Speed już
dawno przekreślił Trevora. Nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Jednak po całej
tej rozmowie i po tym, czego się dowiedział, nie mógł przestać o tym myśleć.
Choć starał się wierzyć w to, że Trevor przekreślił szanse zespołu na pierwszą
płytę i zrobił to dla własnej korzyści, teraz już sam nie był pewny co ma o tym
myśleć. Nie chciał go zrozumieć, ale mimo wszystko współczuł mu i gdzieś głęboko
wiedział, że postąpił by podobnie. To ich łączyło. Duma nie pozwalała im prosić
o pomoc, a kiedy stawiano ich pod ścianą, potrafili robić naprawdę głupie
rzeczy. Nie raz i nie dwa wpakowali się przez to w kłopoty.
Siedział w
swoim domu, przy kuchennym stole z filiżanką kawy i wpatrywał się w mglisty
obraz za oknem. Myślał o wczorajszej rozmowie z byłym przyjacielem i ogarniały
go coraz większe wątpliwości. Miał wyrzuty sumienia, bo wiedział, jak trudne
dla Trevora był przyznanie się do błędu. Czuł, że nie powinien tak reagować.
Podejmując jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu, schował do kieszeni własną
dumę i dawne urazy i biorąc do ręki telefon wybrał numer.
*Halo?- głos po drugiej stronie był nieco przygaszony, jakby
smutny.
-Teraz twoja matka czuje się lepiej?- zapytał bez zbędnych
wstępów.
*Zmarła dwa miesiące temu.- Po odpowiedzi nastała dłuższa
chwila ciszy.
-Przepraszam, nie powinienem…-zaczął zmieszany.
*Nie, skąd mogłeś wiedzieć?
-I tak nie po to dzwonię. Nie potrzebnie pytałem. Czy teraz…
zależy ci na muzyce?
*Dobrze wiesz, że muzyka jest jedną z ważniejszych rzeczy w
moim życiu.
-Kiedy ostatnio grałeś?
*Wczoraj w parku. Jakoś trzeba zarabiać.
-A bardziej profesjonalnie?
*Z wami. Nie wyobrażałem sobie pracy w zespole z nikim
innym. A szansę u was przekreśliłam, a co za tym idzie przekreśliłem szansę na
pracę w tej branży na poważnie.
-A jeśli nie?
*Co „jeśli nie”?
-Jeśli dostaniesz swoją szansę? Nie zmarnujesz jej po raz
kolejny? Nie chcę się znów na tobie zawieść.
*Czy ty mi właśnie mówisz, że wracam do zespołu?
-Nie ciesz się za bardzo. Najpierw cię przesłuchamy. Przez
taki kawał czasu mogłeś zapomnieć jak się gra. Bądź o 15 w studiu.
*Dzięki. Nie zawiodę was.
-Mam nadzieję.
Nie był
pewien, że dobrze robi, ale nie mógł postąpić inaczej. W końcu kiedyś byli
przyjaciółmi i nawet, jeżeli Trezor kiedyś popełnił błąd, zasługiwał na drugą
szansę. Chociażby ze względu na dawną przyjaźń.
Dom Jude:
Po weselu
piosenkarka czuła się jeszcze gorzej. Nudności nie przechodziły. Co rano przez
ostatnie dni męczyły ją wymioty. Zastanawiała się, czy nie pujść do lekarza.
Tego dnia wstała wcześnie rano, ale nie miała siły, żeby zebrać się do pracy.
Dzień zapowiadał się jeszcze gorzej niż poprzednie. Była blada, i mimo, że
wcześnie położyła się spać, czuła się zmęczona. W kuchni zastała swoją siostrę,
uśmiechniętą, szykującą śniadanie i zalewającą kawę gorącą wodą.
-Dzień dobry, Jude.
-Nie wiem czy dobry-odpowiedziała młodsza z sióstr.
-Co ci jest? Jesteś chora? Strasznie wyglądasz.
-Nie wiem. Już kilka dni mam mdłości.
-Mdłości? I tylko tyle?
-W zasadzie tak, ale to męczące.
-Nie myślałaś, że może…
-Co?
-Może powinnaś zrobić test ciążowy?
-Nawet tak nie żartuj. Przecież…
-U mnie też się tak zaczynało. I nie mów, że to nie możliwe.
Po prostu to zrób. Dobrze ci radzę.
-Dobrze, ale muszę teraz się zbierać. Dziś pierwsze zajęcia
w szkółce.
Po weselu, jakie urządził ojciec
Jude, dziewczyna i jej mąż dużo pracowali w starym studio. Wyremontowali sale,
kupili sprzęt i pracowali wspólnie nad programem zajęć. Oprócz tego w całym
mieście organizowali kampanię reklamową; rozwieszali plakaty i rozdawali
ulotki. Pobliskie świetlice dla młodzieży zainteresowane były współpracą.
Wychowawcy twierdzili, że ich wychowankom dobrze zrobi takie rozładowanie
energii. Ostrzegali, że część z nich to trudna młodzież i niechętnie będzie
współpracować na zajęciach. Jude jednak uparcie twierdziła, że da sobie z nimi
radę. Nie bała się wyzwań i pokazywała go od początku swojej kariery. I
nadszedł wielki dzień otwarcia jej szkółki muzycznej. W starym studiu była
wcześniej, przygotowała instrumenty, sprzęt i materiały na pierwsze zajęcia, na
które miała przyjść grupa młodzieży z pobliskiej świetlicy i kilkoro innych
zainteresowanych muzyką dzieciaków.
Grupa
weszła przyprowadzona przez wychowawcę, gadając i nie zwracając nawet uwagi na
piosenkarkę. Opiekun, dwudziestoletni student, zapewne wolontariusz, próbował
ich uciszyć, ale nie za bardzo mu to wychodziła. Jude postanowiła nie wysilać
się. Usiadła na swoim krześle i zaczęła tylko grać na gitarze. Nie zrobiło to
wrażenia na rozgadanych, używających wulgarnego słownictwa i niezbyt przyjaźnie
wyglądających dzieciakach. W takim chaosie, kiedy to grupa zachowywała się,
jakby przyjechała z dżungli, wychowawca starał się ją przekrzyczeć, a Jude
tylko grała, minęło piętnaście minut. Dziewczyna w końcu nie wytrzymała. Wzięła
mikrofon, podeszła do dwóch dużych głośników, do których był podłączony,
skierowała go w ich stronę i włączając uderzyła kilka razy. Oprócz łomotu po
Sali rozszedł się nieznośny pisk, a gromada niesfornej młodzieży natychmiast
ucichła. Wtedy piosenkarka przeszła na środek Sali i kierując mikrofon w swoją
stronę zaczęła mówić.
-Skoro nareszcie przestaliście gadać proszę żebyście usiedli
na krzesłach, które dla was przygotowałam. Widzę, że nie za bardzo interesuje
was to, czego możecie się tu nauczyć, a już z całą pewnością obca jest wam
dyscyplina.
-Rozkapryszona gwiazdka.
-Myśli, że zjadła wszystkie rozumy.- Po Sali rozeszły się
złośliwe szepty, które jeszcze bardziej zdenerwowały wokalistkę.
-Może i tak-powiedziała.- Może i jestem rozkapryszoną
gwiazdką, która myśli, że wie wszystko najlepiej i chce się trochę powymądrzać.
Możecie tak myśleć. Też na początku spotkałam ludzi, którzy mnie pouczali i też
mi się to nie podobało. Ale gdybym wtedy ich nie słuchała, nie miała dyscypliny
i myślała, że wiem tyle co i oni, nigdy nie doszła bym do miejsca, w którym
teraz jestem. Jestem tutaj dla was i chcę wam dać szansę. Nie wszyscy będziecie
gwiazdami, nie każdy z was wyda płytę. Niektórzy z was po kilku spotkaniach
stwierdzą, że to nie ma sensu i że wcale tego nie lubią. Większość z was pewnie
już tak myśli, chociaż jeszcze nawet nie spróbowaliście. Ale dajcie szansę
mnie, ale przede wszystkim sobie i muzyce.
-Chcesz zrobić z nas muzyków? Żadne z nas nie miało w ręku
instrumentu- stwierdził czternastoletni chłopak.
-Wiem o tym. Ale ja daję wam szansę. Pozwalam wam spróbować,
bo może jedno z was będzie chciało później wybrać taką drogę. A wy dacie temu
szansę?
-Ja w to wchodzę, ale ja nie będzie nam szło to wypadam-
powiedziała rudowłosa dziewczyna ubrana w szerokie dżinsy i kraciastą koszulę.
-A reszta?- Wszyscy popatrzyli po sobie.
-Dobra, niech będzie- odpowiedział, wcześniej wypowiadający
się już chłopak.
-Więc niech każdy z was wybierze sobie jakiś instrument.
Macie tu gitary, perkusję, basy, klawisze…
Wychowawca
nie mógł się nadziwić jak łatwo Jude przekonała do siebie tą bandę i jak
zachęciła ich do współpracy. Jemu dotąd się to nie udało, a pracował z nimi już
prawie rok.
Studio w G-major:
-Skoro już jesteś to nie ma potrzeby czekać na chłopaków.
Wchodź za szybę, bierz bas i pokaż co potrafisz.
Trezor
wykonał polecenie Speedermana i dał z siebie wszystko. Chciał udowodnić, że nie
zapomniał czym jest muzyka. Podczas jego popisów do studia weszła reszta
zespołu. Nie mogli uwierzyć, że Speer zgodził się ponownie pracować ze starym
kumplem. Kiedy Trezor skończył i wyszedł z pomieszczenia, zespół popatrzył na
siebie.
-I co myślicie chłopaki?- zapytał Speer.- Ma jeszcze w sobie
to coś?
-Jak dla mnie bomba- stwierdził Kyle.
-Dla mnie też.
-Więc witamy powrotem w zespole.
Dom Jude, wieczór:
Jude za
radą siostry zrobiła test i nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Nie
chciała dziecka. Nie teraz, kiedy pochłania ją praca, ma tyle pomysłów i jest
świeżo po ślubie. Ale nic już nie mogła zrobić. Stało się, w jej organizmie
rozwijało się nowe życie.
Weszła do
swojego pokoju, w którym był jeszcze Tom.
-Wiesz Jude, cieszę się, że jesteś. Kocham cię i jest mi
dobrze tak jak jest.
-To znaczy?- zapytała, nie wiedząc co chłopak ma na myśli.
-Jesteśmy tylko ty i ja. Tylko to się liczy.
-A rodzina?
-My jesteśmy rodziną, twoja rodzina też nas wspiera. Kiedyś
będziemy mieli dzieci. Ale nie musimy się z tym spieszyć. Przyjdzie na to czas.
-Tak, jasne.- „ty zawsze wiesz co powiedzieć” pomyślała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz