poniedziałek, 30 marca 2009

4. Welcome back to the world of dance... [LHS]

            Przez żaluzje do pokoju uporczywie starało się wedrzeć światło słoneczne. Brunetka niechętnie otworzyła oczy i przetarła je palcami. Przez chwilę przyzwyczajała się do rażących promieni, po czym wstała i udała się do łazienki. Kolejnym jej celem była kuchnia. Dziewczyna w dobrym humorze zalała płatki mlekiem i usiadła do stołu, aby spożyć posiłek.
Nuciła jakąś niezidentyfikowaną melodię, która wytworzyła się w jej głowie.
            Tak. Była sobota. Już po wszystkim. Niczego już nie zmieni... Nie poprawi... Nie przejmuje się już. Teraz czuje, że może wszystko. Jest silna wewnętrznie i czuje, że może osiągnąć każdy cel. Czuje, że jej trud nie poszedł na marne.
Egzaminy? Poszły jej dobrze. Teraz już może odpocząć... Wrócić do muzyki. Tego chyba przez ten długi czas brakowało jej najbardziej.
Po śniadaniu ubrała się i wyszła z domu zabierając wcześniej spakowaną torbę. Udała się oczywiście do szkoły tańca. Było wcześnie. I to bardzo. Dopiero 8:30. Była jednak przekonana, że na salce zastanie swojego trenera. I tym razem się nie pomyliła.
Weszła do szkoły, po czym udała się do szatni. Założyła swój strój, w którym zawsze tańczyła (czyt. Luźny dres i szeroki T-shirt) i chwytając dużą butelkę wody mineralnej pobiegła na salę.

-Hej!- Krzyknęła entuzjastycznie.- Masz problemy ze spaniem, czy już się tu przeprowadziłeś?
-Mógłbym spytać o to samo. Cześć! Co tak wcześnie i w takim dobrym humorze?
-Wczoraj skończyłam pisać testy, więc postanowiłam nadrobić taneczne zaległości.
-No tych to sobie trochę narobiłaś, więc masz co nadrabiać.
-No i miałam nadzieję, że cię tu zastanę i mi pomożesz w uzupełnianiu braków.
-No pewnie. Ale jest jeden warunek.
-Jaki?
-Musisz mi obiecać, że dasz z siebie 100%...
-Ok.
-...i nigdy więcej nie będziesz olewać tańca tak jak przez ostatnie tygodnie.
-Obiecuję. A teraz bierzmy się do roboty, bo za dwie godziny wchodzi tu moja grupa.
-No to do dzieła.

            Jack włączył muzykę, po czym oboje zaczęli rozgrzewkę. Po dokładnej rozgrzewce Jack pokazywał dziewczynie niedawno przerabiane ruchy, techniki i uczył ją układów. Oboje ciężko pracowali, a jednak świetnie się bawili.


Pod domem Alex. Godzina 9:00:

Trzy przyjaciółki stały przed blokiem szesnastolatki. Lisa wcisnęła przycisk na domofonie i czekała na odpowiedź.

-Słucham.- W urządzeniu rozbrzmiał głos kobiety.
-Dzień dobry pani. Jest Alex?
-Nie. Niestety nie ma. Wyszła jakąś godzinę temu.
-Acha. Dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia.

-Nie ma jej?- Mary
-O tej godzinie?- Ann
-Zawsze spała co najmniej do 10.- Mary
-Ciekawe gdzie poszła.- Lisa
-Mnie ciekawi, że w ogóle wyszła z domu i nie siedzi w książkach.- Ann
-W końcu już po egzaminach. Nie dziwi mnie, że chce odpocząć od szkoły i się zrelaksować.- Lisa
-Tak tylko gdzie i z kim?- Ann
-I dlaczego nie z nami.- Mary
-Dlaczego nawet nie powiedziała, że gdzieś idzie?- Lisa
-Ok. Nie zadręczajmy się. Idziemy na te lody same. Niech żałuje.- Mary
-Dobra, chodźmy.-Ann
-Chodźmy. Szkoda, że Alex zapomniała o naszych planach. - Lisa

Szkoła tańca. Po treningu grupy Alex.

-To co wyskoczymy gdzieś całą grupą?
-Dobry pomysł.
-Tak. Trzeba się trzymać razem, nie tylko na zajęciach.
-To chodźmy może do parku.- Zaproponowała Alex.
-Dobra myśl.
-Tak. Tylko do parku można pójść czterdziestoosobową grupą.

            Grupa ludzi kochających taniec wyszła na ulicę i udała się w kierunku parku. Przez drogę gadali, śmiali się, wygłupiali. Alex była odprężona. Wszystkie emocje wyrzuciła z siebie w tańcu. Teraz czuła się lekka. Miała wrażenie, że liczy się tylko ‘here and now’ i nic poza tym. Podobało jej się to życie sekundą. Pragnęła, aby tak już zostało na zawsze.

            Do domu wróciła po 23. Świetnie się bawiła w parku, potem w klubie z mniejszą już grupą znajomych. Jej zmartwienia jakby nagle zniknęły, a wszystko stało się proste.
            Kiedy otworzyła drzwi była bardzo zdziwiona. Normalnie, za powrót o tak późnej godzinie i to bez uprzedzenia czekałaby ją awantura na miarę trzeciej wojny światowej, a dziś weszła do ciemnego mieszkania. Nikt na nią nie czekał. Cały dom ogarnięty był ciszą. „Czyżby cisza przed burzą?”- Pomyślała.- „A może jakieś święto dobroci dla córek? Albo po Prost mam farta i byli zmęczeni, ale to oznaczałoby kłótnię jutro z samego rana. Już nie wiem co gorsze i czy mam się cieszyć czy raczej bać.”
            Nie zastanawiając się nad tym dłużej przemknęła się po cichu do swojego pokoju i poszła spać.

            Alex obudził hałas wyjmowanych z szafki kuchennej naczyń. Dziewczyna narzuciła na siebie szlafrok i poszła do kuchni.
-Cześć mamo!- Powiedziała ziewając.
-Cześć! Długo spałaś. Już trzynasta. Ale nie dziwi mnie to. Też bym późno wstała gdybym wróciła w środku nocy.
-Przepraszam mamo. Byłam z przyjaciółmi...
-Nie ważne. Tym razem ci odpuszczę. Tyle się ostatnio uczyłaś, że jeden późny powrót ci się należał.
-Jej! Dzięki!- Nastolatka przytuliła matkę.
-Nie ma za co. Tylko następnym razem weź telefon, bo trochę się martwiłam.
-Jasne!
-Wczoraj rano były po ciebie dziewczyny, ale ty wcześnie wyszłaś.
-O Boże! Dziewczyny! Zapomniałam! Przepraszam mamuś, ale muszę zadzwonić!

            Dziewczyna pobiegła do pokoju i chwyciła do ręki telefon. Wybrała numer swojej najlepszej przyjaciółki i rzucając się na łóżko przyłożyła telefon do ucha.

~Halo?
~Hej Lisa! Przepraszam cię za wczoraj.
~Daj spokój twoja strata, że z nami nie poszłaś. Ale musisz mi opowiedzieć gdzie i z kim byłaś jak cię nie było.
~Ok. To kiedy i gdzie?
~Za godzinkę w nirvanie?
~Dobra, będę na pewno. Pa!
~Pa!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SZEROKA LISTA