-Cześć kochanie! Nareszcie jesteś! Gdzie się tyle podziewałeś?
-Byłem u Toma.- Odparł jej krótko i opadł na kanapę.
-Coś się stało? Wyglądasz na zmartwionego.
-Z Tomem nie jest najlepiej. Załamał się. Jude musi się pospieszyć, bo on w każdej chwili może zrobić coś głupiego.
-Co znaczy „pospieszyć się”?
-Ona wraca do Toronto. Dzwoniłem do niej i powiedziałem jej, co się dzieje.
-Sama nie wiem już, co gorsze; zaniedbywanie bliskich, czy zmarnowanie kariery.
-Powrót to był jej pomysł. Nie jest już małą dziewczynką. Wie, co robi.
-Oby.
-No to ja idę zrobić coś do jedzenia.
-Chodź, pomogę ci.
-Zostaniesz na noc?- Zapytał przygotowując posiłek.
-Chętnie, ale ojciec znów będzie się wściekał.
-Jesteś pełnoletnia. Możesz robić, co chcesz.
-Znasz ojca. Nadal ma mnie za małą dziewczynkę, która bawi się lalkami.
-Pogadaj z nim. W ogóle to powinnaś ze mną zamieszkać.
-Czy to propozycja?
-Tak, to co? Przeprowadzisz się?
-Najpierw muszę pogadać z ojcem.- Pocałowała chłopaka.- Bardzo liczę się z jego zdaniem.
-Wiem. On zrozumie.
Saide
postanowiła tej nocy zostać kolejny raz u Kwesta. Kochała go i
uwielbiała przebywać w jego towarzystwie. Następnego dnia planowała
porozmawiać z ojcem o wyprowadzce.
efefefefefLondynefefefefef
Jude spakowała już część rzeczy i pojechała do wytwórni. Tam spotkała się ze swoim szefem – Jamesem Parkerem.
-Jude, ale jak to rezygnujesz?
-Potrzebuję też trochę prywatnego życia, a ono jest obecnie w ruinie. Uwielbiam tworzyć muzykę, ale są ważniejsze sprawy.
-A co z najnowszym singlem? Miałaś go skończyć w tym tygodniu.
-Obiecałam i dotrzymam słowa. Będzie gotowy jeszcze dziś wieczorem.
-A jak to zamierzasz zrobić?
-Wszystko napisałam dziś w nocy. Wystarczy nagrać i nanieść poprawki.
-Widzę, że wszystko przemyślałaś.
-Lubię mieć plan działania. To pomaga utrzymać jako taki porządek w życiu.
-Jesteś pewna, że chcesz odejść?
-Tak, jak niczego na świecie.
-Dobrze, więc zadzwonię do Dariusa, żeby przygotował ci miejsce w wytwórni.
-Dzięki,
ale to nie będzie konieczne. Mówiąc, że odchodzę miałam na myśli tą
branżę. Przynajmniej na razie odpuszczam. Muszę odpocząć i naprawić
kilka spraw, które spieprzyłam.
-Żartujesz? Nie będziesz śpiewać?
-Przynajmniej na razie.
-Jak chcesz, ale wiedz, że rozczarujesz fanów. I jest jeszcze jeden problem. Skąd ja wezmę drugą tak dobrą gwiazdę?
-Tu chyba mogę ci pomóc, ale teraz muszę iść do studia. Przyjdź tam za pół godziny.
-Dobra. Jestem ciekawy, co wymyśliłaś.
Dziewczyna udała się do swojego studia i wykonała telefon.
*Halo?
*Cześć Ann! Mówiłaś, że chciałabyś pracować tu, w Londynie i zdobyć światową sławę.
*No tak.
*To bądź u mnie w studiu jak najszybciej.
*Nie wiem, o co chodzi, ale ok. Zaraz będę, bo jestem na sąsiedniej ulicy.- Anna się rozłączyła.
efefefefefTorontoefefefefef
Saide właśnie wróciła do domu. Planowała jak najszybciej pogadać ze Stuartem na temat jej przeprowadzki.
-Cześć tato!
-Cześć! Znów noc spędziłaś u Kwesta?
-Tak. I musimy poważnie pogadać.
