niedziela, 3 czerwca 2012

8. Odmowa [MAD]


Betowała Lily.
***
            Po rozmowie z Abby nie miałam za wiele czasu na rozpakowanie się i doprowadzenie pokoju do porządku. Zdążyłam jedynie wziąć prysznic i się przebrać, po czym z kartką, na której rano zapisałam adresy kilku barów i restauracji, wyszłam z domu. W końcu czynsz sam się nie zapłaci, więc pracy trzeba szukać od razu.
            Podążałam szarymi ulicami, wśród tłumu ludzi, którzy nie zwracali uwagi na otoczenie. Czułam się jak nic nieznaczące ziarenko piasku, wśród miliona innych. Jednak mimo to byłam wreszcie wolna i mogłam być sobą. Tego teraz najbardziej potrzebowałam.
Patrzyłam niepewnie na adres na wymiętym kawałku papieru, kiedy zaczęłam się zbliżać do stacji metra. Stanęłam przy mapie, na której rozrysowane były linie podziemnej komunikacji miejskiej, próbując odszukać właściwą nazwę ulicy. Niestety, nie byłam w stanie zlokalizować tego miejsca. Obok mnie stanęła jakaś kobieta, na oko po czterdziestce, zaczynając śledzić wzrokiem linie na planie.
 – Przepraszam,  – zagadnęłam – mogłaby mi pani powiedzieć, czym dojadę na tą ulicę? – Wskazałam kobiecie adres na kartce.
 – Musisz wsiąść w szóstkę i wysiąść na trzeciej stacji – odpowiedziała kobieta.
 – Dziękuję. – odparłam grzecznie i udałam się w stronę zejścia na stację.
            Tak jak mówiła kobieta, wskazaną linią dotarłam na miejsce. Będąc na odpowiedniej ulicy, bez problemu odnalazłam interesujący mnie lokal. Była to dość elegancka restauracja. Kremowe ściany idealnie komponowały się z bordowymi akcentami na zasłonach i obrusach. Przy stolikach siedziało sporo klientów, a po sali krzątały się zapracowane kelnerki i kelnerzy. Zaczepiłam młodego mężczyznę, zmierzającego z tacą pełną brudnych naczyń na zaplecze, pytając, gdzie mam się udać w sprawie rozmowy o pracę. Zaprowadził mnie na zaplecze i wskazał odpowiedni pokój, po czym powrócił do swoich obowiązków.
            Zapukałam nieśmiało do drzwi. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, a kiedy ponowiłam gest, do środka zaprosił mnie niski, niezbyt przyjemny głos.
 – Dzień dobry. – przywitałam się grzecznie. – Ja byłam umówiona na rozmowę w sprawie pracy.
 – Ach, tak. To ty dzwoniłaś rano. Masz dziwny akcent, dlatego zapamiętałem. – Pulchny mężczyzna, siedzący za biurkiem, nie sprawiał wrażenia kogoś zadowolonego z mojej wizyty. Chwilę później wyjaśniło się, dlaczego. – Niestety dwie godziny temu zatrudniłem już kogoś na to miejsce. Przykro mi. A teraz, przepraszam, ale mam dużo pracy.
 – Ale…  – zająknęłam się, nie mając pojęcia, co się właściwie dzieje.
 – No, zmykaj już i nie zawracaj mi głowy. – Nic nie powiedziałam. Wyszłam zamykając za sobą cicho drzwi.
            Byłam w niemałym szoku. Przygotowałam się na odmowę, ale miałam nadzieję, że przynajmniej będę mogła coś powiedzieć, a nawet nie zdążyłam się przedstawić. Postanowiłam jednak nie tracić nadziei. Na mojej sponiewieranej kartce miałam jeszcze kilka adresów, pod które miałam się zgłosić.
            Niestety, z każdym odwiedzonym miejscem, mój optymizm bladł. Powtarzały się trzy scenariusze: kogoś już przyjęto, nie było wolnych miejsc, ale obiecywali, że jak coś się znajdzie, to zadzwonią, albo po rozmowie słyszałam słynne „skontaktujemy się z panią”.
            Była dziewiętnasta, kiedy moja lista potencjalnych pracodawców się skończyła. Zmęczona, wracałam do domu, po drodze kupując hod– doga. Od rana nic nie jadłam i mój żołądek domagał się dawki czegoś sycącego i kalorycznego. Wiedziałam, że danie z budki nie zaspokoi całkowicie moich potrzeb, ale nie miałam siły, żeby myśleć o zakupach, a tym bardziej o gotowaniu. Marzyłam, aby dotrzeć do wynajmowanego mieszkania, wziąć długą kąpiel i jak najszybciej zasnąć.
            Uśmiechnęłam się na widok znajomego budynku. Wdrapywanie się po schodach nie było tak męczące, kiedy w umyśle miałam wizję wanny i własnego łóżka. Po kąpieli nawet nie myślałam o sprzątaniu. Zrzuciłam starą pościel i przykrywając się własnym kocem odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SZEROKA LISTA