piątek, 15 sierpnia 2008

4x09 'Possession' [IS]

*Słucham?
*Dzień dobry tu Jude.
*Dziecko, jak dobrze, że dzwonisz. Tom tak się martwi. A ja nie wiem co mu mówić.
*Zadzwonię dziś do niego. Niech go pani zatrzyma do wieczora.
*Dobrze, postaram się. Co postanowiłaś?
*Wyjechałam, żeby się zastanowić, czy jestem na tyle silna, żeby go wysłuchać, wybaczyć i dać kolejną szansę. Musiałam być pewna, że właśnie tego chcę. Teraz wiem, że kocham go na tyle mocno, że jeśli tylko on tego chce, wybaczę mu wszystko. Wiem, że ta miłość daje mi siłę.
*Tak się cieszę. On nie zniósł by gdyby cię stracił. Bardzo cię kocha i teraz cierpi.
*To dobrze, że cierpi. Nie raz złamał mi już serce i zrobił to po raz kolejny. Jeżeli kocha mnie tak jak ja jego, to go tylko wzmocni. Już nie raz zostawiał mnie samą.
*Myślę, że wiesz co robisz, bo jesteś mądrą dziewczyną, ale nie próbuj się w ten sposób na nim zemścić bo to nikomu nie wyjdzie na dobre.
*To nie zemsta. Po prostu potrzebowałam trochę czasu dla siebie, żeby wszystko przemyśleć.
*To dobrze. Nie zabieram ci więcej czasu. Do zobaczenia.
*Do widzenia.
Kobieta odłożyła słuchawkę i z uśmiechem udała się do salonu gdzie siedział jej syn. Był załamany. Popatrzył na uśmiechniętą twarz matki i zapytał:
-Kto dzwonił?
-Koleżanka. Wyszła właśnie ze szpitala.
-Acha.
Nastąpiła chwila ciszy.
-Mamo...Wracam do Toronto.
-Nie możesz. Nie teraz. Potrzebuję cię.
-Wiem, ale wynajmę pielęgniarkę. Zrozum. Jude pewnie wróciła do domu. Muszę ją znaleźć i dowiedzieć się co się stało.
-Jeżeli chcesz koniecznie jechać, co uważam za głupotę...
-Zrozum... Kocham ją.
-Wiem, ale jeżeli chciałaby, żebyś był teraz z nią, nie wyjechała by.
-Więc co mam robić?
-Wiem, że długo cię tu nie zatrzymam. Ale zostań chociaż do jutra. Minęły dopiero 3 dni. Może się odezwie.
-Dobrze, ale jutro jadę.

U Jude:

Siedziała już 3 dni w tym miasteczku. Na spacerach pisała piosenki. Jak zwykle o nim. Tylko o nim myślała, tylko on jej się śnił, przypominały się jej wszystkie chwile spędzone z nim. Nie raz przez głowę przelatywała jej ta przerażająca myśl. „Uzależniłaś się od niego. Masz obsesje na jego punkcie. Nie możesz bez niego żyć.” Bała się tego, ale nawet jeśli czuła, że ta miłość ją niszczy, lubiła to. Uwielbiała o nim myśleć i czuć, że jest blisko, nawet, jeżeli był na drugim końcu kontynentu.

U Toma:

-Mamo, już prawie północ. Zaraz wyjeżdżam.
-Zostań do rana.
-Nie mogę. Zrozum mnie.
-Rozumiem.- „Jude pośpiesz się. Nie zatrzymam go na dłużej.”
W tej chwili zadzwoniła komórka.
-Halo?
-Tom...
-Jude, kochanie! Gdzie ty jesteś? Tak się martwiłem.
-Spokojnie. Nie chcę rozmawiać przez telefon. Dzwonię, bo domyśliłam się, że twoja mama na dłużej cię nie zatrzyma. Jak znam życie jesteś już spakowany i gotowy do wyjazdu do Kanady.
-Powiedz gdzie jesteś.
-Nie, bo zaraz tu przyjedziesz, a tego nie chcę. Jutro wracam do Londynu. Nie wyjeżdżaj i nie próbuj mnie teraz szukać, bo jestem daleko. Jak przyjadę to się spotkamy. Cześć.
-Ale...- Zanim zdążył coś powiedzieć ona odłożyła słuchawkę. Próbował oddzwaniać, ale wyłączyła telefon.   

Następnego dnia, 14,26:

-Gdzie ona jest? Chcę już ją zobaczyć.
-Wiem. Powiedziała, że przyjedzie, to znaczy, że tak będzie.
-Co ty miałaś z tym wspólnego? Wiem, że coś wiesz.
-Owszem, ale obiecałam, że nic ci nie powiem. Uszanuj jej decyzję i nie męcz mnie. Sama ci wyjaśni.

Dzwonek do drzwi. Tom poderwał się i pobiegł otworzyć. W drzwiach stała Jude. Z jej twarzy można było wyczytać mieszane uczucia. Z jednej strony była szczęśliwa, a z drugiej smutna i przygnębiona.

-Witaj Słońce! – Tom chciał ją pocałować, ale dziewczyna odwróciła się zwinnie i weszła do pomieszczenia sprytnie omijając producenta.- Co się dzieje?
-Nic, ale chyba najpierw powinniśmy pogadać.
-Dobrze.
-To ja zostawię was samych.- Mama Toma złapała kurtkę i już nie było jej w domu.
-To powiesz mi w końcu co się stało, że tak nagle zniknęłaś bez słowa. Nadetnie wiesz...
-Jak to boli?- Przerwała mu.- Może cię zaskoczę, ale wiem lepiej niż ci się wydaje. Już nie raz przez ciebie cierpiałam i miałam, że mam to już za sobą. Ale widocznie się myliłam.
-O czym ty mówisz?
-Myślę, że wiesz o czym. Może trzeba ci przypomnieć? No więc tajemniczy telefon, twoja dziwna reakcja, ta kobieta i pocałunek w parku. Nadal nie wiesz o czym mówię?
-Ale... Skąd ty...
-Skąd wiem? Może jestem głupia, ale nie ślepa. Widziałam was w parku jak poszłam na spacer.
-Nie wiem, co sobie pomyślałaś, ale to nie tak.
-To jak?
-Daj sobie wytłumaczyć.
-Przecież po to wróciłam, więc mów.
-Parę lat temu, kiedy jeszcze tu mieszkałem, byłem z nią. Ona ciągle mnie zdradzała. Nie chciałem na to patrzeć, więc wyjechałem, żeby ułożyć sobie życie od nowa. Ona dowiedziała się, że jestem w mieście i nalegała na spotkanie. Tam w parku kiedy mnie pocałowała, powiedziała, że kochała mnie wtedy i nadal kocha.
-A ty?
-Co ja?
-Kochasz ją?
-Kiedyś można było to nazwać miłością, chociaż wątpię czy naprawdę ją kochałem. Teraz nie czuję do niej nic.
-A co czujesz do mnie?
-Przecież wiesz. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie.
-Myślisz, że to miłość? Powiedz prawdę. Nie chcę za parę lat usłyszeć, że nigdy mnie nie kochałeś.
-Kocham cię. Jesteś jedyną osobą którą jestem w stanie tak bardzo pokochać. Nie mogłaś zapytać co się stało zanim wyjechałaś?
-Musiałam się zastanowić. Wszystko przemyśleć. Teraz już wiem.
-Co wiesz?
-Że niezależnie od tego co się stanie, zawsze będę cię kochać.
-Ja ciebie też.
Przytulili się, a po chwili zatonęli w namiętnym pocałunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SZEROKA LISTA