niedziela, 31 sierpnia 2008

4x12 'Gimme gimme shock' [IS]

Czasem gonimy za szczęściem latami, a i tak jesteśmy nieszczęśliwi. A czasem w jednej chwili ono samo do nas przychodzi. Ale po czym je poznać, żeby nie przepuścić go przez palce? Dla jednych są to miliony, dla innych sława i życie w blasku fleszy, jeszcze inni uważają, że to willa z ogródkiem, lub wakacje na tropikalnych wyspach.

Dziewczyna siedziała w starym studiu, od dwóch godzin wpatrując się w piękny pierścionek na swoim palcu. Rozwiązała już zagadkę. Chociaż była sławna i miała pieniądze nie to było jej szczęściem. Jej szczęściem jest mieć przy sobie faceta, którego kocha z wzajemnością. Ufać mu bezgranicznie i stawiać czoła przeciwnościom losu.

Wyobrażała sobie ich wspólną przyszłość. Może się to komuś wydać dziwne, ale nie wyobrażała sobie, że będzie to domek z trójką dzieci i życie usłane różami. Wiedziała, że będzie trudno. Widziała oczami wyobraźni, dziennikarzy, utrudniających im życie, byłe kobiety Toma i ciągłe niespodzianki związane z jego przeszłością. Kiedy poprzedniego wieczoru mówiła TAK, miała świadomość tego, jakim Tom jest człowiekiem. Wiedziała, że ma wiele tajemnic, bogatą przeszłość i trudny charakter, przez co często po prostu ją zostawiał, a ona nie rozumiała dlaczego. Ale w końcu to pojęła. Kiedy prosił ją o rękę widziała w jego oczach strach. Kiedyś nie umiała rozpoznać tego uczucia schowanego za pięknymi, ciemnymi oczami, ale wtedy była już pewna. Bał się ją zranić, tak jak kiedyś Angie. Bał się, że znów zrobi coś nie tak i zniszczy ten związek na którym mu zależy. Więc dlaczego się zgodziła, umożliwiając mu popełnienie tych wszystkich błędów, których tak strasznie się bał? Bo w jego oczach widziała też strach, że ona odejdzie, a wtedy on zostanie całkiem sam. A ona kocha go tak bardzo, że jest w stanie wybaczyć mu wszystko, bo chce czuć go blisko siebie już zawsze kiedy się budzi i kładzie spać. Dorosła do tego. Kiedyś, keidy on popełniał błąd, ona uciekała, nie dając mu szansy na wyjaśnienia. Teraz miała siłę by zostać, wysłuchać go i pomóc mu w każdej sytuacji. Była na to gotowa.

Nagle do studia wszedł Speer.
-O! Harrison! Co tak sama siedzisz?
-Cześć! Przyszłam pomyśleć.
-A o czym tak rozmyślasz?
-O wszystkim po trochu.- Chłopak zmierzył ją całą wzrokiem, po czym szeroko się uśmiechną.
-A więc to o tym tak myślisz.
-O czym mówisz?
-Nie udawaj. Takiego cacka na twojej rączce trudno nie zauważyć.
-Tommy mi się wczoraj oświadczył.
-Ale nie rozumiem nad czym ty tak myślisz. Powinnaś teraz biegać po G-major i wszystkim się chwalić, a ty zamykasz się w studio?
-Myślałam jak to będzie... Wiesz, po wszystkim. Nie wyobrażam sobie tego. Dom, dzieci i gotowanie obiadów, czekając, aż mąż wróci z praco? Widzisz mnie w tej roli?
-Jude, Jude, Jude... Jesteś młoda, piękna i sławna. Rola kury domowej, jeśli w ogóle, to czeka cię za najmniej 20 lat. Ale mam pytanie.
-Tak?
-Czy ty jesteś tego pewna? No wiesz, że to właśnie ten jedyny. Czy go kochasz, czy po prostu nie chciałaś mu odmówić?
-Speed, dobrze wiesz, że zawsze go kochałam i kocham nadal. Po prostu chyba mnie przeraża to, że jestem już dużą dziewczynką.
-Na to jest chyba sposób. Chodź!- chłopak chwycił ją za rękę i pociągną w stronę drzwi.
-Speed? Gdzie ty mnie ciągniesz?
-Zobaczysz.

Kiedy wysiedli z samochodu ukazało im się wesołe miasteczko.
-Speed, czy to jakiś żart.
-Nie. Z tego co zdążyłem zauważyć to wpadasz w depresję, bo jak wszyscy się starzejesz. Ale jak już powiedziałaś jesteś dużą dziewczynką, ale nadal dziewczynką, więc dziś zabawimy się jak dzieci. To od czego zaczynamy? Kolejka górska, diabelski młyn czy wata cukrowa?
-Wiesz co? Jesteś szalony.
-Wiem. To jak? Co najpierw?
-To może... Dom strachów?
-No Harrison. Sama tego chciałaś. Będziesz piszczeć jak mała dziewczynka, ale to twój wybór. Chodź!

Poszli i do domu strachów, i na diabelski młyn, i na kolejkę górską. Grali w loteriach i różnych grach, wygrywając kolejne zabawki. Zachowywali się jak małe dzieci, i tak właśnie się czuli. Śmiali się, krzyczeli, rzucali popcornem i oblepiali sobie twarze watą cukrową. Jude pierwszy raz od bardzo dawna czuła się wolna. Nie myślała o ludziach gapiących się na nią, ani o tym co ukarze się w jutrzejszych gazetach. Była spontaniczna, robiła szalone rzeczy. Brakowało jej tej małej dziewczynki, którą kiedyś była i tego dnia pozwoliła jej 
 Jeszcze raz pokazać się światu.

-Speed...
-Tak?
-Dziękuję ci. To był wspaniały dzień. Dzięki tobie już się nie boję.
-Nie ma sprawy. Od tego są przyjaciele. Wiem, że mam szalone pomysły, ale działają.
-Tak. Zapamiętam. Z każdym problemem będę przychodzić do ciebie.
-Dobra. Mam nadzieję, że pomysły mi się nie skończą.
-Dobranoc Speed.
-Dobranoc.

Dziewczyna opuściła samochód przyjaciela i poszła do domu. Była zmęczona, więc od razu się położyła.

Następnego dnia w G-major:

Gdy tylko w progu wytwórni stanęła Jude, w korytarzu rozległ się donośny głos szefa.
-Jude, do gabinetu! Natychmiast!
-Dobra idę! Nie musisz tak krzyczeć!

Kiedy tylko drzwi gabinetu się zamknęły Darius rzucił na biurko kilka gazet, w których na okładce widniały zdjęcia Jude z wczorajszego popołudnia.
-Możesz mi to wytłumaczyć?
-Byłam w wesołym miasteczku ze Speedem. Co tu jest do tłumaczenia?
-Jude kończysz album, a jednocześnie kontrakt. Musisz dbać o reputację, a może dostaniesz kontrakt w jakiejś dużej zagranicznej wytwórni. Takie wyskoki nie wpływają dobrze na twój wizerunek.
-Daj spokój Di. Po prostu chciałam się zabawić. To chyba lepsze niż iść do klubu, upić się i całować z kilkoma facetami.
-Nie zrobiła byś tego.
-Zrobiłabym, ale wesołe miasteczko jest bardziej... wesołe. A teraz pozwolisz, że pójdę nagrywać, bo mam sporo roboty.

Jude opuściła gabinet szefa i udała się do studia. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SZEROKA LISTA