-Coś się stało?- Zapytał nieco przestraszony.
-Nie... A właściwie to tak. Chcę się przenieść do Kwesta.
-Co?! Nie uważasz, że jesteś trochę za młoda? I za krótko się znacie? I jak wy sobie poradzicie? Nie mogę się na to...
-Tato!!!-
Przerwała mu wyliczanie obaw i zastrzeżeń- Jestem już duża. Nie
przeprowadzam się na koniec świata, tylko kilka przecznic dalej. Jestem
już dojrzała i odpowiedzialna...- W tej chwili Saide zrobiło się
niedobrze.- Przepraszam na chwilę.- Powiedziała i pobiegła do łazienki.
Kiedy wróciła, blada i osłabiona, ojciec lustrował ją swoim przenikliwym
wzrokiem.
-Wszystko w porządku?- Zapytał w końcu.
-Tak. Musiałam się czymś zatruć. Nigdy nie wiadomo, co dodają do tego jedzenia na mieście.
-Rozumiem. Dobrze, przeprowadź się. Zobaczymy, czy dasz sobie sama radę.
-Naprawdę? Tato, dziękuję!- Rzuciła się ojcu na szyję.
Po
tym wszystkim dziewczyna udała się do wytwórni. Martwiła się tymi
nudnościami. Miała przeczucie, że to nie zatrucie. Po drodze do pracy
zaszła do apteki i kupiła test ciążowy z nadzieją, że jej obawy się nie
spełnią.
W
wytwórni natknęła się na Kwesta, który kręcił się po wytwórni, nie
mogąc usiedzieć nawet minuty w jednym miejscu i niecierpliwie spoglądała
na zegarek.
-Cześć
kochanie! Coś się stało, że tak biegasz w kółko, czy po prostu
postanowiłeś dla zabicia czasu pościgać się z wskazówkami zegara? –
Powiedziała Saide uśmiechając się i całując chłopaka w policzek.
-Hahaha! Ale śmieszne!
-Ej! Co jest?
-Nic. Po prostu czekam na...
-Na...?
-Właściwie
to nie wiem, na co. Nie wiem czy zadzwoni, czy od razu przyjedzie, a
może zmieniła zdanie i w ogóle się ze mną nie skontaktuje.
-Ale kto?
-Jude.
-A mówiła ci, kiedy przyjedzie?
-Mówiła, że za 3 dni.
-No to jest dopiero pierwszy.
-Licząc od wczoraj drugi.
-Ona tam zostawia swoją przyszłość. Musi zakończyć wiele spraw. To musi potrwać.
-Masz rację. Po prostu martwię się o Toma.
-Wiem, to twój przyjaciel, ale zamartwiając się i chodząc w kółko nic nie zdziałasz. No może tylko wydepczesz dziurę w podłodze.
-Wiesz, co jest najgorsze? Że nie mogę mu powiedzieć, że ona wraca i będzie z nim jak dawniej.
-Wiem,
że ci ciężko, ale Jude go kocha i przyjedzie jak najszybciej się da. A
jak tak bardzo się niecierpliwisz, to do niej zadzwoń i się dowiedz
czegoś więcej o jej powrocie.
efefefefefLondynefefefefef
-Cześć Jude! To, o co chodzi?
-Zaśpiewasz komuś swoją najnowszą piosenkę.
-Co?
-To,
co słyszysz. – Do studia wszedł szef wytwórni.- Właśnie, to James
Parker, szef wytwórni, a jak się postarasz to może i twój.
-James Parker, miło mi.- Powiedział z uśmiechem mężczyzna i wyciągną w stronę dziewczyny dłoń.
-Anna Lusia Roberts.- Odpowiedziała odwzajemniając gest.
-No to ja was zostawię i pójdę nagrywać swój singiel.- Powiedziała Jude i ulotniła się z pomieszczenia.
-Jude, słyszałem, co zamierzasz.- Powiedział producent, gdy tylko dziewczyna pojawiła się w studiu.
-To dobrze. Nie muszę ci się więc tłumaczyć.
-Ale dlaczego to robisz? Przecież dobrze nam się pracowało.
-Owszem, ale praca to nie wszystko, a ja tutaj tylko pracuję. Dopiero wizja powrotu do domu dała mi nowej siły i chęci do życia.
-W tym zawodzie praca musi być dla ciebie najważniejsza. Inaczej szybko się wypalisz.
-Muzyka jest, była i będzie moim życiem. Zawsze miała nim być, a nie mi je odbierać. Dlatego na razie kończę z karierą.
-Ale jak to?
-Przestań, nawet nie próbuj mnie od tego odciągać. Potrzebuję przerwy.
-I co będzie dalej? Za kilka lat postanowisz wrócić do interesu, jak wszyscy już o tobie zapomną?
-Nie
wiem, ale wiem, czego teraz potrzebuję. Nagrajmy tą piosenkę, bo jest
jedna osoba, która teraz bardzo mnie potrzebuje, więc wolałabym jak
najszybciej to skończyć.
-Tutaj też jest ktoś, kto cię potrzebuje.- Odparł Michel
i pocałował dziewczynę. Ta zszokowana, nie była w stanie, ani
odwzajemnić pocałunku, ani się mu sprzeciwić. Kiedy chłopak się od niej
oderwał ona patrzyła na niego ze zdziwieniem i z żalem.
-Michel... dlaczego to zrobiłeś?
-Po prostu chciałem, żebyś wiedziała, co czuję.
-Myślałeś, że tak mnie zatrzymasz?
-Chyba... Nie... Sam nie wiem.
-Chcę
coś nagrać.- Powiedziała i nie czekając na odpowiedź poszła za szybę.
Chwilę później w pomieszczeniu rozbrzmiewał jej głos.
I left this all so far away
Can’t find way out, can’t stop this flames
Stand in this rain when you go through
My frozen hart needs to feel too
I know you cry thousand miles away
If I won’t go back I’m gonna break
This is time
To get what I want
Stay strong in this song
Remember it’s not gone
If can’t feel you close
It’s the only way to try
Make it feel like summer night
And this is time
To get back
And take what’s mine
I pass the streets, forget the time
I lose control and lose my mind
Than I fly up to touch the sky
Than fall and crash, play open cards
I need you here, better I go there
It was so wrong, it’s me to blame
This is time
To get what I want
Stay strong in this song
Remember it’s not gone
If can’t feel you close
It’s the only way to try
Make it feel like summer night
And this is time
To get back
And take what’s mine
And it’s my turn to decide what to do
Don’t let this go, be there for you
Don’t let us be in flood of tears
Only in your arms I never fear
This is time
To get what I want
Stay strong in this song
Remember it’s not gone
If can’t feel you close
It’s the only way to try
Make it feel like summer night
And this is time
To get back
And take what’s mine
Chłopak
uważnie słuchał piosenki i zrozumiał, dlaczego chce wracać. Myślał, że
mówiąc jej, że ją kocha zatrzyma ją w Londynie i nadal będzie
producentem tak sławnej gwiazdy. Chciał, żeby nadal o nim mówili.
Zrozumiał jednak, że nigdy nie wygra z jej uczuciami. Jude właśnie
wyszła zza szyby i popatrzyła na producenta.
-Naprawdę
myślałeś, że się na to nabiorę. Przyprowadzałeś tu sobie przez ten cały
czas codziennie inną panienkę. Nie jestem tak głupia, żeby ci uwierzyć.
Nigdy mnie nie kochałeś, a ja nigdy nie pokochałabym ciebie.
-Wiem Jude. Przepraszam.
-Nie
szkodzi. Na szczęście prawdopodobnie już nigdy się nie zobaczymy, bo
nie lubię kłamców.- Odpowiedziała mu i wyszła ze studia.
-Jude i co z tym singlem?- Spytał James.
-Jest nagrany. Michel wprowadzi poprawki i ci go odda. A jak tam Ann?
-Jest świetna. Już dzwoniłem do Dariusa i powiedziałem mu, że chcę ją u mnie.
-Co on na to?
-Trochę
się zdziwił, że jest w Londynie. Chyba będziesz musiała się ostro z
tego tłumaczyć. I on też potrzebuje gwiazdy, więc będziesz musiała
trochę popracować po powrocie.
-Dobra.
