wtorek, 12 lipca 2011

3. Ostatnie wspomnienie [MAD]


 Betowała Lily.
***
– Mój kraj to kraj dla tych, co lubią się łudzić. Dlatego uciekłam. Nie lubię żyć kłamstwami. Ludzie zwykle mówią, że to gościnny i piękny kraj pełen ludzi o dobrych sercach. Gówno prawda. To kraj, gdzie każą ci wierzyć w to, jak istotna i wielka jest nasza historia, jak wiele wycierpieliśmy i jak byliśmy odważni. Wmawiają ci, że wszystko dąży do jakiegoś większego celu i nie można myśleć tylko o sobie. Ale tak naprawdę ci, którzy tak mówią są pieprzonymi, nieczułymi egoistami, którzy przez okłamywanie innych chcą zagarnąć więcej dla siebie. Tam jest prywatność, jeżeli zachowujesz się tak, jak tego od ciebie oczekują. Jeżeli chcesz coś osiągnąć, rozerwą cię na strzępy. To wspaniały kraj, ale tylko dla ludzi naiwnych. Ja nie jestem naiwna – zakończyłam.
– Jeszcze nigdy nie słyszałem żeby ktoś tak mówił o własnym kraju. Ludzie zwykle mimo wszystko mają sentyment do własnej ojczyzny i chcą, żeby w oczach innych wyglądała jak najlepiej. To było strasznie okrutne. I szczere – zauważył. Może wolał usłyszeć kłamstwo, ale ja nie zamierzałam kłamać.
– Nie chcę już o tym mówić. W końcu nie po to wyjechałam, żeby do tego wracać.
            Dłuższą chwilę milczeliśmy. Nie było to krępujące milczenie. Ja nie znałam jego, a on nie znał mnie. Równie dobrze moglibyśmy siedzieć w dwóch różnych lokalach, zupełnie sami. Ale razem milczy się lepiej. Wydaje mi się, że cieszyłam się z tego spotkania. Lubiłam go, jako aktora, ale on nie wiedział nawet, że go rozpoznałam. Dzięki temu mogłam poznać go, jako zwykłego faceta. To szaleństwo sławy mnie nie pociągało. Nie zamierzałam piszczeć jak jakaś napalona małolata i prosić o autograf. W końcu to tylko zwykły człowiek, tyle, że z dużą zawartością portfela.
– Nie lubisz mówić o swoim domu, prawda? – zapytał niespodziewanie.
– Nie. O domu, ani o sobie – odpowiedziałam, nie siląc się na wymuszoną grzeczność. Był dla mnie kimś obcym i mimo wszystko, nie miałam zamiaru udawać słodkiej laleczki.
– Szkoda. Chciałbym dowiedzieć się o tobie czegoś więcej, a na razie wiem tylko, że jesteś z Polski i nie lubisz swojego kraju. Nie wiem nawet jak masz na imię.
            Może był zwyczajnie dobrym aktorem. Ba, był nim na pewno, widziałam w filmach. Teraz jednak wydawało mi się, że niczego nie udaje. Nie mogłam jednak za darmo oddać mu kawałka siebie. Jak już się otwierać, to przynajmniej trzeba mieć z tego korzyści.
– Okay, mogę ci trochę powiedzieć, ale musisz postawić mi wódkę. Mi nie sprzedadzą. Piwo dostałam, bo wzięłam barmana na litość. – Wskazałam głową na pusty kufel. – Jak następny raz będę gdzieś uciekać, to będzie to miejsce, gdzie sprzedają alkohol od osiemnastu lat, a nie dwudziestu jeden. W czymś trzeba topić smutki, a tutaj mogę to robić tylko nielegalnie.
– Ale opowiesz mi? – chciał się upewnić, że w zamian za wódkę dostanie to, czego chce.
– Pewnie. Nie mam w końcu nic innego do roboty – odparłam.
            Skinieniem ręki przywołał barmana i zamówił dwa szoty. Barman pokręcił głową spoglądając na mnie z rozbawieniem, na co ja tylko wzruszyłam ramionami. Wkrótce stanął przede mną pierwszy tego wieczora kieliszek.
– To za nasze historie – wzniosłam toast i jednym łykiem opróżniłam szklane naczynie z gorzkiej cieczy. – Ale obiecaj, że nigdy więcej nie zapytasz – zażądałam.
– Obiecuję.
            Wiedziałam jak niewiele zwykle znaczą ludzkie obietnice, ale chciałam mu uwierzyć. Ten jeden raz być tą naiwną dziewczynką, jaką byłam jeszcze parę lat temu, tą samą, którą zostawiłam daleko za sobą. On był miły i stawiał alkohol, którego tak potrzebowałam, żeby zapomnieć. I słuchał. Robił coś, czego jeszcze nigdy od nikogo nie doświadczyłam. Dlatego mówiłam o sobie, o domu, o rodzinie. Ten ostatni raz. To było jak oglądanie ostatni raz zdjęć z przeszłości i wyrzucanie ich do oceanu zapomnienia. Potem było jeszcze więcej alkoholu, muzyki i tańca. I czułam się bezpieczna jak nigdy w miejscu, którego nie znałam i z kimś, kogo nie znałam. Bo byłam gotowa na wszystko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SZEROKA LISTA