sobota, 24 stycznia 2009

2. When I'm falling I know you'll catch me. [LHS]

Wigilia, 14:00:
Dziewczyna zbliżała się już do studia tańca, aby odebrać swoją własność. Otworzyła drzwi i nieśmiało weszła na salę. Chłopak od razu przestał tańczyć. Popatrzył na Alex i zaczął rozmowę.
-Cześć!
-Cześć! Przyszłam po...- Zaczęła nieśmiało, ale on jej przerwał.
-...mp3. Wiem. Zostawiłaś wczoraj. Chodź. Potańczymy. Chyba, że się spieszysz?
-Nie. Chętnie potańczę.- Położyła torbę w kącie sali i podeszła do chłopaka, który właśnie włączał muzykę.
-Nie myślałeś nigdy, że to co robisz nie ma sensu? Mam na myśli, zanim zacząłeś pracować tu. Bo przecież nie każdy ma szanse robić w życiu to co kocha. Nie myślałeś nigdy, żeby to rzucić i zająć się czymś co zapewni ci pewniejszą przyszłość?
-Często o tym myślałem, ale nie poddawałem się. Tańczyłem mimo, że nikt nie wierzył, że to będzie część mojej przyszłości. Mama chciała, żebym był prawnikiem, tata lekarzem. Nie chcieli nawet słyszeć, że będę tańczył.
-A jednak to robisz.
-Bo to kocham. I nigdy nie zamieniłbym tego na nic innego. Dlaczego o to pytasz?
-Bo czasem zastanawiam się po co mi muzyka, taniec, każde słowo jakie zapisuje w piosenkach, każdy chwyt, który gram na gitarze. Nie wiem nawet czy ktoś kiedykolwiek to zobaczy, doceni.
-To zależy tylko od ciebie. Jeżeli chcesz, to możesz z robić z tym wszystko.
-Na przykład co?
-Możesz zostać tancerką, piosenkarką, aktorką, albo księgową. Wszystko zależy od ciebie. A czego ty chcesz?
-Tańczę, bo tak wyzwalam emocje, piszę piosenki, bo to jak zwierzenie się przyjaciółce. Ale chciałabym, żeby moje piosenki usłyszał ktoś jeszcze.
-Myślę, że mogę ci pomóc.
-Ciekawe jak.
-Mam znajomości. Chcesz po świętach pokazać komuś wpływowemu swoją twórczość?
-No pewnie! Załatwisz mi to?- Pisnęła ze szczęścia i rzuciła się chłopakowi na szyję.
-Jej. Spokojnie bo mnie udusisz.
-Dziękuję ci!
-To teraz zapraszam panią do tańca.- Powiedział do niej szarmancko się uśmiechając i chwycił ją za rękę i zaczęli tańczyć.

3 godziny później, dom Alex:
~No i on powiedział, że załatwi mi to spotkanie. Mówię ci, nie mogę się doczekać.
~To gratuluję! Jeszcze trochę, a zostaniesz gwiazdą.
~E tam. Jaka ze mnie gwiazda. Po prostu chcę robić to co kocham. Ale nie wiem czy coś z tego wyjdzie.
~Na pewno. Zobaczysz. Jesteś niesamowicie zdolna. Musi ci się udać.
~Taa. Na pewno. OK. musze kończyć. Pa.
~Pa

Alex więcej nie pojawiła się na sali tanecznej w czasie świąt. Musiała spędzić ten czas z rodziną, chociaż chętnie wyrwała by się z rodzinnego obiadku i poszła potańczyć. Dopiero w sylwestra znalazła chwilę i wyrwała się z domu. Jednak kiedy dotarła do studia drzwi były zamknięte. Pochodziła chwilę po pobliskim parku i niechętnie wróciła do domu. Nie miała planów na wieczór. Do północy siedziała na łóżku i grała na gitarze jakąś melancholijną, żeby nie powiedzieć przygnębiającą melodię. Kiedy we włączonym telewizorze z entuzjazmem ogłoszono nadejście nowego roku, dziewczyna otworzyła butelkę szampana, którą zostawili jej rodzice przed wyjściem do znajomych.
„Mówili ‘Jesteś już duża i jeden kieliszek ci nie zaszkodzi. Zadzwoń po koleżanki i baw się dobrze.’. Wszyscy przecież poszli na imprezy. Może jak oni byli młodzi normalne było zostawanie w domu w sylwestra z nadzieją, że może ktoś nie ma co robić i zadzwoni, żeby do niego przyjść. Ale czasy się zmieniły i nikt nie liczy na przypadki. Sylwestra planuje się miesiąc wcześniej. Ja też mam plany. Pobyć sama. Bo właściwie nie ma kogoś, z kim chciała bym dzielić ten czas.”
Jeden kieliszek, drugi, trzeci. Może wypiła więcej, ale nie to było ważne. Chciała tylko przestać myśleć o tym, że nikt nie przyjdzie tylko dlatego, żeby z nią pobyć. Kiedy wstała, aby pójść do łazienki i wziąć prysznic zakręciło jej się w głowie. Opadła z powrotem na łóżko. Nie miała na nic siły. Nie tyle od alkoholu, co od natłoku myśli nie była w stanie zrobić nic innego jak tylko położyć się spać.

Dwa dni później trzeba było wracać do szkoły. Szkoła- miejsce tak szare znienawidzone przez część uczniów, dla innych było miejscem przyjacielskich spotkań, rozmów i jednym z wielu miejsc rozrywki. Dla Alex była jakby filmem w kinie. Uważnie wszystko obserwowała, ale zawsze pozostawała na uboczu. Szkoła była jej oderwaniem się od codzienności, jednocześnie będąc częścią tej codzienności.

Szatynka podeszła do grupki dziewczyn stojących na korytarzu i wyraźnie czymś podekscytowanych. Nie zdziwiło jej to. Zawsze przecież był jakiś powód do prowadzenia niezwykle wciągającej i emocjonującej rozmowy.

-Cześć dziewczyny!- Powiedziała wymuszając poniekąd uśmiech, gdyż mimo przerwy w nauce nie wypoczęła, a jedynie zmęczyła się nadmiarem rozmyślań i refleksji na różne tematy.
-Cześć Alex! Jak tam święta?
-Jakoś zleciało. Wiecie jak nie lubię siedzieć w domu.
-Tak. Dlatego masz nas i szkołę i spędzasz poza domem każdą wolną minutę.
-A byłaś gdzieś na sylwestra?
-W domu.
-To czego do nas nie przyszłaś? Była cała nasza paczka. Nawet Tommy przyszedł, a ciebie nie było.
-Wiem Annie. Ale wolałam zostać w domu. Chciałam pobyć trochę sama.
-A żałuj, bo było genialnie.
-Z wami zawsze jest genialnie.

Zadzwonił dzwonek i wszyscy z nieukrywaną niechęcią udali się na lekcje. Lekcje jak lekcje. Nauczyciel mówi, uczniowie nie słuchają, mimo, że powinni. Alex słuchała swojej mp3 i wpatrywała się uparcie w krajobraz za oknem. Nauczycielka wiedziała doskonale, że Alex wyglądając na najmniej zainteresowaną lekcją na temat twierdzenia Talesa, zapytana w tej chwili potrafiłaby jako jedyna w klasie rozwiązać zadanie, więc nawet nie zwracała jej uwagi. Ta dziewczyna potrafiła zrozumieć najtrudniejszy temat słuchając jednocześnie muzyki, nauczyciela i wpatrując się w okno.

Kiedy zadzwonił dzwonek ogłaszający przerwę na lunch, wszyscy udali się na stołówkę. Cztery dziewczyny usiadły razem przy stoliku i spożywając posiłek rozpoczęły rozmowę.

-Alex, wytłumaczysz mi dzisiejszą lekcję matematyki? Nie za bardzo rozumiem ten temat.- Zapytała przyjaciółkę Marry.
-Może więcej byś zrozumiała gdybyś nie przegadała całej lekcji z Lisą. Siedząc w ostatniej ławce, słuchając muzyki i nauczycielki, słyszałam też każde wasze słowo. Skoro mi się to udało pewnie już cała klasa wie o tym, że zerwałaś Andre i chcesz wrócić do Brada.- Odpowiedziała z sarkastycznym uśmiechem.
-Zerwałam z Bradem i chcę wrócić do Andre.- Poprawiła ją Marry na co wszystkie cztery wybuchły śmiechem. Wtedy do stolika podszedł Thomas.
-Cześć dziewczyny! Mogę się przysiąść? Nie ma już niegdzie wolnych miejsc.
-Jasne, siadaj.- Powiedziała Marry-Ann, a Al. Popatrzyła na nią znacząco i uśmiechnęła się do chłopaka. On odwzajemnił jej gest.
-Annie, musimy potem pogadać, o...
-Tak, ale to potem.- Przerwała jej uśmiechając się chytrze do Lisy i Marry.
-A może ty Tom rozumiesz dzisiejszą lekcję matematyki? Bo ja ani trochę, a Alex nie chce mi wytłumaczyć.
-Nie powiedziałam, że ci nie pomogę, tylko, że powinnaś słuchać nauczycielki.- Odpowiedziała jej szybko Alex, a trzy przyjaciółki po raz kolejny się zaśmiały.- No co?
-A czy my coś mówimy?- zapytała ironicznie Marry.
-Wiesz Marry, Ja to niby rozumiem, ale nie tak dobrze jak Alex. To ona powinna ci pomóc.
-Ok. Nie ma sprawy. Zawsze ci pomagam, przecież wiesz.
-Nie zawsze. Tylko wtedy kiedy proszę kogoś innego- Tu wskazała oczami na siedzącego obok niej Toma.- o pomoc.
-Wcale nie!- Oburzyła się ciemnowłosa.
-Al., ona ma rację.- Poparła przyjaciółkę Annie.
-Lisa, przynajmniej ty mogła byś stanąć po mojej stronie.
-Przykro mi, ale ja podzielam ich zdanie na ten temat.- Wszystkie znów się zaśmiały.
-Alex, a mi wytłumaczysz ten temat?- Spytał wtrącając się do rozmowy chłopak.
-No...- Zmieszana dziewczyna zawahała się.-...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SZEROKA LISTA