Fajnie, że się dogadaliście. Ja już tu nie wrócę, bo w nocy mam
samolot. Mam nadzieję, że się spotkamy w niedalekiej przyszłości.
Świetnie mi się tu pracowało.
-Nam wszystkim z tobą też. Będziemy za tobą tęsknić.- James przytulił piosenkarkę.
Piętnaście minut później Jude była już w domu z Anną Lisią. Zadzwoniła do Kwesta, aby powiedzieć mu o przylocie.
*Cześć Kwest! Dziś w nocy mam samolot. Mógłbyś mnie odebrać z lotniska jutro o 9?
*Jasne księżniczko! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wracasz. Nareszcie wszystko będzie po staremu.
*Trochę się boję reakcji Toma. Wiem, co o mnie myśli. Może on nie chce żebym wracała.
*Nie gadaj głupot tylko wracaj do domu! Saide chce z tobą gadać.
*Cześć
siostrzyczko!- Saide poszła do kuchnie, aby Kwest nie słyszał rozmowy. –
Mam problem. Chyba jestem w ciąży. Nie wiem jak powiedzieć to Kwestowi i
tacie.
*Ale
czy to pewne? Kwest się ucieszy, tata mniej, ale to przełknie. Idź do
lekarza i potwierdź to, a jak okaże się, że jednak jesteś w ciąży to
pomogę ci przez wszystko przejść.
*Dzięki Jude. Jesteś kochana. Wracaj do nas szybko, bo cię potrzebujemy.
*Taki mam zamiar. Pa.
efefefefefTorontoefefefefef
SME
zebrało się w biurze Dariusa. Już rano się pogodzili i nagrali singiel.
Jego promocyjną wersję puszczono już w telewizji i radiu.
-Dlaczego nas wezwałeś?- Zapytał Speed.
-Dobre
pytanie. Jak wiecie wasz singiel był już długo oczekiwany, a oto
reakcje waszych fanów na jego promocyjną wersję. – Pokazał chłopakom
monitor komputera z forum.
„-Ten singiel jest odjazdowy! Jak tylko wyjdzie pełna wersja idę do sklepu!
-To
będzie hit. Nie mam, co do tego wątpliwości.” Takie i wiele innych
optymistycznych komentarzy znajdowało się na tej i wielu innych stronach
internetowych.
Następnego dnia, 9:00, lotnisko:
Kwest
już od godziny czekał na samolot, którym przylecieć miała Jude. Nie
mógł usiedzieć w domu. Kiedy ujrzał przyjaciółkę w holu lotniska pobiegł
w jej stronę.
-Jude! Nareszcie!- Przytulił ją mocno.
-Cześć Kwest! Też się stęskniłam, ale nie musisz mnie dusić.
-Tak, przepraszam. Daj walizki. To gdzie teraz jedziemy?
-Do wytwórni. Chcę mieć spotkanie z Tomem za sobą.
-Denerwujesz się?
-I to jak.
Pojechali
do wytwórni. Kiedy szli korytarzem, wszyscy zaskoczeni, ale szczęśliwi z
powodu powrotu Jude ściskali ją i witali. Kiedy w końcu znaleźli się
przed drzwiami do studia A Jude zawahała się, ale mimo to nacisnęła
klamkę. Weszła po cichu i zobaczyła swojego chłopaka ze słuchawkami na
uszach siedzącego przy konsoli. Jedna łezka szczęścia spłynęła jej po
policzku. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej podeszła do chłopaka
od tyłu i zdjęła mu delikatnie słuchawki. Ten zdezorientowany odwrócił
się na kręconym fotelu i znieruchomiał.
„Boże!
Jude... Moja kochana Jude jest tutaj. Znowu tak blisko. Znowu tylko dla
mnie. Wiedziałem, że wróci, ale nie, że tak szybko. Zostawiła dla mnie
Londyn.„
-Cześć
Tommy.- Powiedziała dziewczyna niepewnie.- Przepraszam cię za
wszystko.- On wciąż tylko patrzył w jej oczy. Nie umiał znaleźć słów,
które wyraziłyby jego radość. W końcu podniósł się i mocno wtulił się w
dziewczynę. Ona nie wiedząc jak na to zareagować i co to może oznaczać
spontanicznie odwzajemniła gest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz