nic bardziej
poniżającego, niż błaganie o ból. Dlatego milczę, a on sczytuje słowa z
niewyraźnie poruszających się warg.
Nigdy
nie patrzy w oczy, ale gdyby spojrzał, dostrzegłby potrzebę bliskości,
subtelności, bezpieczeństwa. Moje źrenice wyrażają tylko to, ale usta
automatycznie wypowiadają nieme słowa, jakich on ode mnie żąda.
Jestem
słaba. Nie potrafię się przeciwstawić, obronić, uciec. Nawet zamknięcie drzwi
na klucz to zadanie ponad moje możliwości. Nie krzyczę, kiedy mnie rani. Nie
wołam o pomoc i nie proszę, żeby przestał. Pozostaję bierna wobec wszystkiego,
co dla mnie przygotował.
Potem
zwykłe życie nie istnieje. Nie wiem, czy gorszy jest ból, jaki zadaje mi nocą,
podczas swojej obecności, czy jego nieobecność za dnia. Czekanie na niego z
sercem pełnym niewyjaśnionej miłości i rozumem krzyczącym, by się obudzić. Miał
uczynić mnie najszczęśliwszą ze wszystkich ludzi, pokazać piękno, jakiego nikt
nie doświadczył. Nic nie ma za darmo. Najpierw zapłata, potem towar. Umowa została podpisana. Cena – jedna noc w piekle. Ale w piekle
noc trwa bez końca.
Przeczytałam to kilkakrotnie i przyznam,że jestem pod wielkim wrażeniem.Chodż przyznam,ze tekst jest bardzo tajemniczy i wieloznaczny jak dla mnie.Uwielbiam takie krótkie opowiadania pełne emocji,uczuć.Naprawdę poruszyłaś mnie tym opowiadaniem.Mistrzostwo!
OdpowiedzUsuńUch, jak mi się to podoba! Bardzo lubię czytać Twoje jednoczęściówki, zawsze coś mnie w nich urzeka. Weny!
OdpowiedzUsuń